środa, 22 lipca 2015

Od Patton'a - C.D. Makki ''Mroźne szczyty''


Kiedy Makka pozwoliła mi pobiegać trochę po okolicy, ucieszyłem się, wiedząc, że nareszcie mogłem dać upust wszystkim negatywnym emocjom, które związane były przede wszystkim z tym, że szła z nami Nina, która wiedziała za dużo. Nie bałem się rozpędzać do pełnych prędkości, gdyż super szybki slalom między drzewami sprawiał mi niesamowitą przyjemność. Ten dźwięk, gdy mijało się drzewo sprawiał, że na moim pysku gościł uśmiech. Rozpędzając się, wbiegłem szybko na jedno z drzew i ostrymi pazurami, wyposażonymi w drobne haczyki na końcach, pomagałem sobie we wspinaczce, która nie trwała długo. Z gałęzi podziwiałem rozległy las, w jednym miejscu dostrzegając wyrwę, prawdopodobnie będącą polaną. Jak wie większość doświadczonych myśliwych - gdzie polana, tam i zwierzyna łowna. Jedynym warunkiem, który polana musiała spełniać, by stać się interesującą dla saren i innych leśnych ssaków, była oczywiście obecność trawy. Już z daleka dostrzegłem, że część polany jest pokryta trawą, więc uznałem, że będzie tam dużo jedzenia. W naszej watasze było coraz ciężej o świeże jedzenie, większość myśliwych nie mających znajomości oraz odpowiednich stanowisk, musiała się zadowalać padliną, a i ci wybrani nie zawsze mieli szczęście, wliczając w to również wilki wyższej rangi, takie jak ja, Makka czy Star. To byłby mój pierwszy posiłek od kilku dni, rozmarzyłem się więc na myśl o wgryzaniu się w mięso dorodnego jelenia i upajanie się jego krwią. Wysłałem więc do moich towarzyszek telepatyczną wiadomość, mówiącą, aby jak najszybciej tu przybiegły. Po kilku minutach moim oczom ukazała się lekko zdyszana Nina, a wkrótce również Makka. Uśmiechnąłem się do partnerki i z gracją zeskoczyłem z drzewa, robiąc przy okazji salto i elegancko lądując na czterech łapach w śniegu, który sięgał mi do klatki piersiowej, czyli gdzieś do połowy ciała.
 - Co ciekawego zobaczyłeś Pattonie? - Zapytała Nina.
 - Miejsce, gdzie się najemy. - Odpowiedziałem. - Nina, ty nie masz dostępu do żadnych terenów łowieckich poza ogólnodostępnymi?
 - Niestety nie. Ale wy macie, nie? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
 - Rzeczywiście, ale i tam ciężko w tej chwili o dobrą zwierzynę. Odkryliśmy więc nowy teren łowiecki, a to miejsce nie należy do żadnej watahy, więc możemy je przyłączyć do naszych granic. - Oznajmiłem i ruszyłem w stronę tego miejsca. - Kto jest chętny na małe polowanie?
 - Chodźmy. - Rzekła Makka i pobiegła przodem, jednak łatwo i szybko udało mi się ją wyprzedzić. Uznałem, że nie będę czekać na dziewczyny, które znów mnie spowalniały. Umiałem przekroczyć przecież barierę światła i dźwięku, więc szybkie zaatakowanie jednej z pasących się tam łań nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Po prostu podbiegłem będąc niezauważalnym dla wszystkiego dookoła i robiąc jedynie hałas, który jeszcze bardziej zdezorientował zwierzęta. Rzuciłem się na najbliższego osobnika i powaliłem go na ziemię. Wtedy dogoniła mnie Makka i przegryzła wierzgającej sarnie tętnicę, zakańczając jej żywot. Nina dobiegła niedaleko za nią. Wszyscy najedliśmy się upolowaną zdobyczą i ruszyliśmy w dalszą wędrówkę. Postanowiliśmy się rozdzielić, a za punkt zbioru uznaliśmy wielki, pokryty niemalże czarną korą dąb, rosnący między zgrabnymi, wysokimi sosnami, wyglądającymi przy nim jak zapałki. Biegałem w śniegu rozkoszując się brakiem żadnych ograniczeń, a dziewczyny również się rozdzieliły. W razie, gdyby ktoś znalazł coś ciekawego, miał za zadanie wysłać telepatyczną wiadomość do pozostałych. Po około piętnastu minutach biegu z pełną prędkością wśród różnorakich drzew, otrzymałem taką wiadomość od Niny, więc natychmiast ruszyłem w jej stronę. Zamknąłem oczy i wdychałem świeże, czyste, leśne powietrze, będące moim ulubionym rodzajem. I wtedy, kiedy nierozważnie skakałem wśród śniegu i drzew, wpadłem na pędzącą Makkę.
 - Ty nigdy nie wydoroślejesz. - Prychnęła, otrzepując się z nadmiaru śniegu.
 - Maruda z ciebie. - Uśmiechnąłem się. - Ścigamy się?
 - Bardzo śmieszne. Oczywiste, że wygrasz. Teraz pobiegniemy powoli, tak, żebym to ja przybiegła pierwsza. - Zaśmiała się i zaczęliśmy wolno biec w stronę Niny, co jakiś czas uderzając o siebie i stykając się bokami. Nagle Makka wpadła na szalony pomysł zrewanżowania się i popchnęła mnie na tyle mocno, że straciłem równowagę i wylądowałem w zaspie. Kiedy stała nade mną i śmiała się, pociągnąłem ją za łapę, przez co wylądowała w śniegu, a jej pysk znajdował się blisko mojego. 
 - Kocham cię. - Powiedziałem i pocałowałem ją delikatnie. - Chodźmy, bo nasza odkrywczyni pewnie już się niecierpliwi. Swoją drogą, ciekawe co znalazła. - Dodałem i rozpoczęliśmy dalszy bieg w stronę białej wilczycy, która już nas oczekiwała.

< Nina, co znalazłaś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!