Obudziłem się jak zwykle o piątej. Wstałem i już miałem się przeciągnąć, gdy zobaczyłem, że na moim posłaniu leży Nani.
- Spałaś ze mną?! - warknąłem po chwili zadumy. Wadera obudziła się i spojrzała na mnie. W jej oczach zobaczyłem strach oraz zakłopotanie... Nie odpowiedziała. - Mówiłem: żadnych przytulanek oraz spania razem. - Rzuciłem w narastającym gniewie. - Więc dlaczego złamałaś mój zakaz?!
Mała skuliła uszy i zgarbiła się lekko.
- Miałam koszmar i... i myślałam, że jak będę spała z tobą to nie przyśni mi się drugi raz... - zapiszczała załamującym się głosem. Nie odpowiedziałem już nic, po prostu odwróciłem się i odszedłem. Po naszym jakże obfitym śniadaniu - czyli herbacie - wyszliśmy z jaskini i poszliśmy na trening. Przebiegliśmy osiemset metrów w absolutnej ciszy. Po tym dystansie mój gniew został zniwelowany. Zatrzymaliśmy się pod rozłożystym dębem.
- Jestem głodna. - stwierdziła Nani.
- Zaraz coś upolujemy... albo i nie. - odrzekłem rozglądając się w poszukiwaniu zdobyczy. Nie dojrzałem nawet najmniejszego gołębia. Zaczął wiać delikatny wiaterek... w pewnej chwili coś poczułem... woń... zapewne zająca. - Chodź za mną. - powiedziałem ruszając za tropem. Nie myliłem się... Kilkanaście metrów dalej na małej polanie siedział zając. Usiadłem na śniegu i spojrzałem w stronę Nani.
- Dlaczego tu siedzimy? - spytała zdziwiona. - Nie upolujesz go?
Mimo woli uniosłem jedną brew.
- To ty jesteś głodna, nie ja. - Odpowiedziałem pełnym powagi tonem. Wadera patrzyła na mnie jeszcze chwilę i wybiegła zza krzaków prosto na zająca...
<Nani? Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!