Nagłe uderzenie w śnieg i rozpęd, z jakim w niego wpadłem spowodował, że niczym torpeda poleciałem po prostej linii raniąc sobie grzbiet i pysk. Z ledwością udało mi podnieść się i obrzucić wzrokiem cały otaczający mnie teren: w pierwszej chwili krystalicznie biały śnieg kół mnie w oczy, zmuszając do wielokrotnego mrugania. Poza kilkoma bezlistnymi drzewami, a raczej ich szkieletami dookoła było pusto, a ośnieżona łąka powodowała złudne uczucie bezsilności. Spojrzałem przez ramie, sprawdzając miejsce, w którym otworzył się portal.
Tak o, wyrwa, którą zrobiłem lecąc rozpędem przez śnieg zaczynała się w pewnym miejscu, w samym środku pola. Niewielkie plamy krwi stanowiły jedyne urozmaicenie w tym obcym świecie. Westchnąwszy, ruszyłem na wschód, chodź tak na prawdę nie wiedziałem skąd to wiem; promienie słońca ledwie prześwitywały przez zasnute ciężkimi chmurami niebo. Z tej perspektywy, tylko intuicja mogła podpowiedzieć mi, który kierunek obrać.
Zimny wiatr starał się spotęgować uczucie przygnębienia towarzyszące mojemu marszowi, jednak ja nie mogłem pozwolić sobie na jakiekolwiek rozważania. Liczyło się tylko jedno. Dorwać Diesel'a.
Przyśpieszyłem kroku, nie chcąc napatoczyć się na jakieś wilki z obcych Watah. Śmierć, której winien byłem duszę doskonale mnie doinformowała; powiadomiła o obecnym stanie panującym w tym świecie, dowiedziałem się o mieszkających tu Watahach, które w większości są do siebie wrogo nastawione. Obraz Watahy Lodu, najpotężniejszej z nich wszystkich był dużo pocieszniejszą rzeczą niż wieść o Watasze Krwawego Wzgórza, której szeregi zostały ostatnio przerzedzone.
Sam zawsze wolałem być po stronie zwycięzców, ale kto powiedział, że aby w końcu złapać za kark tą niebieską wiewiórkę, trzeba gdziekolwiek dołączyć?
Nikt nie zabroni mi pozostać wolnym.
Jedyną rzeczą, która mnie obecnie zastanawiała była domniemana konsekwencja odebrania duszy: Śmierć dała mi informacje oraz bilet do Ziemi Wojny. Bilet tylko w jedną stronę. Mroczny kosiarz napomknął coś o fazach księżyca, o Czerwonym Księżycu, czy czymś takim. Hah, nie mam pewności, bo wtedy już go nie słuchałem: prawdę mówiąc, miałem dość ględzenia tej kupy kości i zbytnio cieszyłem się nowymi możliwościami. Zmuszę Diesel'a do przyznania, że odszedł z własnej winy. I dopiero wtedy, w domu będą mnie przepraszać. Niech gnomy gadają, potem będą się łasić.
Ziewnąłem, czując w powietrzu niezbyt miłą atmosferę. Coś się działo, a ja nie zauważyłem zmian w otoczeniu, przez to całe myślenie.
Las zaczął gęstnieć, ogołocone z liści drzewa zamarły w bezruchu, nie śmiąc poruszyć choćby gałązką, ich poorane bliznami przeszłości twarze, wykrzywiły się w wyrazie strachu. Niewidoczne niebo zdawało się ciemnieć, choć może to chmury stały się bardziej granatowe? Nie wiem, nie czułem się bezpiecznie.
Łapy zadrżały mimowolnie, a strach spotęgował się w gardle, wypychając mi język na wierzch.
Dudnienie w głowie stawało się nie do zniesienia, nie rozumiem o co chodzi, przecież przed chwilą nic się nie działo! Przyśpieszony oddech sprawił, że zrobiło mi się gorąco, z niewielkiej rany na pysku i grzbiecie spłynęła krew, łapy zatliły czerwienią, a śnieg topił się u moich łap.
Rozrywający ból - tak można było to nazwać, zaczął się w łapach powodując wrażenie zrywania ścięgien, kości zadrżały a nienawiść zastąpiła trzeźwe myślenie. Dopiero, kiedy zdałem sobie sprawę co było ceną za oddanie duszy, usłyszałem za sobą oddech. Stojąc na dłuższych łapach zobaczyłem jednocześnie dwie rzeczy:
Niebieskiego wilka stojącego w postaci podobnej do mojej, oraz dwa księżyce jeden po jego stronie, drugi po mojej. Dopiąłem swego, odnalazłem Diesel'a, chyba, że to on znalazł mnie?
- Znów spotykamy się w lesie, nie sądzisz? Tym razem nie uda ci się z niego uciec! - krzyknąłem, a z łap wysunęły się większe, ostrzejsze pazury.
< Diesel? Mam nadzieję, że nie przeszkodzi Ci C.D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!