czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Mirror'a - Naucz mnie śnić, a ja nauczę cię marzyć


Przez pierwsze dwa dni pobytu Black rzadko wychodziłem z jaskini. Jedyny powód to wspomniana wcześniej wadera. Balem się, że stan jej i tak wycieńczonego organizmu może się pogorszyć. Z tego powodu cały czas siedziałem wewnątrz podtrzymując ognisko i "doglądając" nowej. W nocy jednak wszystko się zmieniało. Już blisko pięć razy Black Orchid zrywała się z krzykiem, trzęsącymi się łapami i oczami jak w obłędzie szybko rozglądając się po "pokoju", w którym spała. Skąd to wiem? Ja spałem w pomieszczeniu naprzeciwko. Flash wspominał coś o ciężkiej przeszłości wadery, nie wiedziałem jednak, że sprawa jest aż tak poważna. Zapasy mięsa powoli nam się kończyły, a w zasadzie skończyły podczas wczorajszego wieczoru. Z samego rana wyszedłem z jaskini. Siarczysty mróz tak jakby złapał mnie za płuca. Z trudem oddychałem, a do tego zaczynała się burza śnieżna. Z trudem ruszyłem przed siebie... ale coś trzeba jeść. Znalezienie zwierzęcia z moimi zdolnościami nie było takie proste... W tamtej chwili dosłownie błagałem, żeby Black czuła się dobrze tego dnia. Nie miałem nic przeciwko polowaniu... ale w takich warunkach bardzo łatwo o wypadek samemu. Jak przez mgłę widziałem kontury zwierzęcia. Wyglądało jakby skubało nieliczne źdźbła trawy, które jeszcze nie zostały pogrzebane przez tego białego zabójcę. Lekko opuściłem się na łapach dosłownie trąc brzuchem po już lekko zlodowaciałej powłoce. Zwierzę nie ruszało się z miejsca, nie patrzyło w moją stronę. Napiąłem wszystkie mięśnie i wyskoczyłem przewracając cel i łapiąc go zębami za gardło.
- Puść! - Usłyszałem przerażony głos. Momentalnie zwolniłem uścisk i odskoczyłem do tyłu. Przede mną stanęła moja współlokatorka.
- Dlaczego mnie zaatakowałeś!?
- Ja... ja przepraszam. Nie mam za dobrego węchu, a wyczułem trop zwierzęcia. Szedłem po nim i przez śnieżycę zobaczyłem kontury... nie zrobiłem tego celowo.
Wadera delikatnie rozmasowała przed chwilą uściśnięte gardło, odkaszlnęła po czym znowu zwróciła pysk w moją stronę, tym razem chowając wzrok pod grzywką.
- Najbliższe zwierzęta są blisko dwa kilometry dalej. Jeśli chcesz je złapać to lepiej się pośpieszmy. Nie znamy terenów, a ten po którym będziemy mogli wrócić będzie zanikał z każdą sekundą.
Ruszyłem za waderą pokornie patrząc się w śnieg. Jak ja mogłem się tak pomylić...? Jak? Szedłem po śladach próbując coś wyczuć. Brak jakiegokolwiek zapachu lekko mnie irytował. Jakim cudem ona coś czuła, a ja nie?!
- Daleko jeszcze?
- Nie, pięćdziesiąt metrów przed nami. Samiec i samica. Dwa jelenie . Jeden stoi za drzewami, a drugi jest odsłonięty. Widzisz je?
- Nie.
- Więc musimy podejść bliżej.
Mówiąc to zaczęła się skradać. Nie zważywszy na skrzypiący pod naciskiem łap śnieg... robiła to bezszelestnie. Wszystkie mięśnie miała napięte, grzywkę lekko zagarniętą za ucho, naszyjnik założony troszkę inaczej w taki sposób aby nie przeszkadzał w biegu. W podobny sposób zrównałem się z moją znajomą. Bez słowa skierowała łapę w biały punkt w którym po dłuższej chwili dało się dostrzec posturę potężnego zwierzęcia.
- Teraz widzisz?
- Tak.
- Dobrze, on jest twój. Ja wezmę tego dalej.
- Dalej? Tam nic nie ma...
- A jeśli jest?
- Nie ważne. Na trzy. Raz, dwa, trzy!
Skoczyłem przed siebie ryjąc białe podłoże. Tym razem bez pomyłki. Doskok i szybka śmierć. Zęby zatopione w gardle jelenia zaczęły się zaciskać coraz bardziej odcinając ostatnie chwile życia. Gdy ofiara przestała się rzucać wziąłem ją na grzbiet, a czerwona ciecz ściekła po mojej białej sierści. Ruszyłem w kierunku, w którym pobiegła moja towarzyszka. Szedłem powoli co chwilę wywołując jej imię. Nie zajęło długo znalezienie wadery meczącej się z podniesieniem potężnego samca. Jeleń leżał bezwładnie, a Black w najróżniejsze sposoby próbowała go podnieść. Podszedłem do niej zrzucając na ziemię samicę.
- Weź ją, jest lżejsza. - Powiedziałem zarzucając na grzbiet martwego zwierza.
- Poradziłabym sobie również z nim. - Wydusiła tym razem bez większych problemów podnosząc zwierzynę.
- Lepiej wracajmy.
Black nic nie odpowiedziała. Od początku wydawało mi się jakby rozmawiała ze mną na siłę. Jedyne co zrobiła to znów rozmasowała najwyraźniej wciąż bolące gardło.

< Black Orchid? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!