sobota, 29 sierpnia 2015

Od Black Orchid - Sny, czy realia?, cz. 3


Wydawało mi się, że całe moje życie składało się z płaczu. Coraz mocnej zaciskałam łapę na klatce piersiowej basiora z każdą sekundą silniej trzymając się kępki zakrwawionej sierści. Poczułam jak po moim policzku delikatnie przesuwa się łapa basiora, momentalnie odskoczyłam ukazując zapłakany, zabarwiony purpurą pysk. Wbiłam przerażony wzrok w ranę na pysku basiora. Ostrze minimalnie minęło oko rozpruwając skórę i uniemożliwiając dogodną obserwację świata. Powoli zrywał się wiatr, a śnieg padał coraz gęściej. Powoli wstaliśmy i zaczęliśmy zmierzać ku terenom watahy, z których tak bezmyślnie wyszłam. 
- Black, na pewno wszystko dobrze? 
- T...Tak. - Zacięłam się na chwilę. - Dlaczego to zrobiłeś...? Wiem, że wołałam o pomoc, ale dlaczego ryzykowałeś dla mnie życie!? Jestem słabą waderą, a ty dość wartościowym basiorem... czemu, co tobą kierowało? 
Basior milczał kilka sekund... cisza doprowadzała mnie do szaleństwa. 
- Odpowiedz mi! -Wrzasnęłam zwracając znów zapłakany pysk w stronę wilka. 
- Życie jest po to aby je szanować, odbierając je... okazujesz brak szacunku dla innego wilka. Fakt, mówi ci to basior, który kilka minut temu zabił dwójkę innych wilków. Jednak było warto. 
- Ale... 
- Dla mnie twoje życie jest o wiele cenniejsze niż życie tamtej dwójki. Po pierwsze, należysz do watahy, w której ja również żyję. Kolejnym powodem jest to, że darzę cię ogromnym szacunkiem i utrata takiej osoby jak ty bardzo by mnie zabolała. A na koniec odpowiedz sobie na jedno pytanie... wolałabyś żeby Flash i Star usłyszeli o wilku rannym w walce czy o martwej wilczycy? - Nie odpowiedziałam, a wilk nadal kontynuował. - Nie mam zamiaru iść z... tym do nich. Jeśli ktoś im o tym powie... wtedy się wytłumaczę. 
- O martwej wilczycy. - Wydusiłam przez zaciśnięte zęby. 
- Co? 
- Chciałeś odpowiedzi na moje pytanie, otrzymałeś ją. To jaka będzie twoja reakcja to już nie moja sprawa. 
- Co zrobiło ci życie, że tak go nienawidzisz?! 
- Serio chcesz wiedzieć?! Każesz przechodzić mi przez to jeszcze raz! Jakby nie starczyło, że właśnie zabiłeś dwójkę wilków, która trzymała mnie przy życiu przez prawie pół roku! 
- A teraz chcieli to życie zakończyć! Nie wiem jaka jest przeszłość, ale to już jest za Tobą. Nic takiego nie będzie miało tu miejsca. 
- A skąd ty to możesz wiedzieć!? Znam tylko ciebie i parę alfa! Nikt inny nie widział mnie w watasze, nie byłam na grupowym polowaniu, nie wiem czy ktokolwiek inny mnie zaakceptuje. Nie wiem nawet czy wy mnie akceptujecie! Przez całe jebane życie byłam pierdolonym popychadłem! Nikt mnie nie szanował i nauczyłam się z tym żyć! A jeśli liczysz, że padnę na kolana i będę całowała cię po łapach za to, że mnie uratowałeś to grubo się mylisz. 
- Nie oczekuję od ciebie wdzięczności, bliskości, wyjawienia całej prawdy. 
- Więc dlaczego to zrobiłeś!? Co chcesz osiągnąć?! 
- Zaufanie, to wszystko na czym mi zależy. 
Stanęłam, a wiatr rozwiał moją sierść powodując nieprzyjemnie uczucie chłodu przeszywającego cały organizm. Wydawało mi się, że źle usłyszałam. 
- Zaufania? - Zapytałam wyraźnie drżącym głosem. 
- Tak, nie musisz ze mną rozmawiać, nie musisz ujawniać mi wszystkich sekretów, nie oczekuję od ciebie wdzięczności za to co zrobiłem, oczekuję jedynie zaufania. 
Odwróciłam lekko ośnieżony i zszokowany pysk. 
- Jeśli naprawdę tego oczekiwałeś, to wiedz, że masz to, czego chciałeś. 
Na pysku wilka zagościł radosny uśmiech, jakby zapomniał o ostrej wymianie zdań, która skończyła się kilka sekund temu. W pewnej chwili jego uśmiech został przysłonięty śnieżną ścianą... burza się zaczęła. Instynktownie złapałam Mirror'a za łapę i pociągnęłam w swoją stronę. 
- Musimy znaleźć jaskinię. 
- Ta burza potrwa pewnie do rana, jest już dość późno. 
Powoli ruszyłam przed siebie wciąż trzymając basiora za łapę. Z każdą chwilą czułam rumieńce pojawiające się na moim pysku. Minuta po minucie widoczność pogarszała się aż po blisko dziecięciu minutach była praktycznie zerowa. Szłam widząc przed sobą jedynie biel, dawało się dostrzec losowe, samotne drzewa rosnące na tym pustkowiu. W pewnej chwili usłyszałam cichy trzask, a w momencie gdy spojrzałam pod łapy, lód, na którym staliśmy zarwał się i oboje polecieliśmy dwa metry w dół. Ja upadłam na bok, samiec na grzbiet. Po krótkiej analizie zauważyliśmy, że jesteśmy w czymś na kształt dawnej, podwodnej jaskini. Podnieśliśmy nasze obite ciała i ruszyliśmy w piękną, granatową ciemność. Kierowaliśmy się dźwiękiem płynącej wody, a już po kilku minutach znaleźliśmy strumyk prowadzący do wyjścia. Mały otwór na końcu czarnego tunelu dawał złudne odczucie radości. Usłyszałam jak coś się osuwa, a gdy się odwróciłam, spostrzegłam, że Mir siedzi oparty o lodową ścianę. Wiedziałam, że przyjdzie nam spędzić tu noc. Zbliżyłam się do wilka i usiadłam pół metra od niego. 
- Masz jakąś szmatkę? 
- Nie, po co ci to? 
- Trzeba jakoś przemyć rany. Może wdać się zakażenie. 
- To znaczy... ten biały miał to przy sobie. - Mówiąc to podał mi kawałek materiału. Był to fragment sztandaru naszej starej dywizji. Szybko podbiegłam do strumienia, zmoczyłam materiał i zbliżyłam się do basiora. Zaczęłam przecierać ranę zmywając zaschniętą krew. Czynność tą powtórzyłam jeszcze kilka razy i choć mój "pacjent" upierał się, że nie boli widziałam jak co chwilę krzywi się z bólu. 
- Przeszukiwałeś go? - Zapytałam wieszając ściereczkę na wielkim lodowym szpikulcu wyrastającym z ziemi. 
- Nie, leżała obok niego. 
Bez słowa usiadłam pod tą samą ścianą, odchyliłam łeb do tyłu i cichutko zawyłam. 
- Masz piękny głos. Możesz trochę głośniej? - Zapytał patrząc w moją stronę. 
Zgodnie z jego prośbą zwiększyłam natężenie głosu wydając z siebie melodyjny dźwięk. Kątem oka widziałam jak Mirror patrzy na mnie z podziwem w oczach. Nagle urwałam wycie. 
- Może się dołączysz? - Zapytałam nie ukrywając zaciekawienia.
- Nie mam dobrego głosu... ale mogę spróbować. 
Przystąpiliśmy di wspólnego wycia. Głosy mieszały się w drodze do wyjścia z jaskini, a sama pieśń przypominała coś granego ku pokrzepieniu serc. Dość dobrze się komponowało, a echo w pustej jaskini jeszcze dodawało klimatu. 

***

Zerwałam się w środku nocy i od razu poczułam jak moje ciało drży z zimna. Mirror leżał półtora metra dalej też trzęsąc się jak osika. Powoli podniosłam się z lodowatej, skostniałej ziemi i zbliżyłam się do niego. Wiedziałam, że zarówno on jak i ja jesteśmy tu jedynymi źródłami ciepła. Przez myśl przebiegła mi obawa jak wytłumaczę się rano gdy basior obudzi się, a ja będę leżała skulona w kłębek pod jego łapą. Stwierdziłam, że po prostu powiem mu prawdę. Jak pomyślałam tak zrobiłam, wczołgałam się pod jego łapę niestety zaczepiając naszyjnikiem o jeden z jego pazurów. Nie miałam możliwości odwrócenia się i zdjęcia go z szyi. Postanowiłam, że trochę mocniej szarpnę, na wskutek czego jedna z kul na moim naszyjniku rozdwoiła się, a ze środka wypadła mała karteczka. Oparłam się łbem o klatkę piersiową basiora a jego łapę przerzuciłam sobie przez bok. Otworzyłam starannie zagiętą kartkę i dostrzegłam już porządnie wytarte słowa:

Droga córciu.
Jeśli to czytasz to zapewne dlatego, że zniszczyłaś naszyjnik, który Ci dałam. Wiedz, że nie mogłam zrobić nic w związku z tym jak Cię traktowali. Próbowałam wiele razy porozmawiać z ojcem, jednak ten zawsze [...] mnie. Mam nadzieję, że teraz jesteś w lepszym miejscu, że [...] się dzieci, a jeśli czas pozwoli to wrócisz [...] strony. Możesz pałać do mnie nienawiścią lecz wiedz, że to wszystko było dla Twojego dobra. 

- Całuję, Mama. 

Łzy napłynęły mi do oczu, a oddech lekko się zawahał. Nie czułam do niej złości, ale też nie wahałam się co zrobić z owym listem. Pogniotłam go i rzuciłam do strumienia znajdującego się prawie przed naszymi nosami. Zamknęłam oczy i prawie odpłynęłam w letarg gdy poczułam jak na mojej szyi, jak Mirror delikatnie kładzie na nią swój łeb, a moje tylne łapy otula swoim ogonem. 
-Wiem, że nie śpisz Black, też nie czuję się z tym... komfortowo, ale dzięki temu będzie nam cieplej. 
Poczułam jak na moich polikach pojawiają się różane kolory. Serce zabiło mi trochę mocniej, a powieki zamknęły się niekontrolowanie pod wpływem nagłej fali ciepła bijącego do basiora. 
- Śpij. - Wydusiłam z siebie sennym tonem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!