Ta wilczyca, Makka, nie była taka zła. Przede wszystkim była to optymistka, a ja w Watasze Głuchej Pustyni przyjaźniłam się głównie z takimi wilkami, bo mogłam się śmiać do woli z ich bezsensownej wiary w to, że zawsze może być lepiej, że nastaną lepsze czasy i że mogą zmienić świat, a jednocześnie patrzeć jak to jest być w pełni szczęśliwym i nie przejmować się niczym. W Watasze Ognia było mało wilków z depresją, a tu jest ich sporo jak na taką małą liczbę wilków.
Miałam jeszcze godzinę wolnego czasu, a to bardzo wiele. Wróciłam więc szybko do jaskini, spakowałam czarną gitarę w czarny pokrowiec, a kostkę w czaszki włożyłam do małej kieszonki w wykonanym z tworzywa sztucznego pokrowcu. Wyszłam z gitarą w okolice miejsca spotkania, którym był Las Dusz. Postanowiłam pospacerować trochę po okolicy, bo bardzo mi się spodobało to miejsce. Znalazłam tam coś genialnego - odpowiednie drzewo, na które byłam w stanie się wspiąć i dużą gałąź, która wytrzyma ciężar mój i gitary. Można było obserwować z niej Łąkę Nastrojów. Bez zastanowienia wdrapałam się na dąb i usiadłam na gałęzi. Wyjęłam gitarę z pokrowca i zaczęłam brzdękać jakąś krótką, rytmiczną piosenkę, której nauczyły mnie wilki z byłej watahy. Kiedy kończyłam, zaczynałam od nowa, poprawiając błędy w technice i wszelkie pomyłki w biciu czy naciskaniu akordów. Wiedziałam, że Makka za chwilę przyjdzie, więc gdy już schowałam gitarę i zeszłam z mojego nowego ulubionego drzewa, zaczęłam iść w stronę miejsca spotkania. Kiedy dotarłam w umówiony punkt, wadera już czekała.
< Makka? Sorry, że krótko, ale już muszę wyjeżdżać i musiałam zakończyć :/ >
Dopisek od administratora: Wataha zawieszona do 10 lipca, więcej info na nieobecnościach. Zaskoczcie mnie i wyślijcie mi jakieś opowiadania podczas nieobecności administracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!