Po tym, jak Angeal wraz z bratem, noszącym imię Zack, udali się w swoją stronę, czyli na obchód terytorium, ja postanowiłem potrenować trochę ataki moimi mocami, których miałem dwadzieścia. W tym celu udałem się na Łąkę Nastrojów, gdzie dobrze mi się ćwiczyło, bo mało wilków zapuszczało się aż tak blisko granic watahy. Stanąłem w pełnym skupieniu na środku trawiastego obszaru i po kilku minutach otworzyłem oczy, by zobaczyć wytworzonego przeze mnie sobowtóra, któremu kazałem ze mną walczyć. Użyłem miotacza ognia zanim wytworzony przeze mnie wilk zdążył zauważyć i spaliłem go doszczętnie.
- To nie ma sensu. - Westchnąłem i pomyślałem, że mógłbym pogadać z moimi znajomymi, aby to oni ze mną walczyli. I właśnie w tym momencie, ze wschodu nadbiegła Star.
- Flash! Słyszałeś już? - Rzekła, kiedy tylko do mnie dobiegła.
- Co się stało? - Zapytałem, wyraźnie zaniepokojony jej tonem.
- Zack i Angeal zostali zabici przez parę gryfów, gdy ratowali z opresji szczeniaka z Watahy Lśniących Strumieni. - Powiedziała, nie kryjąc łez i zaskoczenia.
- Żartujesz?! - Wykrzyknąłem.
- Nie... - Szepnęła. - To wielka tragedia, szczególnie dla alf. Byli moimi kuzynami...
- A ja niedawno się z nimi zaprzyjaźniłem. Ostatni raz rozmawialiśmy jakieś czterdzieści minut temu, a potem nasze drogi rozeszły się. - Powiedziałem, również nie kryjąc żalu.
- Jutro jest pogrzeb. - Rzekła, a coś zatykało ją od środka.
- Przecież masz na tyle pieniędzy, aby kupić dwa eliksiry pozwalające wskrzesić wilka...
- Mam, ale widocznie byli potrzebni gdzie indziej. Nie chcę zmieniać kolei rzeczy, ze względu na mój kaprys. - Powiedziała. - Chociaż bardzo bym chciała... Przeżyliśmy razem tyle pięknych chwil. Chętnie chodziłam z nimi na spacery, uczyli mnie walki...
- Cicho, nie płacz. - Rzekłem, kiedy wadera rozpłakała się na dobre i co jakiś czas pociągała nosem. Nie mogąc jej uspokoić, postanowiłem dać jej wsparcie. Przysunąłem ją do siebie i przytuliłem mocno, a jej łzy moczyły moją sierść.
- Czemu bogowie nie mają dla mnie litości? Czemu wciąż mi kogoś odbierają? Za chwilę nikt mi nie zostanie! - Majaczyła.
- Masz jeszcze Gustawa, swojego brata... i mnie. - Powiedziałem. - Poza tym, wszyscy twoi zmarli bliscy będą nad tobą czuwali. No już, przestań płakać, alfie nie przystoi.
- Mnie to nie obchodzi. Jestem alfą, ale mam uczucia. - Rzekła, wciąż wcierając łzy w moją sierść, która w jednym miejscu była już całkiem mokra.
- Wiem... Ale nie płacz już, proszę. - Powiedziałem, wziąłem w łapy jej pysk i spojrzałem na nią. - Nie chcę, żebyś była smutna.
< Star? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!