Poprzednie opowiadanie
Najpierw mój wzrok powędrował do góry, na niebo, które jeszcze pięć minut temu było przecież jasne i mocno zakryte białymi chmurami, które na całe szczęście nie wróżyły opadów śniegu, burz czy deszczu. Czas uciekał bardzo szybko. Ze smutną miną odwróciłem spojrzenie w stronę Brokenheart, która zbierała się już do odejścia. Kiedy odwracała się z lekko spuszczoną głową, nie wiedziałem co mam robić. Wystarczyło jednak jedno urocze pociągnięcie nosem wilczycy, abym się opamiętał. Podbiegłem do niej złapałem za łapę, tym samym zmuszając czerwonooką, skrzydlatą wilczycę do zatrzymania się i odwrócenia wzroku w moją stronę.
- Nie zostawię cię w tym stanie. - Powiedziałem, po czym dodałem zapytanie stanowczym, a jednocześnie łagodnym i kojącym głosem. - Może cię odprowadzę, co ty na to?
- Jeśli ci się chce. - Odparła z udawaną obojętnością. Słowa są tylko słowami, prawdziwe emocje towarzyszące drugiej osobie poznaje się po oczach. Mówi się, że one nie potrafią kłamać.
- W takim razie, chodźmy. - Odpowiedziałem ze stoickim spokojem, a w moim głosie wyraźnie można było wyczuć upór oraz determinację. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, po raz pierwszy od dawna rozmawiałem z wilczycą i nie czułem się przy tym zdenerwowany, nie miałem przed oczami Claire, o której nie umiałem zapomnieć. Poczułem, że jest jeszcze szansa, abym mógł żyć szczęśliwie, wciąż nosząc w sercu pamięć po Claire, jednak nie żyjąc cały czas w żałobie, wreszcie poczuć się tym optymistą, którym kiedyś być może byłem. Pierwsza część podróży przebiegała bardzo spokojnie, w ciszy, która nareszcie moja zdesperowana dusza postanowiła przerwać. - Porozmawiajmy o czymś wesołym.
- Niby o czym? - Spytała przygnębiona.
- Właściwie to nie wiem, możemy nie rozmawiać, jeśli nie masz na to ochoty. Po co ja się wysilam, skoro to i tak nic nie da? Wprawdzie w mojej naturze nie leży łatwe poddawanie się, ale jeżeli ty się na coś uprzesz, to chyba mogę zaniechać wszelkich starań. Chciałbym tylko, abyś wiedziała, że kiedyś uśmiech na twojej twarzy zagości na dłużej, już ja się o to postaram.
- Powodzenia życzę. - Odparła Broken z irytacją w głosie.
< Brokenheart? Bardzo cię przepraszam za długość, jakość i czas oczekiwania, ale na prawdę nie miałam pomysłu na to opowiadanie... >
Najpierw mój wzrok powędrował do góry, na niebo, które jeszcze pięć minut temu było przecież jasne i mocno zakryte białymi chmurami, które na całe szczęście nie wróżyły opadów śniegu, burz czy deszczu. Czas uciekał bardzo szybko. Ze smutną miną odwróciłem spojrzenie w stronę Brokenheart, która zbierała się już do odejścia. Kiedy odwracała się z lekko spuszczoną głową, nie wiedziałem co mam robić. Wystarczyło jednak jedno urocze pociągnięcie nosem wilczycy, abym się opamiętał. Podbiegłem do niej złapałem za łapę, tym samym zmuszając czerwonooką, skrzydlatą wilczycę do zatrzymania się i odwrócenia wzroku w moją stronę.
- Nie zostawię cię w tym stanie. - Powiedziałem, po czym dodałem zapytanie stanowczym, a jednocześnie łagodnym i kojącym głosem. - Może cię odprowadzę, co ty na to?
- Jeśli ci się chce. - Odparła z udawaną obojętnością. Słowa są tylko słowami, prawdziwe emocje towarzyszące drugiej osobie poznaje się po oczach. Mówi się, że one nie potrafią kłamać.
- W takim razie, chodźmy. - Odpowiedziałem ze stoickim spokojem, a w moim głosie wyraźnie można było wyczuć upór oraz determinację. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, po raz pierwszy od dawna rozmawiałem z wilczycą i nie czułem się przy tym zdenerwowany, nie miałem przed oczami Claire, o której nie umiałem zapomnieć. Poczułem, że jest jeszcze szansa, abym mógł żyć szczęśliwie, wciąż nosząc w sercu pamięć po Claire, jednak nie żyjąc cały czas w żałobie, wreszcie poczuć się tym optymistą, którym kiedyś być może byłem. Pierwsza część podróży przebiegała bardzo spokojnie, w ciszy, która nareszcie moja zdesperowana dusza postanowiła przerwać. - Porozmawiajmy o czymś wesołym.
- Niby o czym? - Spytała przygnębiona.
- Właściwie to nie wiem, możemy nie rozmawiać, jeśli nie masz na to ochoty. Po co ja się wysilam, skoro to i tak nic nie da? Wprawdzie w mojej naturze nie leży łatwe poddawanie się, ale jeżeli ty się na coś uprzesz, to chyba mogę zaniechać wszelkich starań. Chciałbym tylko, abyś wiedziała, że kiedyś uśmiech na twojej twarzy zagości na dłużej, już ja się o to postaram.
- Powodzenia życzę. - Odparła Broken z irytacją w głosie.
< Brokenheart? Bardzo cię przepraszam za długość, jakość i czas oczekiwania, ale na prawdę nie miałam pomysłu na to opowiadanie... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!