Wstałam bardzo późno. Tak naprawdę, to „bardzo późno” było wyjątkowo nietrafnym określeniem – przespałam bowiem cały dzień. Przez wejście do mojej jaskini ponownie wpadało blade światło księżyca, co znaczyło, że była podobna pora do tej, kiedy wczoraj odbyłam moje spotkanie z Kelpie. Miałam nadzieję, że nie przegapiłam wizyty towarzysza tego czegoś...
Wtem znikąd usłyszałam szuranie. Po sekundzie usłyszałam je ponownie. Zaciekawiło mnie to, i od razu wstałam i wyszłam z groty. Od razu jednak zorientowałam się, że coś jest nie tak – otaczała mnie bowiem bardzo gęsta czarna mgła. Szuranie nie ustępowało. Przypominało mi to trochę dźwięk metalu... Przeszły mnie ciarki. Już nie byłam taka pewna, czy chcę się dowiedzieć, kto to jest...
Po chwili oczekiwania z napiętymi mięśniami, przed moim obliczem pojawiła się sylwetka wilka. Był on przeciętnego wzrostu, jednak był bardzo dobrze zbudowany. I to chyba było najlepsze stwierdzenie, jakie mogło przyjść mi do głowy...
Był on bardzo zdeformowany. Jego ciało nie wyglądało normalnie, prezentowało się, jakby jego wszystkie mięśnie nagle stały się wypukłe. Nie miał na sobie sierści, a jego skóra połyskiwała niczym metal. Patrzył na mnie swoimi błękitnymi ślepiami, które również nie były typowe dla wilka. Prawa gałka oczna zwisała z oczodołu, a po dłuższej obserwacji dostrzegłam także coś na kształt oczu na jego przedniej prawej i tylnej lewej łapie, a także na brzuchu. Wzbudzało to we mnie obrzydzenie. To nawet nie było straszne. No dobra, może trochę było. Ale na pewno to był dobry towarzysz dla Kelpie...
- Ty jes-ste-ś A-a-lthen-a, pr-a-wda...? – zapytał, tak jakby zacinając się. Jego głos ciągle się zmieniał, lecz na ogół był dość niski i straszny, pomimo, że osobnik mimo wszystko wyglądał na młodego.
- Tak, to ja. Przybywasz z misją od Kelpie, prawda...? – odpowiedziałam pytaniem, na które i tak znałam odpowiedź. Miałam nadzieję, że od razu powie, o co chodzi...
- T-tak... – burknął, już pewniejszym głosem. Jego głowa jednak cały czas delikatnie się poruszała, co od razu przywodziło na myśl ducha. Do tego ta mgła... To mogło być bardzo prawdopodobne.
- Jesteś duchem...?
- T-tak... – powtórzył się, nadal lustrując mnie wzrokiem. Trochę mnie to niecierpliwiło, poza tym, wcale nie chciałam na niego patrzeć. Przez niego jeszcze będę mieć koszmary...
- A więc, nie przedłużając, co mam zrobić? – zapytałam, chcąc już pozbyć się go sprzed oczu
- Kelpie chce, abyś zabiła alfę swojego klanu – odparł wilk, już nie zacinającym się głosem. Stałam zszokowana jej oczekiwaniem. Nie mogło to do mnie dotrzeć, jednak duch stał przede mną, nie wyrażając żadnych emocji. Po chwili dokończył swoją wypowiedź – W zamian otrzymasz wszystko, co zechcesz. Masz na to 24 godziny. Jeśli tego nie zrobisz, zostaniesz ukarana.
Po tych słowach wycofał się w mgłę, a ona zniknęła razem z nim. Zostałam sama, z problemem, który musiałam rozwiązać sama... Miałam zabić alfę, zabić Fallena. Kochałam go, nie mogłam tego zrobić. Dopiero kilka dni jesteśmy razem, nie mogłam i nie chciałam tego zakończyć. Ale z drugiej strony... Może to ja miałam zginąć? Nie wiedziałam, czego spodziewać się po Kelpie i tym potwornym duchu...
Coś jednak w głowie mówiło mi, aby przystać na tę propozycję. Mogłam objąć władzę, której wcale nie pragnęłam. Mogłam zdobyć Sola Animarum i zyskać wszystko, co zapragnę. Było jedno wyjście, które sprawiało, że odkupiłabym swoje winy po takim czynie, jednak... Nie chciałam tego robić. A mianowicie chodziło o to, że mogłam zabić Fallena, a później zażądać jego wskrzeszenia, zdobycia Sola Animarum i pozbycia się wszystkich naszych oponentów. Wyczyściłabym także te wydarzenia z naszych pamięci... Wszystko byłoby perfekcyjnie, jednak nie wiedziałam, czy to również zalicza się pod „wszystko, co zechcę”. A poza tym, ani trochę nie ufałam temu monstrum. Mimo wszystko jednak zdecydowałam się ruszyć w stronę twierdzy Fallena. Chciałam zobaczyć, co się wydarzy...
***
Gdy tylko zleciał on do mnie na ziemię, coś kazało mi przybrać pozę gotową do walki. Tak też zrobiłam
- Walcz! – syknęłam, po czym zaczęłam warczeć. Nie miałam pojęcia, co we mnie wstąpiło, jednak zaczęłam chodzić dookoła niego, szukając słabych punktów, których jeszcze nie znałam. Fallen był zszokowany, jednak również przyjął odpowiednią pozę i każde z nas czekało na ruch przeciwnika. Nie chciałam czekać! W pewnym momencie rzuciłam na niego 3 wielkie ogniste bizony, on jednak zmienił swoje skrzydła w stal i przeciął je wszystkie wpół, przez co rozpłynęły się w powietrzu. Chciał zaatakować również mnie, jednak w porę zmieniłam się w cień i jego skrzydło przeszło przeze mnie niczym przez masło. Stworzyłam przed sobą tarczę ognia i zaczęłam na niego nacierać, jednak on wzleciał w powietrze. Najwyraźniej nie chciał mnie skrzywdzić. W tej chwili czułam w sobie jednak bestię, która chciała, aby to była walka na śmierć i życie, a nie jedynie zabawa jednej ze stron. Wytworzyłam swój bicz i w mgnieniu oka złapałam go za szyję i sprowadziłam na ziemię. Uderzenie było dość mocne, jednak Fallen nie poddawał się. Chciałam wgryźć się w jego gardło, jednak on zrzucił mnie skrzydłem jak podczas naszej ostatniej zabawy i teraz to on uniemożliwiał mi jakikolwiek ruch. Wtedy rozstąpiłam ziemię centralnie pod jego łapami, a gdy zachwiał się, zrzuciłam go na bok i ponownie przyszpiliłam do ziemi. Mogłam go dobić, wystarczyło tylko dobrze wycelować...
Wtedy poczułam, że bestia mnie opuszcza. Spojrzałam mu spokojnie w oczy, a po chwili polizałam czule. Fallen już zupełnie zdębiał i nie miał pojęcia, co tu się dzieje. Zaczęłam się śmiać, a on – ku mojemu zaskoczeniu – po chwili do mnie dołączył...
***
Po całym tym incydencie, zdecydowałam się spędzić u niego resztę dnia. Wszystko było tak, jakby nic się nie stało. Tak, jakby to był tylko niewinny żart. I dobrze. Nadal nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale byłam pewna kilku rzeczy. Po pierwsze, naprawdę go kocham. Nie jestem w stanie go zranić, choćby nie wiem co... Po drugie, nie obchodzą mnie groźby Kelpie i tego potwora. Mogą mnie ukarać, jednak nie żałuję swojej decyzji. Byłam pewna, że prędzej czy później własnymi siłami zdobędziemy Sola Animarum i nic nie będzie w stanie nam przeszkodzić...
Gdy jednak wracałam w nocy do swojej jaskini, poczułam nieprzyjemny chłód. Uwielbiałam co prawda niskie temperatury, to jednak było co innego. Niestety, gdy tylko weszłam do Lasu Umarłych, dostrzegłam znaną mi już czarną jak smoła mgłę. Nie widziałam poza nią jednak jakichkolwiek innych oznak obecności ducha. Myliłam się jednak. Po chwili usłyszałam znajomy, niski głos:
- Zapłacisz za to! – słowa te ledwo zdążyły do mnie dojść, gdy dostrzegłam przed sobą biegnącą z prędkością wiatru sylwetkę szarego wilka. Ta krótka sekunda wystarczyła, abym dostrzegła, iż teraz jego oczy przybrały czerwoną barwę, a jego wyjątkowo długie i ostre zęby skierowane są w moją stronę.
Bez problemu przeszył moje ciało. Nie zrobił mi co prawda żadnej rany, jednak czułam, jakby wypruwał ze mnie wnętrzności. Wyciągał je, jedna po drugiej. Był to potworny ból... Nie mogłam wytrzymać, i od razu zemdlałam...
QUEST ZALICZONY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!