Pierwszym punktem naszej wędrówki było jezioro. Zaszliśmy tam tylko z jednego powodu... było po drodze do jaskini, którą wybrała sobie nowa wilczyca. Szedłem i tak możliwie najkrótszą drogą, mimo to co jakiś czas musieliśmy robić przerwy aby wadera choć w części zregenerowała siły. Nie chciałem mówić jej za wiele o sobie... nie znałem jej, co skutkowało także brakiem zaufania.
- Mirror... - Zaczęła. - ...jakie stanowisko tu posiadasz?
- Doradca zarządcy obrońców.
- Ach, a co jest twoim hobby?
- Planowanie taktyk obronnych. Z tego powodu siedzę właśnie na tamtym stanowisku.
- Lubisz walczyć?
- Umiem, ale nie lubię... uważam, że część konfliktów da się rozwiązać samymi rozmowami. Jeśli jednak trzeba walczyć...
- To co?
- To trzeba, nie ma innych rozwiązań więc trzeba używać siły.
Bez słowa wstałem i podszedłem do siedzącej wadery. Zlustrowałem ją wzrokiem po czym wyciągnąłem łapę w jej kierunku. Ta złapała za nią i podniosła się z ziemi.
- Daleko nie będziemy szli. Przejdziemy jeszcze przez Las Czarnego Rumaka, Rzekę Condos i będziemy przy twojej jaskini.
Droga przebiegła bez większych problemów, ciągłe postoje sporo wydłużyły czas podróży. Normalnie zajęłoby to maksymalnie trzydzieści minut. Jednak my doszliśmy do celu prawie po godzinie. Wprowadziłem Blue Rose do jaskini i pomogłem zrobić prowizoryczne posłanie oraz proste palenisko. Przed wyjściem jeszcze raz rzuciłem okiem na waderę. Leżała na posłaniu oświetlana przez ogień z niedużego ogniska. Nie wiem czemu, ale coś odpychało mnie od jej osoby. Nie chciałem poznawać głębiej tej wadery... bez słowa pożegnania odwróciłem się i wyszedłem... nie uważam się za silnego wilka... jednak ona była naprawdę słaba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!