niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Diesel'a - C.D. Brokenheart ''Bestia, którą się stałem''


Odczułem satysfakcję, kiedy usłyszałem ten dźwięk, śmiech Brokenheart - wilczycy wiecznie smutnej, nie widzącej sensu w tym wszystkim. Poza satysfakcją odczułem coś jeszcze, jednak zarówno w tamtej chwili, jak i teraz, nie rozumiem, co to było, ale wiem, że albo nigdy tego nie znałem, albo zaniknęło to we mnie bardzo dawno. 
I tak, słowny spór został zakończony przez pokojową bitwę na śnieżki, które nieustannie latały po niebie. Walka nie była oczywiście wyrównana, jako iż Brokenheart posiadała dwie pary skrzydeł, które były na tyle rozwinięte, że również mogły rzucać śniegiem. Szczerze, nie miałem najmniejszych szans w tej walce, ale nie przeszkadzało mi to z dwóch oczywistych powodów: to była tylko zabawa, a poza tym, ten melodyjny śmiech niesiony z wiatrem był jak muzyka dla moich uszu, szczery, piękny. Śmiejąca się Broken musiała być niesamowicie rzadkim widokiem, którym chciałem nacieszyć się jak najdłużej.
Wkrótce rzucanie się śnieżkami stało się nudne, a berek z dodatkowym utrudnieniem, jakim był spowalniający śnieg, stał się nowym urozmaiceniem. Nie mogłem pogodzić się z myślą, że za chwilę wszystko może stać się takie, jakie było jeszcze przed piętnastoma minutami. Wreszcie padliśmy obok siebie na zimny śnieg, dysząc ciężko po wyczerpującym biegu i tłumiąc śmiech, którego nie umieliśmy opanować.
 - Powiedz, jakie to uczucie kiedy obrywasz w pysk sześcioma śnieżkami naraz? - Zapytała rozbawiona, czarna wilczyca.
 - Chcesz się przekonać? - Zapytałem, na co wadera pokręciła stanowczo głową.
 - Kiedy indziej. - Uśmiechnęła się. 
 - Heh, dawno się tak nie śmiałem. - Stwierdziłem, spoglądając w niebo, na którym zaczęły już pojawiać się pierwsze gwiazdy. Posmutniałem, przypominając sobie o Claire.
 - Opowiedz mi o niej. - Rzekła Brokenheart, poważniejąc nagle.
 - Claire, mała, biała wilczyca, od zarania będąca moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze mogłem na nią liczyć, zawsze była obok. Ufałem jej bardziej jak siostrze, zabierałem na ciekawe wycieczki, z których nie zawsze wychodziliśmy cało. Jej odejście z watahy sprawiło, że zrozumiałem co do niej tak na prawdę czuję. Kiedy wróciła, chciałem wykrzyczeć jej to prosto w twarz, ale było za późno.
 - Znalazła innego...? - Spytała Broken, nie wiedząc, czego ma się spodziewać.
 - Gorzej. Jej ciało i umysł zostały opętane przez demona o imieniu Shi. Całkowicie się zmieniła, a ja podjąłem się próby wygonienia z niej złej wadery. - Tu urwałem i wpatrzyłem się w pień pobliskiego drzewa.
 - Ale coś ci nie wyszło. - Dokończyła za mnie moja towarzyszka.
 - Tak. - Odparłem. - Potem, kiedy Wataha została przeniesiona do tego świata, straciłem wszelką nadzieję na to, że kiedyś będę szczęśliwy.
 - Mówisz jak ja. - Stwierdziła, wcinając mi się w słowo.
 - Ale - Zaznaczyłem. - ostatnio mam wrażenie, że jest jeszcze cień nadziei...

< Brokenheart? Wybacz, że takie krótkie... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!