czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Patton'a - C.D. Silence'a ''Przedsionek piekła''

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WYRAZY, OKREŚLANE MIANEM BRZYDKICH SŁÓW / PRZEKLEŃSTW. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!


Mój wzrok przebył całą mapę, szukając czegoś bardziej oryginalnego i ciekawego aniżeli kolejne biurowce z magazynami - potrzebowałem najzwyczajniej więcej akcji, gdyż zaczęło mi się tu podobać i przestałem być tak ostrożny i sztywny jak do tej pory.
 - Zobaczyłbym to laboratorium. - Powiedziałem, wskazując łapą szary prostokąt. - Myślałem jeszcze nad tamtą fabryką, ale to będzie zdecydowanie ciekawsza opcja.
 - Dobrze, jak zacznie świtać, ruszymy w drogę. Musimy przejść spory kawałek drogi, aby tam dotrzeć. - Rzekł Silence i położył się. - Dziś twoja kolej na nocną wartę.
 - Wiem. - Uśmiechnąłem się i stanąłem na krawędzi dachu, uważnie obserwując wielkie monstrum, powoli przemierzające ulice miasta. Zastanawiałem się, gdzie wylądowaliśmy. Wszystkie notatki były pisane w języku angielskim, a ja byłem prawie pewien, że jesteśmy w moim domu, w Houston. Poprzysiągłem sobie, że po zakończeniu eksploracji miasta udamy się bardziej na zachód, ku - być może - naszemu staremu domowi i sprawdzimy co się tam stało po wybuchu bomby. W pewnej chwili potwór, w którego stale byłem wpatrzony, zaczął się drzeć bardzo skrzekliwym, ochrypłym głosem, na co ja wytężyłem wzrok, aby zobaczyć, co było przyczyną nagłego przebudzenia zwierzęcia. Po chwili zauważyłem coś zielonego, podobnego do szczura, ale dużo większego, posiadającego ''ryjek'' niczym mrówkojad. Zielona kreatura przyssała się do drugiej, która próbowała ją bez powodzenia rozgnieść jak jelenia. Po dwóch minutach wszystkie soki zawarte w organizmie większego potwora, zostały wyssane przez tego mniejszego. Spostrzegłem, że jest już trzecia. - Silence, obudź się.
 - Po kiego mnie budzisz o tej porze? - Zapytał, a w odpowiedzi jedynie skinąłem głową.
 - Patrz.
Wilk spojrzał w dół i ujrzał ostatnie momenty tej niehumanitarnej procedury. Wzdrygnął się mimo woli, podobnie jak ja, kiedy zielony, wielki szczur odwrócił się w naszą stronę i spojrzał prosto na nas.
- Mam nadzieję, że to coś nie chodzi po ścianach. - Mruknął niechętnie i wyciągnął broń w celu zastrzelenia delikwenta. Udało mu się to za pierwszym razem, a z ciała szczura wyciekła galaretowata, czarna substancja, wydzielająca bardzo ostry zapach zgnilizny. Po kilku minutach grupa około piętnastu takich szczurów znalazła się niedaleko ciała zabitego osobnika. - Cholera...
Szczury były bardzo inteligentne, a nawet podobne do ludzi. Kiedy zorientowały się, co zabiło ich przyjaciela, zaczęły całą grupą zmierzać w naszym kierunku. Zaczęły wchodzić po budynku bez większego problemu. Było ich trzynaście, każdy niewiele większy od nas. Dzierżyliśmy broń w łapy, w pełni gotowi do boju, jednak nieświadomi, że te stworzenia umieją się przed nami niesamowicie dobrze bronić. Kiedy wychyliłem się, aby zobaczyć w jakiej są odległości od nas, idący na przedzie szczur wystrzelił z tej dziwnej rurki czerwoną maź, która zapewne służyła do unieruchomienia przeciwnika w celu wyssania z niego składników odżywczych. Cudem uniknąłem bliskiego spotkania z dodatkowo żrącą substancją. Popatrzyłem na mojego towarzysza i wziąłem swój nóż, a karabin przełożyłem przez ramię, po czym czekałem na przeciwników. Silence również był gotowy stawić im czoła. Kiedy tylko jakiś szczur przedostawał się na dach, został natychmiast zabijany - albo od strzału prosto w łeb z karabinu Silence'a, albo z moją kosą w plecach. Kiedy jednak na raz przedostały się cztery, nie było już tak łatwo. Postanowiłem zastosować pewien trik, którego nauczyłem się w karierze szpiegowskiej. Zamachnąłem się i rzuciłem nożem, przedtem dokładnie analizując trajektorię z jaką będzie leciał - wszystkie cztery szczury padły na ziemię pozbawione łbów.
 - No i po problemie. - Odetchnąłem, zrzucając pierwsze truchło w dół.
 - Gdzie się tego nauczyłeś? - Zapytał Sil.
 - Kiedyś pracowałem jako szpieg, który zazwyczaj musiał mordować kilka wilków na raz, aby zdobyć potrzebne informacje. Nauczył mnie tego towarzyszący mi w niektórych misjach wilk.
 - Mam nadzieję, że więcej ich nie spotkamy. Są strasznie upierdliwe.
 - A ja mam dziwne przeczucie, że będą komitetem powitalnym w laboratorium.
 - Może nie zaatakują nas, dopóki nie zabijemy któregoś z nich?
 - Nie wiem. Chcesz już iść, czy jeszcze zaczekamy?
 - Jest piąta, czas nagli. - Powiedział, zarzucając z trudem torbę.
 - Masz tam cegły? - Zapytałem dla śmiechu, nie otrzymując żadnej odpowiedzi ze strony wilka. Byłem pewien, że zabrał za dużo, ale ufałem mu i wiedziałem, jakie ma możliwości. Był silny, ja zapewne nie potrafiłbym tego unieść. Szliśmy między samymi biurowcami, jedne były bardziej zniszczone, inne mniej. Natrafiliśmy na przewrócony, jak i również na taki z wielką dziurą w szkle, z którego w większości się składał. Wszystkie ciekawe i nietypowe lokacje znajdowały się na obrzeżach, a fabryka była jedną z nich.

< Silence? Co dalej? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!