Kiedy Diesel przystanął w pobliżu Keeby, obrzuciłam jaskinię przelotnym wzrokiem po czym zwróciłam się do chłopców:
- Pójdę do Star pierwsza. A wy lepiej szykujcie przemowę - rzuciłam, wkraczając do ciemnego wnętrza. Na moje szczęście, Star jeszcze nie spała, stała tyłem do mnie, wpatrzona w ścianę. Odchrząknęłam, a samica podskoczyła nieco wystraszona.
- Przepraszam, że przeszkadzam o tej porze
- Brokenheart! Wróciłaś? Oh, jasne, nic się nie stało - odetchnęła z ulgą i dokładnie mi się przyjrzała
- Mam nadzieję, że znajdzie się tu jeszcze miejsce dla mnie, choć nierozważnie porzuciłam ten dom - wypowiedziałam beznamiętnie
- Oczywiście, Wataha Krwawego Wzgórza już na zawsze pozostanie twoim domem, nie ważne ile razy zbłądzisz - w jej głębokich słowach kryła się nuta tęsknoty, jakby wspomnienia odżyły w jej sercu. Przez ostatnie tygodnie jakoś tak nie było, pomyślałam, ale zdążyłam ugryźć się w język, zanim wyrzuciłam z siebie cokolwiek głupiego.
- Dziękuję i... jeszcze jedno, zanim w końcu pozwolę ci w spokoju spędzić noc: przyprowadziłam twojego brata, lał się z jakimś dawnym przyjacielem.
- Doprawdy? - Star zmrużyła oczy lekko zawiedziona, ale zaraz się uśmiechnęła - dzięki za informacje. Chętnie sobie z nim porozmawiam...
Skinęłam jej głową, życząc dobrej nocy po czym upuściłam jaskinię i skierowałam się do tej, którą zamieszkiwałam przed odejściem. Idąc, rzuciłam basiorom krótkie spojrzenia
- Wasza kolej. - mruknęłam, niechętna do dalszej rozmowy.
***
Noc minęła w kilku następnych godzinach. Niewiele spałam, więcej myślałam nad swoją egzystencją i tym, czy w ogóle ma ona jakąś sensowną przyszłość. Być może to ta Wataha stanowiła klucz do szczęścia, nie mam pojęcia, lecz nie chcąc bardziej się przygnębiać, uniosłam leniwie ciało i strzepując pył ze skrzydeł, skierowałam swe kroki przez Kanion Samotnej Gwiazdy. Nie wiem co mną kierowało, ale nie bacząc na powitania innych, w większości obcych mi wilków udałam się do Rajskich Ogrodów, gdzie zamierzałam spędzić poranek w towarzystwie uśpionych pod grubą warstwą puchu kwiatów.
Nie minęła godzina, kiedy mój spacer został zakłócony przez obecność pewnego wilka. Basior szybko dorównał mojemu krokowi, wczorajsza agresja całkowicie z niego wyparowała, oczy odzyskały naturalną barwę przez co wilczur stracił straszny oszałamiający wygląd.
- Cześć - mruknęłam, idąc trochę szybciej. Miałam nadzieję, że zrozumie iż nie było to powitanie. Diesel nie odpuścił.
- Witaj Brokenheart. - odparł, wyrównując krok - mam nadzieję, żę ci nie przeszkodzę, ale chciałem ci podziękować... wczoraj zachowałem się jak kompletny kretyn. Pewnie gdyby nie ty, z Keebą byśmy się tam pozabijali.
- Widziałam. Tylko nie myśl sobie, że jeśli raz uratowałam ci zad, możesz na mnie polegać jak na przyjacielu - parsknęłam, przewracając oczami - ale, skoro Keeba twierdzi, że nie warto się z tobą przyjaźnić, to co ja mam do gadania?
- Hę? - zdziwił się, ale natychmiast przypomniał sobie wczorajsze stwierdzenie czerwonego wilka - możemy o tym teraz nie mówić? Nie chcę chrzanić sobie i tobie następnego dnia.
- W takim razie proponuje ci odejść jak najdalej - poradziłam mu, nadal nie zwalniając: każdy normalny wilk od razu zdałby sobie sprawę, że nie chcę z nikim rozmawiać, skoro nie zwalniam do spacerowego kroku
- Zawsze byłaś taka oschła? - westchnął - chciałem zapytać, co działo się w czasie, kiedy cię nie było.
- Nic ci do tego, a jeśli twoja siostra ma sprytny plan wyciągnięcia ze mnie jakichś informacji dotyczących Watahy, w której przebywałam, to powiedz jej, że ode mnie niczego się nie dowie - warknęłam ostrzegawczo
- Chyba żartujesz. To nie moja siostra mnie na ciebie nasłała. Przyszedłem po prostu na spacer! - odpowiedział urażony - zapytałem z czystej ciekawości, to dla ciebie coś nowego?
- Posłuchaj mnie raz a uważnie - krzyknęłam zatrzymując się - nikt się mną nigdy nie interesował i wcale tego nie potrzebuję! Nie potrzebuję żadnego natręta, udającego mojego przyjaciela, nie potrzebuje troski, podziękowań ani zmartwień, nie potrzebuje zaproszeń ani zbędnych gadek, rozumiesz to?! Odwal się ode mnie! - zakończyłam z krzykiem po czym ruszyłam dalej przed siebie, potrząsając głową z oburzeniem.
Diesel nie szedł za mną. Zniknął gdzieś za zasłoną śniegu a ja zastanawiałam się czy słusznie wykrzyczałam mu to w twarz. Jak się okazało, miałam okazję to sprawdzić, albowiem niebieski wilk pojawił się już po chwili. Zatrzymał mnie, burząc moje wątpliwości głębokim spojrzeniem. Stanęłam jak wryta, po raz pierwszy pozwalając aby emocje mnie sparaliżowały. Wystraszyłam się, taka była prawda.
- Nie Brokenheart. To jest Wataha, Wataha powinna być twoją rodziną, a w rodzinie nikogo się nie odtrąca i nikomu nie pozwala się zniknąć w zapomnieniu. Wiem, jak musisz się czuć po ciężkiej przeszłości, ale proszę, nie odrzucaj wszystkich tylko ze względu na dawne urazy. Nikt z nas nie chce, abyś pewnego dnia została znaleziona w kawałkach na dnie kanionu. Chcę rozmowy, niczego więcej. I doskonale wiem, że w głębi serca chcesz czyjegoś towarzystwa. Skończ się ukrywać, przynajmniej na chwilę - z każdym słowem jego ton łagodniał, a ja zdawałam sobie sprawę, że w tym wypadku, gniewem niczego nie rozwiążę.
- Nie chcę rozmawiać. - powiedziałam cicho
- Więc pozwól, że zaproszę cię na polowanie. Ponoć masz do tego smykałkę, a na pewno jesteś głodna... no i... nie będziesz musiała z nikim rozmawiać - po tych słowach, kąciki jego ust uniosły się ledwo zauważalnie.
< Diesel? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!