Wstałam bardzo wcześnie rano, prawie cała wataha jeszcze spała.
- *Ale piękny ranek, szkoda że nie ma ze mną Crystal...* - Pomyślałam.
Gdy wstawałam, spojrzałam na swoje piękne, dwa razy większe niż połowa watahy posiada, skrzydła. Postanowiłam trochę polatać, okazało się że leciał ze mną inny wilk, był czarny, tylko tyle mogłam dostrzec, nie było czasu na spytanie o imię podczas lotu, było przed nami dużo drzew. On z łatwością mnie wyprzedził. - *Jak on to...? Przecież mam większe i silniejsze skrzydła, może nie potrafię latać?* - Pomyślałam, po czym dostrzegłam jelenia, który był uwięziony w dole. Nie mógł wyskoczyć ponieważ schował się tam oczekując burzy śnieżnej. - Dlaczego on tam siedzi? Co to? Burza śnieżna?! - Powiedziałam, ponieważ widziałam burzę śnieżną po raz pierwszy w życiu. - *Mogłabym go dorwać... Ale nie potrafię dobrze używać skrzydeł... Warto spróbować!* - Pomyślałam po czym zaczęłam lecieć w stronę jelenia. - *Co się dzieje? Wiatr jest za silny!* - Pomyślałam, a wiatr cofnął mnie dziesięć metrów dalej, na moje nieszczęście trafiłam w drzewo, kość w skrzydłach ruszyła mi się dość mocno, co spowodowało okropny ból. Ale nagle poczułam coś dziwnego, ból ustał. To było bardzo miłe uczucie, uczucie siły! Po czym poleciałam z niesamowitą szybkością w stronę jelenia, złapałam go bez zbędnego użycia siły i odleciałam i zjadłam dość szybko złapanego przeze mnie jelenia. Przypomniały mi się słowa jakiegoś wilka: "Dlaczego twoje skrzydła tak dziwnie wyglądają?"
Poszłam do Makki, nigdy wcześniej tam nie byłam.
- Witaj, masz na imię Makka. Prawda? - Zapytałam.
- Tak, co ci dolega? - Zapytała Makka.
- Nie jestem pewna, ale coś dziwnego stało mi się dziś ze skrzydłami. - Odpowiedziałam niepewnie.
- Dokładniej? - Zapytała.
- Leciałam do uwięzionego jelenia, chciałam go upolować, ale natrafiłam na burzę śnieżną i odleciałam dziesięć metrów dalej i z wielką siłą walnęłam w drzewo i pozostawiłam tam plamę krwi. Ale nie straciłam przytomności. - Opowiedziałam.
- Ciekawe... Połóż się tutaj. - Powiedziała i obróciła pysk w stronę kamienia w kształcie prostopadłościanu. Położyłam się, a ona powiedziała:
- Nic ci nie jest, masz tylko drobną ranę.
- Jak to? - Zapytałam.
- Nie miałaś wcześniej wrażenia jakbyś nie miała siły do latania? - Zapytała.
- Tak, miałam dokładnie tak. - Odpowiedziałam.
- Więc to uderzenie tak naprawdę ustawiło mi poprawnie kość bo wcześniej miałam złamane skrzydła? - Zapytałam.
- Dokładnie tak, rana szybko się zagoi. Możesz już iść. - Powiedziała Makka.
- Przepraszam, że zawracałam cię taką sprawą, cześć. - Powiedziałam po czym odleciałam do swojej jaskini z rządzą ponownego spotkania z tamtym czarnym wilkiem i prześcignięcia go.
<Zain dokończ. ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!