Kiedy nauczyłam się już samodzielnie polować, mogłam wybierać się na tereny łowieckie dostępne dla wszystkich wilków. Tam właśnie, na jednym z nich ujrzałam dość dużego zająca, do połowy pokrytego śniegiem. Zaczęłam się skradać. Dla kamuflażu ukryłam się w krzakach. Były gołe, bez liści, bez młodych gałązek. Moje śniadanie zamierzało uciec. Biegnąc nie przewidziało obrotu spraw i wskoczyło w zaspę, która przykryła go aż po uszy. Wtedy, kiedy zając próbował wydostać się spod śniegu ja podbiegłam do niego i zatopiłam w nim zęby. Złapałam w pysk martwą zwierzynę i zaczęłam kopać. Kiedy ujrzałam ziemię położyłam się. Zjadłam pożywienie, które z łatwością upolowałam i zaczęłam truchtać w stronę zasp, które z daleka wydawały się być małe. Lecz gdy w jedną wbiegłam, ciężko było się z niej wydostać. Użyłam więc mojej pierwszej mocy, po czym rozpaliłam płomyk a zaspa stopniała. Kiedy wyszłam w końcu ze śniegu i poszłam w stronę Wiecznie Zimowych Szczytów, zaczęłam wchodzić po nie stromych górach, a kiedy w końcu byłam na szczycie, wzięłam oddech i wydałam z siebie wycie. Nie było ono tak piękne, jak u niektórych wilczyc z tej Watahy, lecz jakieś było. Na górach, zaczęłam bawić się, że jestem wojowniczką, która ma swojego orła i razem zwiedzają świat...Taka właśnie chciałabym być! Cóż... Na razie mogę sobie tylko pomarzyć. Po chwili na niebie właśnie nadleciał orzeł. Taki, jakiego sobie wyobrażałam! Szczeknęłam na niego. Ten wydał z siebie piękny krzyk. Powtórzyłam tę czynność, a on, ku mojemu zdziwieniu, podleciał i usiadł obok mnie. Zachichotałam cicho, kiedy popatrzył na mnie i przekrzywił swój łepek. Był ogromny. I wtedy... Przyszedł mi do głowy pomysł.
- Może zostałbyś moim...zwierzakiem? Zawsze marzyłam, aby mieć zwierzątko. A ty jesteś idealny! - powiedziałam z entuzjazmem nie oczekując odpowiedzi, bo i tak bym jej nie usłyszała. On ponownie wydał z siebie krzyk. Zaśmiałam się krótko. Chyba to znaczyło tak. On był ogromny. Nie wiem. Jedno skrzydło może metr, drugie też metr. Bo chyba orły mają rozpiętość skrzydeł o dwóch metrach. Mama opowiadała mi, że zwierzęta większe od nas, mogą być naszym zagrożeniem. Ale on nie wyglądał, jakby właśnie chciał mnie zabić. Nagle rozłożył skrzydła, położył się i popatrzył na mnie.
***Po chwili***
Z góry już widziałam moją jaskinię. I moją mamę, szukającą mnie. Obiecałam, że tylko pójdę na polowanie. Nie będzie zła, jeśli powiem jej, że... że uczyłam się trochę walki sama, prawda? Przynajmniej tak myślę. Mój nowy przyjaciel myślał, że będę mogła go zatrzymać. Chciałabym, bardzo. I właśnie wtedy zlecieliśmy na dół, prosto obok mojej mamy. Orzeł był kilka centymetrów nad ziemią, a ja zeskoczyłam z jego grzbietu na puszysty śnieg. Otrzepałam się i popatrzyłam na mamę. Orzeł przysiadł obok mnie.
- Mamo... To... To mój nowy przyjaciel. - rzekłam, oczekując, co powie rodzicielka.
- Orzeł?! Trick, spójrz... On jest o wiele, wiele większy od ciebie... A poza tym, czy nie miałaś wrócić wcześniej? - odparła.
- Tak, ale... Uczyłam się trochę walki, myślałam, jak to jest być wojowniczką i... i wtedy nadleciał orzeł i tak jakoś... - nie byłam w stanie dokończyć.
- Myślisz, że możesz go zatrzymać? - usłyszałam głos matki. Nie mogłam odpowiedzieć, ponieważ wbiłam wzrok w ziemię. Łzy napłynęły do moich oczu. Orzeł znów krzyknął. Chlipnęłam cicho i przytuliłam się do niego. Jego ciepło, było takie kojące, mimo, że na dworze temperatura była ekstremalnie niska. Już tęskniłam za nim...
- Trick... Jak nie będzie sprawiał problemów, na razie jest twój. - w końcu uległa.
- Będziesz grzeczny, prawda? - wyszeptałam, by tylko mój towarzysz to usłyszał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!