Biegłem przez jakiś porąbany las. Było duszno, a na niebie wisiał sufit burzowych chmur. Zaraz będzie padać, a ja nawet nie wiem gdzie jestem. Pierwsze krople poczułem na pysku. Potem kolejne na ogonie i tak dalej. W końcu rozpadało się na dobre. Miałem wrażenie, że jestem jakąś gąbką, bo w ciągu niecałej minuty całe moje futro przesiąkło wodą. Rozejrzałem się za czymś, co mogło posłużyć za schronienie. Jakieś piętnaście metrów dalej był niewielki występek skalny, pod którym było coś w rodzaju małej jamy. Ruszyłem w tamtą stronę.
Była niewielka, ale póki co wystarczyła mi. Spojrzałem mętnie w deszcz. Wyglądał jak ściana wody, nigdzie nic nie było wyraźne. Nagle zobaczyłem jakiś jasny kształt pędzący w moim kierunku, a po kilku sekundach do mojego schronienia wpadła jakaś wadera. na pierwszy rzut oka widać było, że jest niepoprawnym optymistą. Pomimo tego, że cała była przemoczona, uśmiechała się szeroko.
- Hej, mogę się dołączyć? - zapytała radośnie
- Skoro musisz...
Nie byłem zbytnio zadowolony z faktu, że będę mieć tutaj jakieś towarzystwo, no ale cóż, nie będę jej przecież na deszcz wyganiał, mam coś na kształt serca. Ona patrzyła na mnie dosyć dziwnie, może zaskakiwał ją fakt, że nie wszyscy są weseli w tak ponury dzień.
- A ty co taki smutny? - zapytała
- Bo nie mam powodów do radości.
Spojrzałem jej prosto w oczy i wtedy to poczułem. Znalazłem tą jedyną istotę na ziemi. Znalazłem moją ofiarę. Ale dlaczego akurat ona? Czemu musiało trafić na takie wiecznie uśmiechnięte coś? Nie będę miał serca jej zabić. Wstałem i powoli wyszedłem z mojego tymczasowego schronienia. Deszcz dalej padał jak szalony, a ja szedłem w świat ze świadomością, że to nic mi teraz już nie da spokoju dopóki jej nie zabiję. W pewnym momencie usłyszałem za sobą jej głos.
- Gdzie ty idziesz?
Tym razem jednak nie miałem chęci jej odpowiadać.
<Ilia? Tak, nie mam pomysłu.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!