poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Black Orchid - C.D. Flash'a ''Przesiąknięta bólem, czyli jak tu dotarłam?''


Tak bardzo się myliłam... miejsce, które uznawałam za raj, ostoję, schronienie było tylko przedsionkiem piekielnego życia. W chwili gdy usłyszałam, że zostałam przyjęta miałam ochotę rzucić się na szyję waderze, a następnie basiorowi. Nie miałam jednak na to siły... z resztą nie miałam ich już spory czas temu. W końcu poczułam się potrzebna... nie odczuwałam strachu, lęku, nawet ból obitych boków jakby zniknął. W tamtej chwili mogłam umrzeć z uśmiechem na ustach. Ponieważ po raz pierwszy poczułam co znaczy rodzina. Niestety, jedyne co robiłam to z niedowierzaniem patrzyłam naprzemiennie na Star i Flash'a. W duszy dziękowałam im już chyba tysięczny raz mimo, to na głos odważyłam się powiedzieć to tylko raz. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy mącąc już i tak osłabiony wzrok. Gdy tylko poczułam delikatną kroplę na policzku od razu zarzuciłam grzywkę na oczy. Nie chciałam żeby na wstępie uznali mnie za słabą... 
- Możesz tylko wskazać mi drogę? Nie chcę zabierać waszego czasu. Dojdę sama do jaskini. 
- Wolę nie ryzykować. Star, to zajmie tylko chwilkę. 
- Jasne, idź. 
Wilk pomógł mi wstać i utrzymać się na wykończonych łapach. Wyprowadził mnie z jaskini i powoli przemierzaliśmy zaspy śnieżne. Zajęło nam to sporo czasu... a z każdą sekundą coraz bardziej chciało mi się spać... przypomniała mi się jedna noc, w której cały oddział musiał spać poza namiotami. Czwórka wilków zdechła... a ja prawie narobiłam sobie odmrożeń. Wyziębiona trafiłam do namiotu sanitariusza z samego rana. Gdy tylko o tym pomyślę od razu chce mi się... Upadłam. Poczułam jak mój pysk ryje w zimnym puchu, a cała reszta ciała pogrąża się w letargu. Ostatnie dźwięki to głos Flash'a wołający jakieś imię... nie pamiętam jakie. 
- Długo już tak leży? - Stłumione dźwięki dochodziły do mojego ucha z dość bliskiej odległości. 
- Wczoraj ją przynieśliśmy, od tamtej pory nie wstała ani razu. Jednak wciąż oddycha. 
- To dobrze, mówiła, że chce tu zamieszkać. 
- Będę miał współlokatorkę? 
- Ta, postaraj się być dla niej miły. 
Po tych słowach znowu popadłam w letarg. Śnił mi się Mickey, Angel, Devil... jedyne kogo nie widziałam w tym śnie to Duri. Tak bardzo chciałabym żeby ta trójka była obok mnie. Widziałam ich, biegłam w ich kierunku... uśmiechnięte pyski wszystkich przyjaciół patrzyły w moją stronę. Kilka metrów, kilka... 
- Hej, pora wstawać. - Wyraźny głos rozległ się nad moim łbem. Podniosłam wzrok i pierwsze co napotkałam to pysk białego basiora. - Jestem Mirror, wydaje mi się, że zostaliśmy współlokatorami. 
- Miło mi, Black Orchid. 
- Cała przyjemność po mojej stronie. Proszę, musisz być głodna. 
Wilk podstawił mi pod pysk upieczonego królika. Po raz pierwszy spałam dłużej niż pięć godzin... po raz pierwszy nie ja biegałam rano po śniegu. Po raz pierwszy spojrzałam w oczy basiorowi i nie zareagowałam strachem. Po raz pierwszy poczułam rumieńce na policzkach rozgrzewając mnie od środka. Zauważyłam też, że jestem przykryta czymś na wzór cienkiego koca, leżę na grubym posłaniu z suchych traw i długich liści, niedaleko świeżo rozpalonego paleniska. Wejście było zasłonięte aby chłód nie wpadał do środka. Zanim zajęłam się jedzeniem jeszcze raz spojrzałam na Mirror'a lecz tym razem przez włosy, które zdążyły mi odrosnąć do pierwotnej długości. Po raz pierwszy poczułam się potrzebna... po raz pierwszy poczułam nadzieję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!