środa, 14 czerwca 2017

Od Arcun'a - Ktoś cię obserwuje (Quest #5)

Dzień zapowiadał się wybitnie nieciekawy. Powolutku otwierałem oczy. Powoli, ponieważ padał deszcz. Po co się spieszyć, skoro nie ma co robić? Wyczołgałem się z usypiska kamieni zwanego potocznie moją jaskinią. Przeciągnąłem się i spojrzałem w górę. Szare chmury, no cóż. Nic nie zrobię. Spore krople kapały bezkarnie na mój pysk, oczy. Było to na swój sposób dosyć urokliwe. Nie było jakoś wybitnie zimno, ale ciepło też nie. Czy ten dzień miał tak wyglądać? Jedzenie, później spanie... Patrzenie się w niebo bądź marudzenie, jaka to okropna pogoda. Ilia gdzieś poszła. Nie wiem gdzie. Wczoraj coś mamrotała, że dzień, dwa jej nie będzie. I zostałem sam. Szczerze? Nie znałem nikogo poza Carmine oraz Regalo, którzy swoją drogą byli moją dalszą rodziną. Jednak do Cecidisti Stellae się nie wybierałem. Do Luminosum Iter też mnie nie zbyt ciągnęło. Poczułem... burczenie. Ah, przecież nic nie jadłem. NIC. Zrobiłem skrzywioną minę. No, gdzie znajdę jakieś porządne żarcie podczas takiej ulewy? No, gdzie?! Jednak głód wygrał. Ruszyłem do lasu krokiem skazańca.

***

Heh, miałem rację. Na lewo, nic. Na prawo, tym bardziej. Żadnej istoty. Przygnębiony postanowiłem wrócić do jaskini. Ale... Poczułem piękny zapach. Skierowałem się w stronę źródła tego jakże najpiękniejszego zapachu.

***

Co się okazało? Ten zapach produkował zacny jeleń. Spokojnie używając moich mocy upolowałem dziada. Matko, głupi ma zawsze szczęście. Najedzony powróciłem do domu, jednak nieopodal wrót mej fortecy usłyszałem donośne krakanie. Spojrzałem w górę. Nad moją głową przelatywał właśnie czarny jak smoła kruk o imponujących rozmiarach. Po chwili pod moimi łapami znalazła się karteczka. Dziwnie zaniepokojony sięgnąłem po nią. Niebieskim piórem napisane było tam w iście średniowieczny sposób:
,,Ktoś Cię obserwuje!''
Wystraszyłem się. Sam z siebie rozejrzałem się na około. Zacząłem biec, dopóki nie dotarłem do jaskini.

***

Było około południa. Staranie przestudiowałem karteczkę już z 15 razy. Nie miałem bladego pojęcia, kto, po co i kiedy to napisał. Nie chciałem zaczynać poszukiwań na własną łapę. Postanowiłem udać się do Alfy, Avalanche.

***

- Bardzo... Dziwne, nieprawdaż Alfo? - Powiedziałem i pokazałem karteczkę. Spojrzała na nią. Pokiwała głową. - I... Jak myślisz, co mam zrobić? - Zapytałem.
- Nie wiem - Mruknęła.
Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. Czemu była taka... dziwna? A jeśli... to ona? Może chciała mnie tylko wystraszyć? Dobra, zostawię ją i rozpocznę moje mini-śledztwo. Odwróciłem się i wyszedłem.

***
Dzięki Bogu przestało padać. Wziąłem karteczkę i wybiegłem z jaskini. Nie byłem pewny od czego zacząć. Może popytać kogoś, czy rozpoznaje pismo, lub czy wie o kimś takim. Nie miałem wrogów, bo kogo? Powróciłem do jamy Avalanche.
- Dzień dobry Arcun - Powitała mnie.
- Witaj Avalanche - Powiedziałem. - Mam pytanie.
- Śmiało! - Odparła. - Oj, i wybacz za to, że Ci nie pomogłam.
- Ok, nie ma sprawy - Uśmiechnąłem się. - To ty napisałaś i zleciłaś krukowi podrzucenie mi tej karteczki?
- Oh, nie - Stwierdziła. - A wiesz po co miałabym to robić?
- No właśnie... - Zamyśliłem się. - Dziękuję.
- Może chciałbyś abym trochę Ci pomogła? - Zaoferowała.
- Może delikatna pomoc się przyda - Przyznałem. - Zacznijmy od tego, co zrobić najpierw?
- Najpierw powiedz mi, czy widziałeś kogoś podejrzanego? - Zaczęła.
- No... Tak. Jak byłem rano w lesie. Była tam czarna postać - Szepnąłem. - Zignorowałem ją. Była dosyć... Blisko.
Pokiwała głową.
- Wysoka, niska? Zauważyłeś coś szczególnego? - Dopytywała.
- Niezbyt. Nic szczególnego. Była za daleko, by coś zauważyć, jednak wystarczająco blisko aby spokojnie porozmawiać - Mówiłem.
- Popytaj wilki z Viridi Agmen czy słyszały coś. Może któreś coś wie? - Rozkazała. - Ja zapytam się niektórych z Fortis Corde.
Ruszyłem ku klanowi Ilii.

***

Po ponad trzech godzinach zdążyłem zapytać o całą sprawę ponad 7 wilków. Jednak udało się. Jeden samiec powiedział, że Ilia rozmawiała jakieś karteczce z Regalo. Regalo to pisarz ksiąg. Prosiła pewnie o to, aby pięknie napisał właśnie to zdanie. Wszystko powoli układało się w całość. Postanowiłem poinformować Avę o moim odkryciu i poprosić ją, aby wróciła do siebie. Chciałem sam to załatwić.

***

Daleki kuzyn spacerował sobie niedaleko swojej jaskini. Krzyknąłem jego imię. Szybko zorientował się, że to ja i podbiegł do mnie.
- To ty napisałeś tą karteczkę? - Zapytałem.
- Owszem - Przytaknął. - Ale na prośbę pewnego wilka.
- Zdradzisz mi kogo?
- Nie. Nie mogę - Pokręcił głową. - Teraz wybacz, muszę iść. Zaraz spotkam się z Carmine.
Regalo dużo mi nie pomógł. Postanowiłem go delikatnie przekupić. Gdy był wystarczająco daleko ruszyłem w stronę kuzyna i rzuciłem się na niego.
- Gadaj, kto to był! - Rozkazałem pewnie. Samiec próbował się wyrwać, jednak silnie trzymałem go. - Nie wywiniesz się. Mów! - Krzyknąłem. - Jeśli nie powiesz, coś stanie się Twojej siostrze!
Zmieszany basior szepnął.
- Mieszka tam, gdzie kamienie szlachetne. Wodospad.
Uśmiechnąłem się z triumfem.
- Spadaj tchórzu. - Rzuciłem.
Spłoszony Reg uciekł w popłochu. Zdałem sobie sprawę, że kuzyn mówił o... Ilii! Jednak jej nie ma. Ale skoro jej nie ma, to kto tę karteczkę...? Ok, ok. Pobiegłem do Alfy Fortis Corde opowiedzieć jej o wszystkim.

***

- Ja też coś wiem - Stwierdziła. - Ilia przekazała tę karteczkę nieznanemu mi dotąd wilkowi.
- Ale... Po co? - Oburzyłem się.
- Przyczyny nie są znane, niestety - Odrzekła. - Wiemy bardzo dużo. Robi się ciemno - Wskazała na niebo. - Prześpij się z tym. Jutro wznowimy śledztwo.
Posłuchałem Avy i wróciłem do swojej jaskini. Wygodnie ułożyłem się. Starałem się zasnąć, jednak to było trudne. Głowę zaprzątały mi pytania typu: ''Kto?'', ''Czemu Ilia dała mu tą kartkę?''. Nie znałem odpowiedzi na żadne z nich. Mimo natłoku myśli w końcu przysnąłem. Nie na długo.

***

W środku nocy obudziłem się po strasznym koszmarze. Przed sobą znalazłem... kolejną karteczkę! Otworzyłem ją.
,,Daj sobie spokój. Nic nie zdziałasz. Nie znasz mnie. Nie uratujesz się. Będziesz mój. Będziesz tam, z Last Hope.''
Najbardziej wystraszyło mnie zdanie: ,,Będziesz tam, z Last Hope''. Czy to znaczy, że... że ten cały wilk chce mnie... zabić? Nie. Nie pójdę spać. Nie ma opcji. Wystraszyłem się nie na żarty. Oblany zimnym potem w minucie dotarłem do Avalanche. Liścik spowodował zdziwienie Alfy.
- Nie jesteś bezpieczny - Szepnęła. - Wiem już, kim jest ten wilk. Jest groźny i nieobliczalny.
Wziąłem głęboki oddech. Nie wiedziałem co myśleć o całej tej sprawie.
- Co mam począć Alfo?
- Nie jestem pewna... Wiem gdzie on mieszka. Znam go dosyć...dobrze? - Poinformowała.
- Ale... Mówiłaś, że go nie znasz!
- Myliłam się... To... - Urwała.
Poczułem łapę na plecach. Dostałem porządnie w kręgosłup. Ukłucie w czaszkę. Mimo bólu oddałem cios. Na moje szczęście wycelowałem w brzuch. Uścisk ustąpił, a ja usłyszałem cichy jęk. Zdążyłem się obrócić. Na ślepo uderzyłem istotę w pysk, następnie ponownie w brzuch.
- Dominus umbra - Szepnąłem stając się niewidzialny.
- Incendium Ignis - Dodałem, a wilk stanął w płomieniach.
Teraz był już koniec. Wilk padł. Umarł, znaczy... zabiłem go. Odetchnąłem z ulgą. Jestem bezpieczny.

***

Oczekiwałem powrotu przyjaciółki. Było popołudnie dnia następnego. Szukając ryb kątem oka przyuważyłem zbliżającą się Ilię.
- Hej! - Powitała mnie wesoło.
- Cześć Il!
- Jak tam? - Zapytała.
- Ah, nic ciekawego - Mruknąłem. - Wilk, któremu dałaś tę karteczkę chciał mnie zabić.
Przeraziła się.
- Ja... Ja... Ja nie wiedziałam, że będzie mógł coś takiego zrobić... - Szepnęła.
- Ale już po wszystkim. Zabiłem go - Przyznałem. - Wybacz, ale musiałem.
Pokręciła głową.

***

Spacerowaliśmy brzegiem rzeki. Przystanęliśmy na chwilę. Nagle jakaś zakapturzona postać porwała Ilię! Zaśmiała się złowieszczo i zażądała:
- Poddaj się mi, jeśli chcesz aby ona przeżyła!
Wystraszony oddałem się wilkowi. Załzawioną Ilię odstawił na ziemię, a mnie zabrał.
- Arcun! - Usłyszałem jej rozpaczliwy krzyk. - ARCUN!
Było za późno. Już odlecieliśmy.

***

Dotarliśmy do jaskini samca. Znajdowała się tam między innymi urokliwa samica.
- To jest Emily - Przedstawił ją. - Ty... Musisz zrobić jej szczeniaka.
Wystraszyłem się. Co? Szczeniaka?
- Ale... Czemu akurat ja? - Zapytałem zmieszany.
- Spodobałeś się jej - Stwierdził. - Zapraszam za mną.
Zaprowadził nas do osobnego, przestronnego pomieszczenia.
- Ja lecę - Oznajmił. - Czy cztery godziny wam starczą? A zresztą, macie czas do rana.
Samiec wyszedł, a Emily uśmiechnęła się zalotnie. Przyznam, ładna była. Ale...głupia?
- Nie masz wyjścia... Arcun - Szepnęła.
Zaczęło się. Z obrzydzeniem całowałem tą całą Emily.

***

Nie, nie dałem rady. Nie chciałem robić tego z nią.
- Nie! - Krzyknąłem.
- Arcun! Musisz.
Uciekłem w popłochu zostawiając Emily samą. Kurcze, nie dałbym rady. To nie ona. Ja... Ja nie chcę. Kocham inną, która nawet o tym nie wie.

***

Zawsze musi być jakaś przeszkoda. W drodze powrotnej spotkałem...Tego samca!
- Co ty wyprawiasz? - Zapytał.
- Nie mogę. Nie.
- Dobrze, dziękuję - Szepnął.
- Co?!
- Nie chciałem tego. Pewnie potem chciałaby jeszcze z tobą się... Wiesz, partnerstwo - Tłumaczył.
- A te... kartki? - Zapytałem zmieszany.
- To ona, jej brat - Mówił. - Nie wie, że go zabiłeś. Teraz uciekaj. Szybko!
Posłuchałem basiora i powróciłem do kochanej przyjaciółki.
- Boże... Ilia. Bałem się strasznie! - Łkałem. - Ona... Ona chciała mieć szczenięta ze mną...
- I? - Szepnęła.
- Nie dałbym rady. Nie z nią.
Przytuliłem Il. Ukryłem te ''pocałunki''. Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem ją w czoło.
- Bałam się o Ciebie. Bałam się, że Cię zabije - Mówiła.
- Chodź ze mną do Alfy. Opowiem jej o wszystkim, ok?
- No dobrze - Zgodziła się.

***

- Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło, Arcunie - Odrzekła uśmiechnięta. - Przyznam się, że trochę się wystraszyłam. Jednak to... żądanie?
- Alfo, nie przypominaj. Chcę o tym zapomnieć - Poprosiłem.
- Dokładnie - Przytaknęła Ilia. - Z Arcunem wybierzemy się jeszcze na spacer, więc wybacz Avalanche, musimy już iść.
- Oczywiście. Żegnajcie!

QUEST ZALICZONY!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!