poniedziałek, 20 lipca 2015

Od Diesel'a - C.D. Brokenheart ''Bestia, którą się stałem''

Poprzednie opowiadanie

Broken kiwnęła głową, nie mając nic więcej do powiedzenia i sygnalizując tym samym, że rzeczywiście nie chce żadnej rozmowy, gdyż nawet się nie odezwała. Poprowadziłem ją na nasz najlepszy teren łowiecki, na który wstęp miały tylko wilki ze stanowiskiem polującego. Obydwoje posiadaliśmy takie stanowisko, gdyż Broken zaraz po ponownym dołączeniu do watahy została atakującą, ponieważ jej stara pozycja została już zajęta przez Sheirę, obiecującego łowcę, który swój fach w krótkim czasie, a mówiąc dokładniej, w ciągu roku, opanował do perfekcji. Przemierzaliśmy ośnieżony Las Dusz, który na każdym naszym kroku rzucał cień drzewami, które do niego należały. I nagle słońce poraziło nas w oczy, gdyż wyszliśmy na ogromną polanę, gdzie było wyraźnie widać widnokrąg. Łąka Snów, cudowne miejsce, a zarazem pastwisko największego stada saren na terenach naszej watahy. Tutaj polować mogli tylko wybrani, od kiedy zaczęło brakować jedzenia.
 - Coś niezbyt urodzajne to stado, o którym mówią wszyscy. - Mruknęła.
 - Trochę się zmieniło podczas twojej nieobecności. - Odparłem. Pomyślałem, że nie zanosi się na dłuższą rozmowę. To była tylko krótka wymiana zdań.
 - Mhm. Widzę, że na gorsze. - Rzekła niezadowolona, na co tylko kiwnąłem głową. Ta spojrzała na mnie. Na polowaniu rozumieliśmy się bez słów, co potrafiło niewiele wilków, ale my byliśmy przecież profesjonalistami, przecież Broken też była kiedyś przywódczynią. Więc kiedy tylko nasze spojrzenia trafiły na siebie, wiedziałem dokładnie co mam robić. Ruszyłem w stronę stada, chcąc oddzielić jednego z osobników i pozwolić Broken go zaatakować. Zrobiłem to bez większego problemu, wszystkie jelenie pognały kilka metrów dalej, natomiast jeden, tępy osobnik, który miał jeszcze białe plamki na ciele, sygnalizujące, że jest młody, zgubił rytm i w panice uciekał na oślep, czyli w zupełnie innym kierunku. Co jakiś czas, podczas mego pościgu, atakowałem go, aby wiedział, że ma przechlapane. Zastanawiałem się tylko, gdzie jest Brokenheart, gdyż nigdzie jej nie widziałem i nie wyczuwałem też jej zapachu. I właśnie wtedy, kiedy oddaliłem się lekko od zdobyczy, coś spadło z nieba prosto na biedne zwierze, a krew i flaki rozprysnęły na wszystkie strony. Nie spodziewałem się, że kiedy otrę oczy z krwi, ujrzę czerwono-czarną Broken, która już odwraca jelenia w taki sposób, aby łatwiej było dorwać się do pysznego mięsa, czyli na bok. Uśmiechnąłem się pod nosem i zabraliśmy się do jedzenia. 
 - Gdzie się tego nauczyłaś? - Zapytałem. - Nigdy nie widziałem czegoś takiego i tak skutecznego. Niesamowite...
 - To nieistotne. - Odparła, przełykając kąsek mięsa. Westchnąłem ciężko.
 - Ty rzeczywiście nie masz ochoty rozmawiać. - Stwierdziłem i oderwałem spory płat mięsa z kości udowej młodego, upolowanego przez nas, a właściwie przez Broken jelenia. Nie otrzymałem odpowiedzi na to stwierdzenie, więc postanowiłem, że zamknę już pysk i nie będę jej w żaden sposób prowokować, ani zachęcać do rozmowy. Właśnie skończyliśmy obgryzać kości, kiedy postanowiłem jednak przerwać panującą między nami ciszę.
 - Co teraz? - Zapytałem, nawet na nią nie spoglądając.

< Brokenheart? Sorry, że nie napisałam wczoraj, ale się nie dało >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!