Zostałem sam na sam z Avalanche.
- Arcun... Co ty...? - Szepnęła.
Z oczu poleciały mi łzy. Uklęknąłem.
- To... To nie ja... To nie mogłem być ja... - Łkałem. - Nie uderzyłbym Ilii... Nawet nie krzyknąłbym na nią... Nie na moją Ilię.
- Idź to wszystko odkręć zanim Ilia się kompletnie załamie - Pogoniła mnie. - IDŹ!
Posłuchałem się doświadczonej alfy i pobiegłem szukać przyjaciółki. Nie wiedziałem gdzie uwielbia chodzić, nie wiedziałem gdzie ma jaskinię. Mimo naszej przyjaźni nie wiedziałem N I C. Zmartwiłem się okropnie. Co ja zrobiłem?! Ale to niemożliwe, ja?! Ja bym nie mógł zrobić czegoś takiego. Nie jestem potworem...
***
Po bardzo długich poszukiwaniach postanowiłem zrobić krótką przerwę. Upolowałem jakąś sarnę i zabrałem się za jedzenie.
***
Powoli wkraczałem na tereny Viridi Agmen. Pytałem napotkanych wilków o Ilię, jednak najczęściej słyszałem: "Nie wiem" lub "Nie mam czasu". Jednak jeden wilk pokazał mi gdzie mieszka Il. Przed jej jaskinią zauważyłem parę wilków. Po cichu jednak poprosiłem, aby odeszli na chwilę. Podszedłem do łkającej samicy. Zdałem sobie sprawę, że jej jednak na tej przyjaźni zależało.
- Boże... - Szepnąłem.
- Ar... Arcun? - Usłyszałem cichutki głosik. - Ale ponoć mnie... Nienawidzisz...
- Nie... nie... nie...- Jąkałem się.- To... był, jakby napad... furii. Wybacz, nie panuję nad czymś tak silniejszym niż ja.
Płacz delikatnie ucichł. Piękne oczy spojrzały się na mnie.
- Masz rację... Nie straciłam nigdy kogoś tak ważnego... - Przyznała. - Nigdy nie kochałam, tak jak ty kochałeś Last.
Przytuliłem przyjaciółkę. Odwzajemniła uścisk. Delikatnie otarłem łapą jej łzy.
- Nie płacz już... Wszystko, co mówiłem wtedy... Cofam to - Uśmiechnąłem się.
Słaby uśmiech samicy utrzymał mnie w przekonaniu, że zrozumiała. Pocałowałem ją w czoło. Nie odsunęła się. Zrozumiała też, że teraz szczególnie jej potrzebuję.
- Kocham Cię... Jako najlepszą i najwierniejszą przyjaciółkę, wiesz? - Dodałem.
- Wiem... wiem... - Szepnęła.
Uścisnąłem ją ponownie.
***
Kierowaliśmy się w stronę... niczego. Tak sobie szliśmy. Oj, przypomniała mi się Hope. Jednak trudno, ona jest już przeszłością. Teraz mam Ilię, przyjaciółkę. Najlepszą jaką mogłem mieć.
- Od teraz jesteśmy przyjaciółmi na zawsze i nic tego nie zmieni! - Powiedziałem i podałem "paluszka" - Obiecujesz?
- Tak! - Zawołała wesoło.
Wziąłem ją na łapy i zrobiłem taki... samolot? Cieszyła się jak dziecko. W pewnej chwili zachwiałem się i przewróciłem A Ilia na mnie. Śmialiśmy się coraz bardziej.
<Ilia? Przyjaźń na zawsze czy coś więcej? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!