*Następnego dnia*
Poranek zaczął się jak zwykle od wypicia herbaty. Alois zaprowadził mnie pod grotę Irand'a. Przyszliśmy tam, ponieważ miałam mieć moją pierwszą lekcję walki. Nie mogłam się doczekać.
- Odbiorę ją o 16. - rzekł Alois.
- Dobrze. - Odparł Irand. Patrzyłam się na mentora, jak wychodzi. - Nani, chodźmy już. - Popatrzyłam na nauczyciela i kiwnęłam głową. Szłam zaraz za nim. Nagle stanęliśmy przed workiem treningowym. - Masz walić w ten worek z całej siły. - Na początku szło mi kiepsko. Mimo, że uderzałam z całej siły on nie drgnął. Usiadłam i spuściłam głowę. Irand podszedł do mnie i powiedział. - Wstań. Wystarczy, że raz go poruszysz.
Wstawałam. Byłam zła na siebie, że jestem taka słaba. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Cały ten gniew gromadził się we mnie. Walnęłam już po raz ostatni w worek z całej siły mojej złości. Łapa moja wcelowała w sam środek celu. Poruszył się tak, że uderzył z hukiem o ścianę. Wilk podszedł do mnie.
- Dobra robota Nani.
Położył łapę na moje ramię. Walnęłam go.
- Nie dotykaj mnie! - wykrzyczałam.
- Nani! - Złapał mnie za łape. - Puszczaj!
Irand ponownie ode mnie dostał. Zaczęła się walka. On chciał mnie zatrzymać, a ja uciec. Jedynym rozwiązaniem była walka. Kiedy on chciał na mnie skoczyć, by złapać, robiłam szybkie uniki. Kiedy leżał skorzystałam z okazji i przeskoczyłam go i uciekłam. Kiedy wybiegłam z jaskini ujrzałam Alois'a. Nie zatrzymywałam się jednak.
- Nani... Nani! - Zanim się zorientował, że to ja zdążyłam uciec na jezioro. Lecz on mnie znalazł. - Nani.
- Zostaw mnie! - krzyczałam.
- Co się stało?
- Idź sobie! - roniłam coraz więcej łez. Kiedy mentor podszedł jeszcze bliżej zaatakowałam go. Moje pazury nie były duże. Mimo to były ostre. Z ran zaczęła płynąć krew. Były to jednak bardzo małe rany, którymi się nie przejmował. Alois mnie złapał. Przytulał z całej siły. Ja mu wbijałam pazury w ramiona. - Zostaw mnie! Puszczaj! - Cały czas próbowałam się wyrwać. Nagle usłyszałam melodie ze skrzypiec. Słyszałam ją tylko ja. Uspokoiłam się. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż wcześniej. - Alois! - On nadal mnie przytulał. - Alois. Cieszę się, że jesteś.
- Nani...
Zobaczyłam, że na twarzy basiora pojawił się uśmiech radości. Postawił mnie na ziemię. Nagle przybiegł Irand.
- Przepraszam cię Alois... za to co ci zrobiłam. - Powiedziałam.
- Nie martw się mną, to są tylko zadrapania. Widzisz, już krew nie leci.
- Nani... - rzekł Irand
- Przepraszam cię. Nie wiem co się ze mną stało. - Odparłam.
- Nie ma sprawy mała. Za bardzo na ciebie naciskałem. - odparł Irand.
- To my lepiej już pójdziemy. - powiedział Alois.
*Nareszcie w domu*
- Czegoś się nauczyłaś.
- Nie.
- Tak uważasz?
- Tak.
- Myślę, że się sporo nauczyłaś. Walka nieźle ci idzie, tylko następnym razem nie rzucaj się na nauczyciela.
Kiwnęłam głową. Alois przyniósł herbatę. I zasnęliśmy. W nocy przyśnił mi się koszmar. Gdzie zabiłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!