Stałem przed zarośniętym gęstym bluszczem wejściem do jakiegoś tunelu. Patton zjawił się kilka sekund po tym, jak wysłałem mu wiadomość. Stałem myśląc nad trzema rzeczami: dlaczego bluszcz nie zamarzł?; co to jest i gdzie prowadzi?; czy powinniśmy tam włazić?
- Co to jest? - Z przemyśleń wyrwał mnie wilk.
- Nie wiem, chcesz się przekonać?
- To twoja wyprawa, ty decydujesz.
- Mówiąc tak, zrzucasz na mnie całą odpowiedzialność.
- Więc czego ode mnie oczekujesz?
- Prostego stwierdzenia... Tak albo nie.
- Więc tak.
Nie trzeba było mnie dłużej zachęcać. Poruszyłem rośliny zasłaniające wejście i powoli wszedłem do środka. Wewnątrz dziwnej konstrukcji panowała ogromna duchota i gorąc. Pattonowi to chyba pasowało, jednak mi sporo przeszkadzało. Szliśmy tunelem oświetlanym tylko płomieniem powstałym na łapie bety. W jednej sekundzie poczułem szarpniecie w tył. Upadłem osuwając pysk daleko od cieniutkiej linki. Leżąc na grzbiecie spojrzałem na sufit. Na nim dostrzegłem konstrukcję z drewna pełną zaostrzonych, grubych gałęzi.
- Mało brakowało. - Wyszeptałem i ruszyłem dalej.
- Ciebie nadal to nie zniechęca?
- Przeszedłem ośrodek. Nie muszę ci chyba przypominać co dostałeś na dyktafonach?
- Nie, wystarczy, że raz to słyszałem.
Przeszliśmy owym korytarzem mijając jeszcze kilka pułapek. Skręciliśmy kilkanaście razy a ostatni zakręt doprowadził nas do wielkiej sali. Na ścianach były wyryte runy w niewiadomym języku. Na podłodze został wyryty pentagram, a na jego środku znajdował się kolec, na który nabite były dwa dorodne jelenie. Co gorsza, nadal się ruszały. W pewnym momencie pod zwierzętami zabłysło jasne światło, a po kilku sekundach w ich miejscu ukazał się portal. Przypominał wielką, fioletową spiralę... wyglądał bardzo zachęcająco.
- Ile masz mięsa Pattonie? - Zapytałem patrząc się w hipnotyzującą poświatę.
- Starczy mi jeszcze na trzy dni. Wziąłem trochę ze zdobyczy, którą upolowaliśmy z Mirror'em.
- Zrobiłeś to samo co ja. Wiec jak, idziemy?
- Nie jestem tchórzem, ale to lekka przesada.
- Dobrze, więc Ty idź do watahy i poinformuj Star o tym, że graniczymy z terenami neutralnymi, które będzie można wcielić do watahy, a ja pójdę tym portalem. Pasuje ci taki podział ról?
- Dlaczego ja mam tą nudniejszą cześć!?
- Bo to ty wahasz się czy wejść do portalu czy nie.
- Kto powiedział, że się waham!
- To zapraszam.
Po tych słowach energicznie ruszyłem w stronę fioletowej tafli. W chwili gdy postawiłem łapę w ten dziwny byt, poczułem jakbym właził do lodowatego strumienia. Patton dołączył do mnie, staliśmy w owym kręgu dobrą chwilę... i doczekaliśmy się tego, czego chcieliśmy. Białe światło zasłoniło źrenice, a po chwili ujawniło okropny widok. Staliśmy w środku ruin jakiegoś miasta. Rośliny już dawno przejęły większość terenów, a po ludziach nie było nawet śladu. Co więcej, wróciliśmy na ziemię... przyszłą ziemię.
- Świetnie, i jak teraz wrócimy?! - Zapytał lekko rozgoryczony Patton.
- Spokojnie, po pierwsze pamiętam runy które zaświeciły się podczas aktywacji tego portalu. Wyglądały tak...
autor nieznany
Narysowałem je na piasku, spoglądając na Pattona. Potem kontynuowałem mój monolog.
- Pentagram wyglądał zwyczajnie, jedyne co trzeba będzie zrobić to... złapać dwa jelenie i nabić je na pal, który powstanie na środku pentagramu. Chyba, że wolisz łatwiejszą opcję, użycie teleportacji. Jednego dnia na tobie, drugiego na mnie.
- Jasne, ale teraz mamy inne zmartwienia.
- Jakie?
- Odwróć się...
Gdy obejrzałem się za siebie, zobaczyłem coś... wielkiego. To coś złapało jelenia po czym cisnęło nim w naszą stronę. Było trochę większe od niedźwiedzia, ale o wiele silniejsze. Szybko zamieniłem się w demona, a Patton ruszył sprintem aby pozwolić mi do niego podejść. Złapałem to coś za łapy, a mój towarzysz wyskoczył i ostrym kawałkiem metalu rozpruł gardło potwora. Morze krwi wylało się na zarośniętą mchem ulicę. Wróciłem do mojej zwyczajnej formy, a basior podszedł do mnie ostrożnie stąpając po czerwonych kałużach.
- Dobry z nas duet.
- Masz rację, myślisz, że możemy zostać tu trochę dłużej?
- Pewnie, możemy dowiedzieć się czegoś ciekawego o samych ludziach... poza tym, na razie nie widzę czegoś co mogłoby nas zatrzymać.
- To gdzie najpierw? - Zapytałem rozglądając się po opuszczonych fabrykach i biurowcach. Niebo miało szkarłatny kolor, wiele razy widziałem zdjęcia po wybuchach różnych bomb... i te robione komputerowo i normalnym aparatem. Taki krajobraz kojarzył mi się z wojną nuklearną. A to coś, co nas zaatakowało, musiało być efektem jakiejś mutacji. Ale skoro my nie odczuwaliśmy żadnych zmian i żyją ty także normalne stworzenia... To może promieniowanie opadło dawno temu... Nie miałem czasu teraz nad tym myśleć. - Więc? Gdzie teraz Pattonie? - Zapytałem podekscytowany.
< Patton ? Starałem się... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!