sobota, 18 lipca 2015

Od Keeby - C.D. Diesel'a ''Bestia, którą się stałem''

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WYRAZY, OKREŚLANE MIANEM BRZYDKICH SŁÓW / PRZEKLEŃSTW. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!


Łapy Diesel'a uderzyły mnie w barki, kiedy ten, nacierając na mnie z całej siły usiłował mnie przewrócić. Nie tak prędko, pomyślałem odpierając atak i wbijając kły w jego bok. Co dziwne, wilczur nawet nie pisnął, zamiast tego, obrócił łeb w momencie, gdy usiłowałem wyrwać mu kawał mięsa z brzucha. Jego zębiska zatopiły się w moim karku, powodując jeszcze boleśniejsze zaciśnięcie szczęk. Kopaliśmy się, warcząc zajadle - żaden z nas nie chciał puścić uchwytu kłów, przez co krążyliśmy ściśnięci, usiłując jak najbardziej podrapać tego drugiego. 
W końcu, to ja szarpnąłem z całej siły, pozostawiając w ciele dawnego przyjaciela średniej wielkości, krwawiącą ranę. Wykorzystując jego tymczasowe zaskoczenie, uderzyłem głową do tyłu, zmuszając go do wypuszczenia mojego karku z pyska. Zakląłem cicho, czując jak mały płat skórny odrywa się, i spada we krwi na ziemię. 
- Ty nędzny robaku! - ryknąłem, natychmiast się obracając, jednak w tym wypadku to Diesel był szybszy, zanim zdążyłem zamachnąć się na niego płonącymi łapami, zaszarżował, przewalając mnie na ziemię. W miarę szybko zdołałem się odturlać, zanim pysk wilka, z którego kapała ślina zbliżył się do moich oczu. Natarł na mój grzbiet w momencie, gdy odskoczyłem w bok. 
Ha! Nie sięgnął, wyciągając się na glebie, jak to nazywał mój dawny trener. Skorzystałem z tej sytuacji, aby unieść go za kark, i przerzucić przez grzbiet. Na moją niekorzyść, kiedy przekoziołkował nade mną, jego hakowate pazury zadarły o moje plecy, uwalniając kolejne strużki krwi. 
Tego było za wiele.
W pół sekundy wykonałem obrót, złapałem go za pysk i przyciskając do starego drzewa, spalałem mu skórę na klatce piersiowej, wykorzystując rozżarzone łapska. W momencie, gdy ryknął z bólu i nienawiści, poczułem niezwykle silne uderzenie w bok. 
Siła uderzenia sprawiła, że całkiem zaskoczony, upadłem kilka metrów dalej. W pierwszym momencie sądziłem, że to Diesel użył jakiejś mocy, kończąc walkę fair-play. Można tylko wyobrażać sobie, na jak zdziwionego musiałem wyglądać, kiedy unosząc wzrok, napotkałem wilka, stojącego we wzbitych przez szarżę tumanach kurzu i zabrudzonych krwią płatków śniegu.
Muszę przyznać, że w pewnym sensie urzekł mnie widok ogromnej wilczycy - bo właśnie samicą okazał się być ów przybysz - stojącej na środku pola bitwy, z dumnie uniesioną parą skrzydeł... nie! Zaraz, tam były... dwie pary potężnych, czarnych skrzydeł! 
Rozdziawiłem pysk, spoglądając we wściekle czerwone oczy, z których unosiła się równie czerwona stróżka dymu. 
- Bro... Brokenheart? - usłyszałem głos niebieskiego wilka, opadającego w śnieg. A więc on ją znał... tchórz wezwał posiłki.
- Diesel? Wszystko w porządku? - podeszła do basiora i służąc mu skrzydłem podniosła go do pozycji siedzącej. Ja natomiast, półleżałem, rozkraczony na chłodnym puchu. Wilczyca zdawała się otrząsnąć, z wypowiedzianych przez siebie słów, tym razem nie czekając na odpowiedź - a więc? Czy ktoś mi powie, co się tu do cholery dzieje?! 
Spojrzałem ukradkiem na dyszącego wilka. Wbijał wzrok w łapy, nie mając ochoty odpowiadać. Podniosłem się, nie chcąc niczego po sobie zdradzać.
- Nie? - udała zdziwienie - dobrze. Ty wytłumaczysz się siostrze, nie mnie, a ty jesteś tu obcy, więc też czeka cię spowiedź u Alf. - rzuciła, powarkując w moim kierunku - ruszajcie się, nie zostawię was tu na chłodzie.
Diesel parsknął, jakby przypomniał sobie coś śmiesznego.
- Kto powiedział, że gdziekolwiek za tobą pójdę? - skusiłem się na tą kąśliwą uwagę. Natychmiast jej pożałowałem: przed sekundą obrócona tyłem wadera, dopadła do mnie i przytykając pazur do mojego gardła, zdołała przyprzeć mnie do drzewa tak, jak ja przed chwilą Diesel'a.
- A kto powiedział, że będę tolerować twoje zrzędzenie? - te słowa ugruntowały mnie w przekonaniu, że z Brokenheart nie warto dyskutować.

< Diesel? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!