piątek, 3 lipca 2015

Od Gustawa - Śmierć Ginewry

   Trzymałem umierającą partnerkę, Ginewrę, za łapę i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Czy powinienem zrzucić z szyi Wilczy Nieśmiertelnik i zginąć razem z nią, czy też pozostać wiernym stróżem jej ogrodu? Póki co stwierdziłem, że wybiorę to drugie, ale kiedy tęsknota całkowicie wypali mnie od środka, pozbędę się tego żelastwa z szyi i umrę ze starości, w ciszy, we własnym łóżku bądź w ogrodzie.
 - Wiem o czym myślisz. - Odezwała się Ginewra, ściskając mocniej moją łapę. - Musisz tutaj zostać, żeby nasza córka była bezpieczna. Flash to dobry wilk, ale przyda jej się ojcowskie wsparcie, kiedy mnie tu zabraknie. 
 - Spełnię każde twoje życzenie, kochanie. - Uśmiechnąłem się do niej i pogłaskałem po policzku, wycierając przy tym jej łzę.
 - Więc nie opłakuj mnie za bardzo. - Odpowiedziała, po czym zwróciła się do Makki, która cały czas siedziała obok Ginewry, po przeciwnej stronie. - Mam nadzieję, że będziesz godną zastępczynią i uratujesz wiele wilków, uzdrowicielko.
 - Zrobię wszystko co w mojej mocy. - Szepnęła Makka i uroniła kilka łez.
 - *Na pewno nic nie idzie zrobić?* - Zapytałem Makkę przez telepatię, aby Ginewra tego nie usłyszała. Wolałem aby to była tajna rozmowa.
 - *Wybacz, ale z takim silnym rodzajem magii nikt nie miał jeszcze do czynienia. Nawet ty.*
W tej chwili Star wkroczyła do jaskini, pozostawiając swojego kompana na zewnątrz.
 - Mamo... - Szepnęła i usiadła obok mnie.
 - Córciu... opiekuj się watahą... i tatą. - Powiedziała Ginewra.
 - Dobrze, mamo. - Rzekła i przytuliła się delikatnie do białej wilczycy.
 - I niech ci się powodzi z Flash'em. - Ginewra uśmiechnęła się szeroko, na co Star otworzyła oczy ze zdziwienia. - Widziałam jak na niego patrzysz, kochana.
Rozmawialiśmy jeszcze na najprzeróżniejsze tematy, a cała rozmowa trwała jakieś pół godziny. Po tym czasie moja partnerka zaczęła strasznie kaszleć, bardzo mocno ścisnęła moją łapę. 
 - Gorąco mi. Chodźmy na spacer. Sami. - Powiedziała. 
 - Ale Ginewro, nie możesz... - Rzekła Makka, próbując jakoś zaradzić sytuacji.
 - Proszę. - Odparła, resztkami siły wstając z posłania.
Zabrałem Ginewrę na spacer do Pustynnego Gaju, który teraz przypominał raczej lodowe pustkowie. Ginewra położyła się na ziemi, a ja tuż obok niej, starając się ogrzać ją własnym ciałem. Położyła głowę na mojej szyi i zasnęła... wiecznym snem. Nie umiałem spełnić próby Ginewry, gdyż długo opłakiwałem ją, wciąż mając jej głowę na swojej szyi. Zanim zmarła zdążyła jeszcze powiedzieć, że mnie kocha...

***

Podążałem w stronę Pustynnego Gaju, czyli ogrodu Ginewry. Była już od tygodnia zakopana kilka metrów pod powierzchnią. Łapą dotknąłem nagrobka i zabrałem się do pracy. Musiałem wykuć w skale jaskinię, w której będę mógł mieszkać. Co jakiś czas na grób przychodziły wilki, by opłakiwać przywódczynię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!