Gdy następnego ranka wstałam obudzona promieniami słońca zalanego przez poranną mgłę dochodzącego zza ścian naszej jaskini, zauważyłam iż moi przyjaciele jeszcze śpią. Sheira i Wintry spali jak zabici. Wyszłam przed jaskinię i wpatrywałam się w niebo podziwiając błyszczące promieniami słońce okalające swym ciepłem nasz szary świat. Poranki z takim widokiem na tym szarym świecie nie są już porankami straconymi. Szarość powolnie przemija wybudzając ze snu kwiaty i rośliny. Ziemia na terenie tej watahy zaczyna tętnić życiem. Z piersi ziemi tryska radość, wieczna radość nadająca początek życia. Ptaki zaczynają nucić pieśni a kwiaty kwitną na nowo. Z całej ziemi wypływa woń najrozmaitszych przepięknych zapachów. Tej chwili nie da się zapomnieć. Gdy cała polana błyszczy mieniąc się złotem i rozciąga nieskończenie daleko wśród śpiewu ptaków i szumu wiosennych liści powiewających delikatnie na wietrze a wszystkie zwierzęta wychodzą z ukrycia wszystko zaczyna się na nowo. Ten cykl trwa każdego wiosennego poranka, a za każdym razem jest co raz piękniejszy. Dla takiej chwili chce się żyć wiecznie. I pomimo iż to się powtarza, to wciąż każdego zachwyca. Słońce delikatnie ogrzewa twe ciało, a wiatr kołysze cię do snu. Zasypiasz i budzisz się na nowo, patrząc z jeszcze większym niedowierzaniem na to samo słońce, które zbudziło cię poprzedniego ranka i zastanawiając się jak taka gwiazda pełna ognia i rozgrzana do czerwoności może ogrzać tak małą w porównaniu z nią ziemię i jej nie spalić, a tylko ogrzać. Jednak nikt tego nie odkrył. Ta wspaniała chwila dobiegła właśnie końca, a wszystko powróciło do normy. Nagle wstałam i nie wiedziałam co się dzieje. Biegłam, coś kazało mi biec. Słyszałam wiele razy jak inne wilki nazywają to coś ''instynkt''. Po kilku minutach drogi dobiegłam na polankę, po której kicał tylko jeden zajączek. Po chwili namysłu pobiegłam w jego stronę. Nie miałam złych zamiarów, chciałam się tylko pobawić. Dogoniłam go, a później zaczęliśmy biegać. Chciałam go złapać, gdy nagle coś wyskoczyło mi zza grzbietu. Byłam tak przestraszona ,że przypadkiem wystrzeliłam ognisty dysk. Trafił on w drzewo, które pod ciężarem ognia przewróciło się na małego zajączka. Pobiegłam aby go uratować, niestety nic nie dało się zrobić. Gdy zobaczyłam małego zajączka przygniecionego drzewem, zaczęłam nad nim rozpaczać. Musiałam się opanować, opanować siebie i żarzące się we mnie emocje. Pomyślałam o kimś kto mógłby mi pomóc, a tą osobą z mojego punktu widzenia był Wintry. Tylko on mógł mi pomóc. Zaczęłam biec, zrobiłam mały wyskok i rozłożyłam swe wielkie i piękne skrzydła i uniosłam się w powietrzu. Nauczyłam się latać, robiłam to lekko jak piórko, ale i dumnie jak ptak. Leciałam do domu. Rozmyślałam o cieple, o porannym wiosennym słońcu, o ogniu. Potem zobaczyłam sylwetkę wilczycy, była piękna i szła z wielką dumą i powagą. Rozkładała swe wielkie i piękne skrzydła, z których wypadały piórka. To byłam ja. Moją uwagę przykuło jedno maleńkie piórko, zaczęło płonąć rozżarzone. Nagle poczułam ciepło, to ciepło stawało się coraz mocniejsze aż zaczęło palić. Obróciłam się i spostrzegłam że moje skrzydła płonęły, robiłam się ciężka aż w końcu upadłam, na szczęście miałam miękkie lądowanie, wylądowałam w wodzie, jak się później okazało w niewielkiej kałuży przy naszej jaskini.
- Wintry! Wintry! Wintry! - krzyczałam jak najgłośniej aby tylko mnie usłyszał.
Wintry nie odpowiadał przez dłuższy czas, wtedy zawyłam. Myślałam że to nie pomogło. Położyłam się na ziemi i czekałam. Nagle coś dotknęło mojej łopatki. Odwróciłam się błyskawicznie i zobaczyłam Wintry'ego. Znów się tak przestraszyłam, że zaatakowałam, tym razem użyłam wodnego sztyletu. Wymachnęłam mu nim nad głową rozkojarzona.
- Wintry! Pomóż mi! - krzyczałam ostatkiem sił.
- W czym mam ci pomóc?
- Ja chcę się tego pozbyć!
- To twoje moce, nie da się ich pozbyć.
- A da się z tym cokolwiek zrobić?!
- Mogę cię tylko nauczyć panowania nad tym.
- Dobrze, zgadzam się.
- Jutro pomyślimy, dobrze?
- Dobrze... niech będzie...
***
Przez cały następny dzień, Wintry uczył mnie panować nad mocami które już odkryłam, a Sheira koniecznie chciała z nami iść, więc poszła i obserwowała nas. Ale musiała to robić z bezpiecznej odległości, abym jej nie zraniła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!