niedziela, 16 sierpnia 2015

Od Star - C.D. Flash'a ''Tragedia na potęgę''


Spojrzałam najpierw na Flash'a, a potem w niebo. W chwili, kiedy mój wzrok powędrował w górę, zawiał wiatr, rozwiewający moją sierść. Popatrzyłam przed siebie, gdzie chyba chciałam ujrzeć ścieżkę do pełni szczęścia, niestety, zamiast tego zobaczyłam jedynie zrujnowane tereny mojej watahy, która niegdyś była taka piękna... Nie było siły, która mogła nam się przeciwstawić, a przynajmniej tak myśleliśmy. Jeżeli ojciec nie umiał poradzić sobie z najazdem Klanu Wiecznego Lodu, to ja tym bardziej sobie nie poradzę.
 - Boję się, że doprowadzę watahę do upadku. - Powiedziałam. - Kiedy ojciec żył, czułam się pewniej. W tej chwili nie wiem, czy poradzimy sobie nawet z Watahą Czasu.
 - Star, przecież pamiętasz przepowiednię. Zjawiłem się tutaj po to, aby poprowadzić tę watahę do zwycięstwa, chociaż nie mam pojęcia jak to zrobić. W tym świecie wszystkie przepowiednie, wizje, czy sny mają ogromną moc.
 - Wiem. - Spuściłam łeb z rezygnacją. - Pomimo tego nie wiem, jak sobie poradzimy. Szczerze, chciałabym zrzucić obowiązek rządzenia watahą na kogoś innego. 
 - Przecież urodziłaś się po to, aby rządzić tym, co zapoczątkowali twój ojciec i dziadek.
 - Nikt mnie do niczego nie zmusi.
 - Podświadomie pragniesz tego, by rządzić. - Rzekł Flash. - Zawsze miałaś ku temu predyspozycje, co nie umknęło czujnym oczom twojego ojca, który wyszkolił cię najlepiej jak potrafił. Ale ty jesteś rozdarta i na tyle skupiona na myśleniu o tym, że nie potrafisz tego dostrzec. Nie umiesz odkryć w sobie tej siły, wyzwolić prawdziwej siebie. - Mówił, kiedy ogołocona i zniszczona roślinność zaczęła zarastać ziemię coraz gęściej, co oznaczało, że powoli wchodzimy do Lasu Dusz, który był głównym organem watahy.
 - Nikt nie potwierdzi twoich słów. - Powiedziałam stanowczo i z uporem.
 - Tylko ty jedna możesz to zrobić. - Rzekł, nie zwalniając tempa. Ciekawiło mnie, dokąd właściwie zmierzamy, bo Flash kierował całym spacerem.
 - Nie zamierzam. - Rzuciłam.
 - Jeszcze zmienisz zdanie. - Odparł pewnie. - Zawiedziesz swojego ojca? Pozwolisz mu patrzeć, jak wataha powoli upada razem z tobą? Nie zrobisz mu tego.
 - Nie zrobię... - Westchnęłam, a łza spłynęła po moim policzku. - Powiesz zapewne, że ubolewam nad swoim losem, ale dlaczego akurat ja? Dlaczego moja wataha? Czemu?
 - Nic nie dzieje się przypadkiem. - Rzekł. - Nie mówię, że nad sobą ubolewasz, bo zapewne sam zachowywałbym się podobnie, gdyby spotykał mnie taki ciąg wydarzeń. 
 - Powiedz mi, wtedy, kiedy cię wygnano. Co czułeś? Co myślałeś? 

< Flash? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!