Po całym tym męczącym dniu, w którym tyle się wydarzyło, poszłam spać do mej nowiuśkiej, niezamieszkanej przez żadnego wilka jaskini, znajdującej się pod wodą. Od razu pokochałam to miejsce, ponieważ mogłam tym wypocząć i pomyśleć w samotności. Te wszystkie rozmowy i myśli z poprzedniego rozdziału o mej historii i o mym życiu, z moją pomocą odeszły w niepamięć i nigdy już nie powrócą. Nie umiałam nacieszyć się myślą, iż mam już rok i stałam się młodą, samotną waderą. Patrząc na przepiękne widoki w mojej jaskini, zasnęłam w ciszy i spokoju. Miałam ciekawy sen. Podróżowałam po świecie i widziałam sylwetkę wilka, był czarny i miał skrzydła. Ja na nowo byłam szczenięciem, którego rodzice zostali skazani na wygnanie i zginęli śmiercią męczenną. Innym słowy i w dużym skrócie, powróciły chwile z mojego trudnego dzieciństwa. Bałam się powrotu mych myśli. Tym razem poczułam ciężki oddech tego wilka. Był zdyszany. Już wiem, że faktycznie był to basior niewiadomego pochodzenia i wieku, większość informacji o nim jest nieznana, natomiast zwie się Lastbreath. On mi pomógł i mnie uratował. Później widziałam całe swe życie, do tego momentu było normalne, lecz pewnej nocy gdy już dorosłam i mieszkałam w nowej jaskini, co przedstawiało dzień dzisiejszy wszystko dookoła zanikło i zamieniło się w ciemność, a za mną pojawił się pewien czarno czerwony wilk posiadający skrzydła. Wydawało by się że mnie woła. Obudziłam się i spojrzałam w niebo. Była północ. Instynkt kazał mi wstać z posłania i wyjść z jaskini, a że on nigdy mnie nie myli, wykonałam tę czynność. Siadłam przed jaskinią i zastanawiałam się co robić. Wróciłam do jaskini i na jednej ze ścian wydrapałam pazurami taki napis: ''Jeśli to czytasz, znaczy że odeszłam. Nie przejmuj się, wkrótce wrócę. Niech ta jaskinia pozostanie zajęta, Star. Żegnaj!''. Poszłam do jaskini mojego byłego zamieszkania, zdążyłam zmarznąć idąc w stronę Szmaragdowych Gór. Po najeździe Klanu Wiecznego Lodu na tę dolinę, cała wataha została pokryta grubą warstwą puszystego białego śniegu, podobnie jak w innych słabszych watahach, mających do czynienia z Klanem Wiecznego Lodu. Gdy weszłam do jaskini mojego byłego zamieszkania, dostrzegłam moich śpiących przyjaciół i byłych współlokatorów. Podeszłam do mojej przyjaciółki i nachylając się nad jej łebkiem szepnęłam jej do ucha:
- Miłych snów...
To samo uczyniłam podchodząc do innych mieszkańców. Wychodząc z jaskini spojrzałam jeszcze raz w stronę śpiących wilków, i szepcząc słowa ''Przepraszam, nie mam wyjścia...'', uroniłam jedną, wielką, szkarłatną łzę, która spływając mi po policzku pozostawiła na ziemi ślad mojej obecności. Wychodząc z jaskini odeszłam myślami w moją naukę i czasy przyjaźni z Sheirą. Gdy odeszłam już dość daleko od mojej jaskini, nadszedł piękny lecz mroźny ranek. Nie odwracałam się już za Siebie, wiedząc, że to moje przeznaczenie. Wszystkie wilki, które spotykałam na swojej drodze patrzyły się na mnie w milczeniu. Miałam dosyć tej nowej, Aurelii, co prawda chciała mnie uratować, ale wkurzyła mnie myślą o pierzastym topielcu, czyli o mnie. Nawet nie zdążyłam spytać jej o imię, a wiem o niej wystarczająco dużo, wyczytałam to z jej myśli. Przygnębiona szłam przed siebie. Gdy byłam przy krańcu watahy, wytyczyłam siedem drzew i na każdym z nich wypisałam jedną literę, które po odpowiedniej kolejności czytania tworzyły następujące słowo: ''Powrócę''. Spojrzałam za siebie i spoglądając w głębię zimowego lasu, po pysku spłynęła mi wielka łza i obiecując sobie, że jeszcze tu wrócę, zrobiłam krok przed Siebie i odeszłam w zapomnienie, poza teren Watahy Krwawego Wzgórza, miejsca w którym się wychowałam, przeżyłam dzieciństwo, poznałam przyjaciół. W ciągu tych kilku chwil zastanowiłam się nad tym czy ktokolwiek będzie mnie wspominał i czy Sheira będzie tęsknić. Odeszłam za instynktem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!