Przyszedłem na świat w ogromnej, lodowej jaskini w samym środku ośnieżonego lasu około pięć minut po mojej siostrze, pięknej waderze o imieniu Sonea.
Po trochę ponad miesiącu rodzice zaczęli przygotowywać nas do dorosłego życia. Mną zajął się Akkarin, a wilczycą - Eloise. Ja uczyłem się przede wszystkim najważniejszych technik obrony na, umieszczonej na wschód od leża, arenie walk, ona - przygotowywania posiłków i urządzania grot.
Te wszystkie zajęcia trwały codziennie przez następne sześć lat i pewnie trwałyby nadal, gdyby naszej watahy nie opanowała epidemia czarnej ospy. Nasi rodzice padli jej ofiarą już po dwóch tygodniach. Wtedy też, zdając sobie doskonale sprawę, iż choroba ta może okazać się dla nich śmiertelna, po raz pierwszy zaczęli opowiadać nam o przodkach i wtedy dowiedzieliśmy się , że nasze korzenie sięgają legendarnej Watahy Krwawego Wzgórza.
Przez następny tydzień ta opowieść dosłownie mnie prześladowała. W końcu postanowiłem się jej poddać i wyruszyć do stada moich dawnych krewnych. Próbowałem nakłonić do tego także siostrę. Ona jednak stwierdziła, że jej obowiązkiem jest zostać tutaj i pilnować rodziców. Zrozumiałem jej decyzję i, choć z ciężkim sercem, odszedłem sam.
Po kilku dniach dotarłem do wysadzanej szmaragdami bramy, która miała przenieść mnie do upragnionego miejsca. Wkroczyłem w nią i...po chwili stanąłem przed wielkim, spadającym z gór wodospadem, obok którego przechadzała się piękna niczym wodna nimfa, szaro-biała wadera. Nie za bardzo, wiedząc dokąd mam się udać dalej i oczarowany jej dźwiękiem, zacząłem powoli kroczyć w jej stronę.
- Na imię mi Irand. Przybyłem właśnie z Watahy Górskiego Potoku, zwanej także Watahą Lodu w poszukiwaniu dawnych korzeni.- wyjaśniłem i zaindagowałem szybko z nadzieją w oczach. - Kojarzysz może waderę o imieniu Thea i jej partnera, Kinga?
<Piękna Ayoko, kontynuuj, proszę.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!