środa, 26 sierpnia 2015

Od Black Orchid - Sny czy realia?, cz.2


Usiadłam pomimo wielkiego bólu w pokaleczonym boku. Wciąż nie widziałam napastnika, ale mimo to wiedziałam, że już gdzieś widziałam taką moc. Śnieg lekko zaskrzypiał pod wpływem nacisku wciąż niewidzialnych łap. Uniosłam wzrok i dostrzegłam lekko falujące powietrze... do złudzenia przypominało takie jakie często widać nad ogniskiem. Z każdym krokiem w moją stronę dziwna masa przybierała barwy, a zarazem kontury wilka... a raczej wilków. Gdy oba osobniki znalazły się ode mnie na odległość wyciągniętej łapy dotarło do mnie z kim mam przyjemność rozmawiać. 
- Black, ja ciebie naprawdę lubię... nie możemy jednak pozwolić żeby ktoś znający tereny naszej watahy chodził na wolności. - Odezwał się czarny wilk. 
- *Pomocy...* - Wiadomość telepatyczna poleciała w eter bez żadnego konkretnego adresata. Nie łudziłam się, że do kogoś dotrze. Devil i Angel patrzyli na mnie, a ja nie miałam odwagi podnieść wzroku. Dwa wilki, za które byłam gotowa skoczyć w ogień... właśnie miały mnie zdradzić. Trochę przykrą informacją było to, że miała to być ostatnia rzecz jaką zapamiętam.
- Załatwmy to szybko... - Wyszeptał Angel, a do moich uszu dobiegł delikatny odgłos wysuwanych ostrzy. Chcieli mieć pewność, że nie przeżyję. Oboje wymierzyli swoje miecze w moją szyję... a ja wciąż siedziałam . Zacisnęłam powieki, a po policzku pociekły mi łzy. Powietrze przeciął szybki świst, a po ułamku sekundy dało się usłyszeć głośny szczęk mieczy zarówno po mojej lewej jak i prawej stronie. Nie poczułam nic. Żadnego bólu, pieczenia, szarpania skóry. Szybko otworzyłam oczy i rozejrzałam się w panice. Oba ostrza były zablokowane przez krwisto czerwone miecze. Spojrzałam przed siebie, a widokiem który ujrzałam był biały wilk trzymający wspomnianą wcześniej broń. Devil i Angel cofnęli się o dwa kroki i dokonali jakichś zmian modyfikując pole, w którym się aktualnie znajdowaliśmy. Jeszcze raz spojrzałam na miecze, które na moich oczach się rozpadły... zamieniły w atomy. W ich miejsce pojawiła się długa halabarda z lekko zakrzywionym ostrzem i kilkoma piórkami przyczepionymi na drugim końcu. 
- Nie mieszaj się w to, nie musisz zdychać! - Warknął Angel przybierając pozycję do ataku. To samo uczynił Devil. Dopiero po krótkiej analizie dotarło do mnie kto stoi przede mną... Mirror nic nie powiedział. Jedyne co zrobił to ustawił się tak, aby nie zranić mnie blokując ataki. 
- Czyli widzę, że pokojowo tego nie załatwimy. - Wydusił z siebie czarny basior powoli przystępując do ataku. Ruszyli równocześnie, a ja instynktownie cofnęłam się pod drzewo aby nie przysparzać jeszcze więcej kłopotów. W sekundę oba wilki skoczyły i znalazły się przy moim znajomym. Z lekkim trudem udało mu się jednak odeprzeć pierwsze ataki. Szybko zaczął jednak tracić kontrolę, jego broń blokowała dość skutecznie jednak jej rozmiar uniemożliwiał szybką kontrę przez co wilk został zepchnięty do defensywy. Snopy iskier sypały się z ostrzy wciąż blokowanych przed dobraniem się do ciała oponenta. W pewnej chwili Angel wyskoczył wyprowadzając cios i rozcinając skórę na klatce piersiowej Mirror'a. Posoka powoli zaczęła sączyć się z otwartej rany barwiąc futro wilka. Po tym ciosie przyszedł czas przełamania. Kolejny blok skutkował bardzo skuteczną kontrą. Mirror przeskoczył nad wilkiem wbijając ostrze halabardy w lewy bok Devila. W jego oczach dało się dostrzec wściekłość... dwa następne ruchy ostrzem spowodowały otwarcie wielkiej rany na brzuchu. Czarny basior złapał się za rozpłatany kawałek ciała, a na jego łapę wylały się jelita oraz wypadła połowa odciętej nerki. Po sekundzie do nerki dołączył żołądek oraz pocięta w paski śledziona. Truchło wilka padło na ziemię, a jego łeb osunął się na wcześniej podstawione ostrze oddzielając się od reszty ciała. Mirror wykonał szybki obrót blokując kolejny atak. To uderzenie spowodowało jednak, że broń mojego obrońcy pękła w połowie. Pewny zwycięstwa Angel rzucił się do ataku. W ułamku sekundy dwie połówki halabardy zamieniły się w miecze, które wcześniej uratowały moje nędzne życie. Szybki blok i kolejna wymiana ciosów powodowały u mnie ogromny stres. Gula w gardle rosła z każdym z każdym szczękiem metalu, z każdym snopem iskier wykrzesanym przez zwierającą się stal. W pewnej chwili Mirror się odsłonił, a na jego psyku pojawił się uśmiech. Angel machnął ostrzem robiąc kolejne nacięcie, tym razem prawie pozbawiając Mirror'a lewego oka. Był to jednak zabieg celowy. Biały wilk doskoczył do przeciwnika, który po wyprowadzeniu ciosu nie zdążył jeszcze zasłonić swojego ciała. Dwa machnięcia mieczami umożliwiły celny atak a po chwili obie łapy Angela wraz z mieczami zanurzyły się w białym puchu. Mirror doskoczył do niego, kilkoma cięciami pozbawił go większości krwi, po czym wbił miecz pomiędzy żebra otwierając klatkę piersiową i łamiąc kości wciąż żyjącego wilka. Patrzyłam jak dźga otwartą ranę, jak wypruwa jedno z płuc i wyrywa serce krztuszącej się krwią ofiary... nie reagowałam, nie chciałam reagować. Całą walka nie trwała długo, a gdy głowa drugiego wilka została oddzielona od ciała i wyrzucona kilka metrów dalej całe pole zniknęło. Śnieg znów padał normalnie, a gula z mojego gardła zniknęła w ciągu ułamka sekund. Mirror uklęknął, a miecze zniknęły z jego łap. Po chwili zwrócił się z moją stronę ukazując zakrwawiony pysk i rozciętą klatkę piersiową. 
- Nic ci nie jest? - Wydusił z siebie łamiącym się głosem. Do oczu napłynęły mi łzy. Zerwałam się ignorując ból w boku i podbiegłam do niego. Rzuciłam mu się na szyję i wtulając się w jego klatkę przy okazji zostawiając czerwony ślad na własnym pysku. 
- Ty idioto! - Wrzasnęłam, a łzy zaczęły wsiąkać w zlewającą się ze śniegiem sierść wilka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!