UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WYRAZY, OKREŚLANE MIANEM BRZYDKICH SŁÓW / PRZEKLEŃSTW. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Zacząłem otwierać metalowe drzwi oddzielające oba magazyny. Szczęk łańcucha był co chwilę przerywany dźwiękiem przecinanego powietrza... Patton bawił się znaleziskiem. A pomyśleć, że jeszcze kilka godzin temu był przeciwny "łupieniu" tego miasta. Wszedłem pierwszy, a moje oczy od razu zostały zaślepione przez blask lamp. Tu większość była sprawna, a sam magazyn był o wiele mniejszy.
- Sprawdź prawy segment. Jakby coś się działo używaj telepatii. Nie wiemy co jeszcze tu żyje.
- Jasne, Silence... tylko nie zabierz za dużo.
Ignorując słowa wilka ruszyłem w swoją stronę. Pierwsza paczka, którą otworzyłem zawierała rzeczy do wędkowania. Kołowrotki, błyszcze, haczyki. Nie było tam nic interesującego. Kolejna paczka, jakaś elektronika, następna przesyłka... buty, bluzki, chusty. Miałem tego dość, rozgarnąłem puste kartony na boki i zbliżyłem się do kolejnego pudła. Było w nim pełno farb w spray'u, szablonów i innych rzeczy. Trzy kolejne paczki zawierały kolejno: akcesoria dla dzieci, książki i rzeczy do kuchni. Zbliżałem się do końca mojego segmentu, zostały mi trzy paczki... i pełno pustych kartonów, które nawet nie zostały użyte jako opakowanie. Otworzyłem pierwszą z trzech pozostałych... narzędzia.
- *Kurwa...* - Zakląłem w myślach. Przyszedł czas na następną, nie miałem nawet nadziei, że znajdę coś ciekawego. Pomimo iż była o wiele większa od innych, resztki uciechy odleciały gdy okazało się, że jest lekka.W środku była jakaś waza... złapałem ją i w delikatnym przypływie złości cisnąłem ją w ostatnie, zapakowane pudło. Ku mojemu zdziwieniu waza rozpadła się, a jedyne co zostało uszkodzone to opakowanie. Szybko zacząłem otwierać i dogrzebałem się do metalowej skrzynki. W komplecie był klucz, przez co otwarcie jej nie stanowiło zbytniego kłopotu. Wieko skrzyni otworzyło się, a moim oczom ukazały się dwa czekany. Stalowe, z żółtymi rączkami i srebrnymi ostrzami. Pod nimi leżała długa, gruba lina, a pod nią karabińczyki. Do tego był tam jeszcze jakiś pas i gogle. Linę przerzuciłem przez bark, a czekany wziąłem w łapę. Nie miałem co zrobić z nożem więc zacząłem się rozglądać za jakimś plecakiem. Niestety , w pobliżu nie było niczego takiego... dlatego spędziłem dobre piętnaście minut na upychaniu wszystkiego do torby w której miałem wszystkie zapasy, przy okazji zmieniłem broń. Nóż schowałem w bocznej kieszeni, a nowe znalezisko dokładnie ułożyłem sobie tak żebym mógł je szybko wyjąć w razie bliskiego starcia. Wróciłem do metalowych wrót po czym zacząłem zmierzać przez segment, który zostawiłem Patton'owi. Beta stał na samym końcu i patrzył w ziemię, a raczej w to co się na niej znajdowało. Podszedłem do niego i opuściłem wzrok. Na podłodze leżał szkielet człowieka z dziurą w czaszce i pistoletem w ręku. - Sprawdzałeś magazynek?
- Tak, ostatnia kula posłużyła do... wiadomej rzeczy.
- Kieszenie?
- Też puste.
- Ok, znalazłeś jeszcze coś ciekawego?
- Raczej nie... ubrania, jedzenie... takie podstawowe rzeczy.
-A tą paczkę za nim sprawdziłeś?
- Jaką? - Patton lekko się zdziwił, gdy wyciągałem małe pudełko zza pleców szkieletu.
- To jak, otwieramy? - Zapytałem spoglądając na mojego towarzysza.
- Jasne.
Ochoczo rozerwaliśmy opakowanie... w środku znajdowało się kilkanaście pudełek antybiotyków i innych leków, bandaży, dwie butelki wody utlenionej, igły. Zrezygnowani wyszliśmy z magazynów i wróciliśmy na partner.
- To teraz na górę? - Zapytał Patton.
- Tak, jestem uparty więc idziemy na dach.
- Ok.
Powoli ruszyliśmy schodami nasłuchując każdego kroku i przy okazji sprawdzając biura. Po kilku minutach powolnego spaceru i eksploracji dotarliśmy do ostatnich drzwi. Szybko je otworzyłem i wybiegłem na dach. Mój towarzysz był przyzwyczajony do takich wysokości... ja nie. Wiatr wiejący na tej wysokości delikatnie rozwiewał sierść. Podszedłem do krawędzi i spojrzałem w dół. Nie wiem ile tam było pięter... ale było bardzo wysoko. Zawróciłem i podszedłem do drzwi. Obok wejścia leżało mnóstwo prętów długich i krótkich, kilkanaście desek i jakieś doniczki. Takie same były umieszczone obok ławek stojących na krańcach dachu. Trzema prętami zablokowałem klamkę upewniając się, że będziemy bezpieczni w nocy. Patton rozpalił ognisko, a ja ciągle obserwowałem okolicę.
- Silence... a ty znalazłeś coś godnego uwagi?
- Tam na dole?
- Tak, w magazynie.
Zamyśliłem się na chwilę...
- Nie, nie znalazłem nic interesującego.
- Ok. Wiem, że nie za bardzo przejmujesz się opiniami wilków na temat Twojej osoby. Czy to prawda?
- Wiesz co... niech mówią co chcą, jednak jeśli ktoś nie będzie uważał na słowa może nic więcej nie powiedzieć.
- Zabiłbyś kogoś za obrażenie Cię?
- Nie... tylko wyciąłbym temu komuś język.
- Oryginalnie.
- Może, dlaczego o to pytałeś? Chciałeś mi coś powiedzieć?
- Nie... tylko - Wypowiedź bety przerwał głośny ryk. Oboje wychyliliśmy się przez barierkę i zobaczyliśmy wielkie stworzenie. Wyglądem przypominało wielkiego kraba... jednak zamiast szczypiec miał wielkie łapy z pazurami. Łapy na których się poruszał były wielkie i mocno umięśnione. Ciekawiło mnie ile waży skorupa, która osłaniała oczy i coś jeszcze. Na pewno była ciężka, ponieważ pomimo ilości odnóży monstrum poruszało się bardzo powoli. Obserwowaliśmy je... i każde jego zachowanie. - Ciekawe co to coś je. - Zapytał szeptem basior.
- On chyba nie je, tylko pije.
Potwór znalazł cysternę z ropą naftową. Jednym ciosem rozpruł baniak, a ciecz wylała się na ulicę. Ze szczeliny, która znajdowała się pomiędzy dwiema połówkami muszli wydostała się cienka rurka, po czym zanurzyła się w mazi. Po kilku sekundach cały zbiornik był pusty.
- Teraz już wiemy czego szukał w bazie wojskowej. - Skwitowałem.
- O ile to było to coś.
- Fakt... ale ten osobnik chyba nie jest mięsożerny. - Wydusiłem z siebie patrząc jak zwierze łapie jelenia za pomocą swojego otworu gębowego. Gdy tylko owinął się dookoła ciała ofiary ścisnął je tak mocno, że wnętrzności wydostały się na zewnątrz. Po tej czynności przebił się przez skórę i wyssał resztki, które pozostały zostawiając sam szkielet pokryty skórą.
- Wiesz co Sil, nie chcę tej nocy schodzić na ulicę.
- Ja też nie. - Mówiąc to wyjąłem mapę. - Ja wskazałem ten budynek, ty wskaż następny.
< Pattonie? Wybacz, przez temperatury ciężko mi cokolwiek napisać >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!