Nużyła mnie już ta rozmowa, wyciągnęłam z Makki wszystko, co chciałam i nie miałam więcej pytań do niej, ani odpowiedzi na jej ewentualne pytanie, które ma zamiar zadać, czyli zwyczajnie miałam już dosyć rozmów na dziś.
- Może zróbmy coś pożyteczniejszego, zamiast stać i gadać? - Zapytałam, spoglądając na czarno-brązową wilczycę, której chyba wystarczała rozmowa ze mną, gdyż prawdopodobnie mnie polubiła, co mnie nie zdziwiło. Wilki lgną do mnie jak magnes, podczas gdy ja mam już tego dość i jedyne, czego pragnę to odrobina ciszy i spokoju w samotności.
- A co proponujesz? - Spytała Makka, patrząc na mnie z zaciekawieniem.
- Polowanie, to chyba oczywiste. - Odpowiedziałam. - Podzielimy się mięsem zdobyczy po połowie, chyba że chcesz inaczej.
- Nie, pasuje mi to. - Odrzekła, zadowolona z mojego ambitnego pomysłu. - Oczywiście mam nadzieję, że przyjmujemy klasyczną strategię polowania w duetach?
- Tak. Ja zaganiam, ty łapiesz. - Powiedziałam, po czym ruszyłam wolnym truchtem w stronę zarośli, przykładając nos do śniegu. Nie trzymałam go długo, bo już po chwili zimny, biały puch podrażnił moją jamę nosową, powodując serię kichnięć. - Nie cierpię śniegu.
- Ja też nie. - Dodała Makka, starając się mnie dogonić. - Przeszkadza mi w chodzeniu. Mam długą sierść na łapach i podbrzuszu, gdzie robią mi się grudki i sierść staje się strasznie ciężka. Wolę wiosnę.
- Wiosna dla mnie jest nudna, tak samo jak jesień. Wolę pory, kiedy gwałtownie zmienia się temperatura. Zimę lubię, ale nie za ostrą, a lato uwielbiam od szczeniaka. Kiedyś lubiłam je, bo mam wtedy urodziny, ale teraz po prostu uważam je za najlepszą porę roku, już nawet pomijając ten dwudziesty pierwszy lipca.
- Wtedy masz urodziny? - Zapytała.
- Tak. - Odparłam. - A ty, kiedy je masz?
- Dziewiętnastego lutego. Środek mroźnej zimy.
- Współczuję. - Rzekłam. - Cicho, patrz.
- Jedzenie. Ostatnio coraz trudniej je zdobyć. - Odparła.
Naszym oczom ukazała się świeża padlina, która leżała na ziemi dopiero kilka minut. Była w idealnym, nienaruszonym stanie. Nie mogliśmy pozwolić przelecieć takiej okazji koło nosa, więc podbiegłyśmy do zmarłego jelenia i zaczęłyśmy go zjadać, aż do ostatniego skrawka mięsa. Po posiłku, Makka zapytała:
- Lost, wiesz może która godzina? - Zapytałam.
- Hmm, patrząc na słońce będzie coś około czternastej. A co?
- Za pół godziny muszę być u alfy na zebraniu. Potem mogę przyjść do twojej jaskini i powiem ci czego dowiedziałam się na twoje poprzednie zapytanie.
- Dobrze. Znajdziesz mnie na dole Krwawego Wodospadu. Mam jaskinię za ścianą wody. - Powiedziałam i pożegnałyśmy się.
< Makka? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!