czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Path'a - Kto tak naprawdę jest martwy?

Leżałem w jaskini i myślałem jak powiedzieć tej w której się zakochałem. Wstałem z zimnej ziemi i powoli zmierzałem w stronę wyjścia. Po drodze jedyne co napotkałem to zimny wzrok Pandory. Gdyby mogła zabijać za pomocą spojrzenia zapewne byłbym już martwy. Przyspieszyłem kroku i wybiegłem przywitać lodowatą noc. Rozejrzałem się po terenach... próbowałem zlokalizować w pamięci miejsce, w którym moja wybranka mieszka. Instynktownie ruszyłem w miejsce gdzie spotkałem ją po raz pierwszy. Po kilkunastu minutach znalazłem się na niewielkiej polanie, a na jej środku siedziała ta, którą kocham. Piękne, białe, długie futro falowało na wietrze sprawiając wrażenie niematerialnego bytu. Po drodze minąłem kilka wilków... patrzyli na mnie jak na jakiegoś opętanego. Zanim podszedłem do mojej wybranki roztopiłem trochę śniegu by zrobić prowizoryczne lustro. Patrząc w falującą taflę napotkałem własne oko. Było dość dziwne. Tęczówka zajmowała prawie całą jego powierzchnię, a źrenica była wielkości kilku ziarenek piasku. Ponadto powieka dziwnie drgała. Nie zważając na to poprawiłem grzywkę i ruszyłem przed siebie. 
- Megan... - Zacząłem niepewnie. Postać odwróciła się w moją stronę. W tym samym momencie zerwał się potężny wiatr. 
- Słucham Path? - Jej głos obił się o moje uszy niczym delikatny dźwięk dzwoneczków poruszanych przez podmuchy powietrza.
- Chciałem Ci coś powiedzieć... ja... 
- Wiem, ja też cię kocham. - Powiedziała wstając. - Nie możemy jednak być razem. 
- Dlaczego? 
- Coś nam przeszkadza... pewna bariera. I to Ty ją posiadasz. 
- Co?! Mogę się jej pozbyć! Co mam zrobić?! 
- Tylko chodź za mną. 
Po tych słowach ruszyłem pędem za moją wybranką. Wyglądała jakby leciała... biegła prawie nie dotykając podłoża. Po pięciu minutach szybkiego biegu dotarliśmy do ogromnej jaskini, z której dało się wyraźnie słyszeć oddech .
- Wejdź tam, po tym będziesz mógł ze mną zostać. Już do końca... 
Bez słowa ruszyłem stronę wejścia . W jednej chwili ziemia lekko się zatrzęsła a przede mną stanęła hydra. Gapiła się na mnie przez chwilę i już miała wracać do środka... 
- Zaatakuj ją. - Megan wydała kolejne polecenie. Jak żołnierz na rozkaz uderzyłem najpotężniejszym atakiem jaki posiadałem, a rozwścieczona bestia zawróciła, a jeden z trzech łbów złapał mnie wbijając mi przy tym szereg ostrych kłów w brzuch oraz grzbiet. Czułem jak moje wnętrzności powoli zamieniają się w breję pod wpływem ciągłego nacisku szczęk. Ostatnią rzeczą jaką poczułem było przegryzanie kręgosłupa, a ostatnim widokiem był upadek połowy mojego ciała i wylewająca się z niego krew. Zamknąłem oczy, a gdy je otworzyłem stałem obok Megan. - Bariera została zniszczona, teraz możemy być razem. -Mówiąc to pocałowała mnie. Oczy wróciły do normy, a sama chwila była bardzo przyjemna. Wiedziałem, co zrobiłem... jednak docierało to do mnie bardzo powoli. Zakochałem się w duchu... i teraz sam byłem jednym z nich. Było jednak warto, mogę powiedzieć, że osiągnąłem w życiu szczęście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!