Zrozumiałem ją. Jestem zbytnio nachalny. Dam jej już spokój.
- Cześć... - Szepnąłem.
Odszedłem.
***
Mijały godziny, a Ilia nadal nie odzywała się. Nie dawała znaku życia. Nie szukałem jej. Wiedziałem, że musi ochłonąć. Ja zająłem się sobą. Trochę udekorowałem jaskinię, upolowałem różną zwierzynę, trenowałem moce. Ten czas nie był tak straszny jak myślałem.
***
Nareszcie zjawiła się Ilia.
- Halo... - Usłyszałem. - Arcun, jesteś?
- Tak, jestem... - Bąknąłem.
Zauważyłem zbliżającą się sylwetkę samicy.
- Arcun, słuchaj... - Zaczęła.
- Nie musisz nic mówić - Przerwałem jej. - Wiem... Popełniłem błąd. Zostańmy przyjaciółmi. Tak jak przed tą sytuacją.
- Tak. Niech tak zostanie - Zgodziła się.
- No to... Spacerek? - Zaproponowałem.
- Z chęcią! - Przytaknęła.
Pokierowałem nas na dwór. Szum rzeki był wybitnie głośny.
- Ahh, ale głośno... - Syknęła towarzyszka.
- Takie uroki mieszkania niedaleko rzeki... - Mruknąłem.
- Arcun...
- Tak Ilio?
- Opowiesz mi coś o tej... Hope? - Zapytała.
- Em...Tak... - Zgodziłem się niechętnie.
Temat ten był nadal dla mnie nieprzyjemny. Ma rację, nie zapomniałem o niej.
- Wybacz, nie chciałam cię...
- Nic się nie stało - Zapewniłem. - Co mam ci o niej powiedzieć?
- Jaką waderą była...
- Oh, Last była najukochańszą, najwspanialszą wilczycą jaką mogłem poznać. Potrafiła mnie wysłuchać. Mogłem pieprzyć bez sensu, ale ona nigdy nie przestawałaby słuchać. Mógłbym rozmawiać z nią godzinami i godzinami - Mówiłem czując, że odpływam w ocean niedokończonych historii i nieskończonych wspomnień. - Potrafiła pomóc nawet bezinteresownie. Liczyła się ze zdaniem innych. Mimo tego, że znaliśmy się 2-3 dni, czułem, że znamy się lat. Po tych trzech dniach wyznałem jej miłość. Jednak zanim się zgodziła, odeszła. Odeszła w bezkresną nicość. Nie mogę być tam, tam z nią - Po tych słowach zaczęły lecieć mi łzy z oczu.
- Arcun... Hej, nie płacz! - Usłyszałem Ilię.
Jednak te słowa... ledwo co do mnie dotarły. Byłem już daleko, ja na dole, spadałem z ogromnej góry, Ilia krzyczała, próbowała mnie ratować. Jednak na nic. Uderzyłem o skały.
***
Obudziłem się w znajomej dosyć jaskini. Jaskini Alfy. Podsłuchałem fragment rozmowy Avalanche z Ilią.
- Trochę się o niego martwię - Stwierdziła Ilia.- Z taką... pasją mówił o Last Hope.
- Widzę, że bardzo przeżył jej śmierć - Zgodziła się Alfa. - Nie potrafię mu pomóc. Ja mogę załatwić śledztwo. Jego prywatne przeżycia wolę zostawić w spokoju. Jest silny, dojdzie do siebie.
- Zgadzam się w stu procentach - Pokiwała głową moja towarzyszka. - Pragnę mu pomóc jednak...
- Jednak?
- To jest trudne. Nie straciłam nigdy nikogo tak ważnego w tak szybkim tempie. Nie potrafię mu współczuć - Wyjaśniła. - Szczególnie żal mi go w sytuacjach, gdy ją wspomina. Czuję, że w środku płacze i ubolewa mimo tego, że na zewnątrz udaje silnego samca.
Avalanche westchnęła.
- Mogę liczyć na to, że mu pomożesz? - Zapytała Alfa.
- Tak, pomogę mu i nic więcej - Obiecała Ilia.
Nic więcej. Nic więcej. Nic więcej. Nic? A nasza... przyjaźń? Przywróci mi pozytywne nastawienie do życia i "tak po prostu" odwróci się i pójdzie? Na to wychodziło. Cóż... liczyłem na chociaż przyjaźń.
***
Wstałem o własnych siłach. Czułem, że zaraz padnę. Niedaleko stały dwie samice. Avalanche i Ilia.
- Arcun! Obudziłeś się! - Zawołała wesoło Il.
Milczałem. Zraniła mnie. Nawet nie chciała się przyjaźnić. Nawet.
- Ale... Arcun? - Zapytała moja "towarzyszka".
- Daj mi spokój... - Mruknąłem.
Wybiegłem z jaskini, a za mną zauważyłem biegnącą Avę. Przystanąłem.
- Usłyszałeś naszą rozmowę, prawda?
- Tak... I to było dosyć... Bardzo... - Zaciąłem się.
- Przykre? - Dokończyła. - Jej chodziło o to, że nie będziecie razem...
- Ah... Fajnie. Ale co za różnica? Właśnie żadna. Tak czy tak kiedyś odwróci się tyłkiem i sobie pójdzie.
- Nie. Jej na Tobie zależy... Tak jak na przyjacielu - Zapewniła.
Pokręciłem głową. Łzy napływały mi do oczu.
- Zostawcie mnie. WSZYSCY! - Krzyknąłem i uciekłem.
Najpierw tracę miłość życia, teraz "najlepszą przyjaciółkę". Czemu ja? Co ja zrobiłem?! Biegnąc poczułem cholerny ból w klatce piersiowej. Po ok. 5-6 metrach padłem na ziemię. Pisnąłem z bólu, a ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłem była stojąca Ilia.
<Ilia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!