Dziś postanowiłem obserwować Sheirę, chyba nie zauważyła, że nie było mnie w jaskini, muszę uważać aby jej nie denerwować. Nie wiem czy już jest moją przyjaciółką czy wciąż znajomą. Wiem tylko tyle, że bardzo ją lubię. Przemieniłem się i poleciałem za nią.
Wyprzedziłem ją, aby o nic mnie nie pytała, powiem jej to kiedy indziej. Widziałem ją gdy lądowała, była dość zdziwiona. Dalej ją obserwowałem, leciała wprost na burzę śnieżną. Chciałem jej pomóc, ale... Nie chciałem jej wystraszyć.
- *Chociaż tak silna wadera jak ona nie powinna się wystraszyć* - Pomyślałem. Poleciała szybko do uzdrowicielki, tyle tylko wiem. Zdążyłem się przemienić. Poleciała do swej jaskini.
- Sheira? - Zawołałem ją. Szybko do mnie przybiegła, przywitałem się. - Witaj Sheira.
- Cześć, dlaczego już nie śpisz? - Zapytała.
- Lubię wstawać rano i rozkoszować się wschodem słońca. - Odpowiedziałem. - Widziałem co się stało, boli cię coś? Nic ci nie jest? - Zapytałem bez namysłu.
- Nie... Nic mi nie jest, dlaczego pytasz?
- Martwię się! - Wykrzyknąłem z uśmiechem na pysku.
- Nie musisz, potrafię o siebie zadbać! - Powiedziała, po czym biegaliśmy, biegaliśmy i biegaliśmy, lecz nie był to zmarnowany dzień. - Bardzo cię lubię... - Powiedziała, po czym zaczynała wtulać się w moją sierść.
- Ja ciebie bardziej! - Wykrzyknąłem żartując. - *Kocham cię... Chciałbym abyś czuła to samo co ja do ciebie, Sheira...* - Przekazałem jej telepatią.
- *Ja ciebie także, ogłosimy partnerstwo? Możemy poczekać jeśli chcesz...* - Odpowiedziała mi.
- *Tak, zgadzam się kochana.* - Odpowiedziałem swej nowej partnerce.
- Może jutro? - Zapytała.
- Kiedy tylko zechcesz. - Odpowiedziałem, nie odwracając od niej wzroku. Zaczęliśmy się całować, chciałem aby ta chwila trwała wiecznie, to było coś pięknego. Nawet nie wiedziałem kiedy to się skończyło, ale wróciłem z nią do naszej jaskini i rozmawialiśmy dalej na temat naszego związku, okazało się, że tej nocy była pełnia. Ja i Sheira przemieniliśmy się, przez co poznała mnie. - Tak, to ja byłem tym czarnym wilkiem. - Skapitulowałem.
- Domyśliłam się, nie było cię rano w jaskini. - Odpowiedziała, po czym zaczęliśmy wyć do księżyca. Ona wyła wyjątkowo pięknie...
- Chodźmy już spać. - Powiedziała.
- Dobrze. - Odpowiedziałem jej. To był piękny dzień...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!