Urodziłam się. Nie miałam nawet otworzonych oczu. Byłam najsłabsza z miotu. Rodzice od razu wyrzucili mnie z domu. Przygarnęła mnie wtedy pewna staruszka. Miała na imię Lin. Była dla mnie jak babcia. Zajmowała się mną i troszczyła jak nikt nigdy. Bardzo ją lubiłam. Lecz nic nie mogło być w stu procentach szczęśliwe. Pewnej nocy obudziło mnie dziwne światło. To nie było światło... to był ogień! Staruszka pocałowała mnie w policzek i kazała uciekać w głąb lasu. Posłuchałam się jej. Nie wiedziałam o co chodzi. Kiedy się odwróciłam, ujrzałam jak moja Lin umiera. Została zabita przez wilki demony. Nie wiedziałam co mam robić. Moje ciało zamarło w miejscu. Łzy zaczęły spływać po policzkach. Miałam wtedy dopiero dwa miesiące. Nagle poczułam oddech na karku. Powoli odwróciłam się. Ujrzałam czarnego wilka. Ze strachu skuliłam uszy. Moje ciało znów zamarło w bezruchu. Moje oczy wpatrywały się w jego uśmiech.
- Choć ze mną.
Ja nawet się nie odezwałam. Ruszyłam z nim. Zajmował się mną i gdzieś prowadził. Nie był jednak tak miły jak Lin, ale nie miał też serca z kamienia. Nie raz miałam koszmary przez ten dzień. On wtedy robił herbatę i wtedy opowiadałam mu o śnie. Wtedy lepiej mi się spało. Codzienne podróże. Nigdy nie wiedziałam dokąd on mnie prowadzi. Podróż trwała miesiąc czasu. Jak zawsze koniec podróży musiał kiedyś gdzieś nastąpić. Wtedy się dowiedziałam gdzie mnie prowadził. Była to wataha. Tak, właśnie ta wataha.
- Idź i znajdź alfę. To twój nowy dom.
Ja na odpowiedź tylko kiwnęłam głową i podziękowałam. On na pożegnanie złożył pocałunek na moim czole. Ja odwróciłam się i zaczepiłam pierwszego lepszego wilka.
- Zaprowadź mnie do alfy! - powiedziałam donośnym głosem.
- Choć za mną.
Zaprowadził mnie do alfy. Alfa przyjęła mnie z otwartymi ramionami.
- Dziękuję Alois, że ją przyprowadziłeś. - odrzekła alfa. Basior kiwnął tylko głową.
- Dobrze więc jak się nazywasz? - zapytała.
- Nani.
- A więc, Nani, musisz teraz wybrać sobie mentora. Nie musisz się spieszyć oczywiście.
Kiwnęłam głową. Alois już właśnie zaczął wychodzi, a wtedy ja cicho powiedziałam.
- Może Alois?
- Chcesz by nim był Alois?
- Tak.
Alfa wyszła z jaskini, by załapać jeszcze Alois'a. Słyszałam czasem protesty basiora. Oboje wrócili.
- Choć mała. - odparł mało zadowolony basior. Mimo to ja się cieszyłam, że został moim mentorem.
( Alois? Czego mnie nauczysz ? Może napijemy się herbaty na miejscu? C: )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!