niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Lost In Dreams - Dni mijają tak szybko, umieram tak powoli

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WYRAZY, OKREŚLANE MIANEM BRZYDKICH SŁÓW / PRZEKLEŃSTW. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Zerwanie się na równe łapy w środku nocy było zapowiedzią początku kolejnego dnia mojego nędznego życia, wypełnionego tylko pustką i żalem. Zastanawiałam się, dlaczego moje sny są takie mroczne i tak jednoznaczne, podczas gdy większość wilków ma ciekawe sny o baśniowych krainach, czy dawnej watasze. Niestety, mój umysł był na tyle zniszczony, że jedynym, co mi się śniło, były niewyraźne, czarne kształty. Próbowałam przeanalizować to, co widziałam, odtwarzając to po kolei w głowie.
 - Pieprzyć to. - Stwierdziłam, rozglądając się po jaskini, która była pusta, co bardzo mnie zaskoczyło. No tak, Cloud śpi dziś na drzewie obok niej, bo podobno to pomoże jej zdobyć posadę generała. Zaśmiałam się kpiąco, przypominając sobie, że ja też kiedyś miałam takie pojebane pomysły... kiedy jeszcze byłam żywa, a nie umierająca, tak jak jest to teraz. Pierwsza płyta Saint Asonii była jedynym, czego teraz potrzebowałam i co mogłam sobie bez problemu zabrać ze skalnej półki, lecz coś postanowiło mi przeszkodzić. Usłyszałam cichy, męski śpiew, piękny i wyćwiczony. Pomyślałabym, że to kolejny basior, słuchający Bieber'a, ale usłyszałam coś nieoczekiwanego... on śpiewał ''King Of Nothing''! Po chwili zamilknął, prawdopodobnie wziął gitarę i zaczął od początku. Jakby otumaniona czymś, biegłam zahipnotyzowana w stronę wilka, mając nadzieję, że spełni on moje odwieczne marzenie, jakim było zagranie na gitarze elektrycznej, a takową ten wilk posiadał. - Ej, ty! - Wrzasnęłam do wilka, zagłuszając zarówno gitarę, jak i śpiew... bety watahy.
 - Lost In Dreams, kto jak kto, ale nie spodziewałem się, że to właśnie ty przybiegniesz mnie opierdolić, bo gram w środku nocy. - Powiedział.
 - Nie! Masz głos jak Adam Gontier! I śpiewasz jego piosenki! - Zawołałam, po czym zauważyłam, że moja osobowość zmieniła się na chorą fankę Gontiera, choć w sumie podejrzewam, że to ta depresja sprawia, że wariuję.
 - Wiesz, nie zauważyłem. - Mruknął.
 - Patrz co mam. - Rzekłam i wyciągnęłam z torby płytkę, którą wrzuciłam do niej w pośpiechu. Naturalnie, był to pierwszy album ze śpiewem Gontier'a od kilku lat.
 - Nie wierzę! - Krzyknął i wyrwał mi płytę, chcąc się jej przyjrzeć. - Czyli nie jestem sam!
 - Fani Gontiera, łączmy się. - Powiedziałam. - Miałabym do ciebie prośbę, demonie... To jest, Pattonie. - Dodałam, a wilk popatrzył na mnie spode łba.
 - Skąd to do cholery wiesz?! - Wrzasnął.
 - Jesteś ostrożny, ale z twoich oczu można wyczytać wszystko, mój drogi.
 - Morda w kubeł.
 - Nie tak ostro, bo się pokaleczysz. Umiem trzymać język za zębami, poza tym gówno mnie obchodzi to, kim jesteś. Liczy się to jaki jesteś.
 - Wreszcie jakaś mądra osoba. - Uśmiechnął się pod nosem i zapytał: - O co chodzi?
- Mógłbyś mnie pouczyć? Chciałabym umieć grać na elektryku, ale nie posiadam takiej gitary, a tym bardziej nie umiem na niej grać.
 - A akustyczna?
 - Dobrze mi idzie, ale muszę wymienić struny na miększe.
 - Czyżby nasza Lost była delikatna?
 - Sama nie wiem, jaka jestem. - Zwiesiłam głowę, a po chwili rozejrzałam się, nie wiedząc nawet, że zabiegłam za dźwiękami aż do Lasu Dusz. - To jak?
 - Kiedy Cloud będzie cię znowu potrzebować?
 - Mam jeszcze jakieś piętnaście godzin, zanim powinna skończyć treningi. - Odparłam.
 - To bierz moją gitarę. Zobacz...

***

Często się myliłam i nie naciskałam akordów prawidłowo, ale z pomocą mocy Patton'a, udało mi się. Spojrzałam wilkowi w oczy, chcąc w ten sposób wyrazić moją radość.
 - Dziękuję, Pattonie. - Uśmiechnęłam się. - Będę się już zbierać.
 - O nie. - Odpowiedział. - Teraz czas wystawić twoje umiejętności na próbę. 
 - To znaczy? - Zapytałam zdenerwowana, a wilk uspokoił mnie wzrokiem.
 - Zagrasz ''Dying Slowly'', a ja zaśpiewam.
 - Moja ulubiona piosenka z tego albumu... - Wyszeptałam. - Zgoda.
Granie nie szło mi chyba tak źle, gdyż skupiłam się na nim do tego stopnia, iż prawie w ogóle nie słyszałam, że Patton śpiewa. Nie zauważyłam również tego, że sama zaczęłam podśpiewywać. 
W pewnym momencie Patton przerwał i podszedł do mnie, a ja nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Popatrzył na mnie obojętnie, a po chwili rzekł:
 - Słyszałem twój głos... - Szepnął.
 - Ach, przepraszam. Postaram się więcej tego nie robić. - Odparłam.
 - Dlaczego? Potrafisz śpiewać, to słychać. Masz doświadczenie.
 - Kiedyś śpiewałam, ale wszystko poszło się jebać.
 - Dlaczego?
 - Samo z siebie. - Rzekłam w pełni szczerze. - Po prostu przestałam, bo uznałam, że nie robię tego perfekcyjnie. Perfekcjonistka się znalazła, kurwa mać...
 - Do perfekcji trzeba dążyć latami! - Ciągnął wilk.
 - Wiem. - Odparłam. - Po prostu tak wyszło.
 - Chciałbym, abyś to dla mnie zaśpiewała. Widziałem wszystkie emocje, towarzyszące ci przy tej piosence, więc wyobraź sobie, że śpiewasz ją dla tej osoby, którą cały czas miałaś wówczas przed oczami, a na pewno pójdzie ci dobrze.
Popatrzyłam karcąco na betę, jednak wzięłam oddech i zaśpiewałam cicho.

***

 - Dying slowly... - Zakończyłam i zwiesiłam głowę, chcąc ukryć rumieniec, który pojawił się na mojej twarzy. Byłam zapewne czerwona jak burak...
 - Nie rozumiem, w czym widzisz problem. Fakt, twój śpiew nie jest perfekcyjny, ale ta mimika twarzy powala. Każde słowo zadaje ci taki... ból. Powiedz, o kim myślałaś, śpiewając tę piosenkę? I nie mów mi, że o nikim takim.
 - Myślałam o aniele, którego kiedyś spotkałam. Gdy moja druga miłość odeszła, wyleczył moje blizny. Zawsze traktowałam go jako przyjaciela, ale podświadomie kochałam od zawsze. Byłam szczeniakiem, kiedy go poznałam. Kiedy odkryłam w sobie miłość do niego, było już za późno. Jedyne, co po sobie pozostawił, to pasję. Potem zniknął, niesiony z północnym wiatrem, chcąc spełnić wszystkie swoje marzenia.. Dopiero, kiedy odkryłam w sobie to uczucie, uświadomiłam sobie, czym jest zakochanie, a czym zwykłe zauroczenie. Jak tęsknisz za kimś, mimo, że widziałeś go zaledwie dziesięć minut temu. Jak nie potrafisz spojrzeć mu w oczy, wiedząc, że utonięcie w nich jest nieuchronne. Jak szukacie się wzajemnie, goniąc po całej watasze, by tylko się spotkać... Mogłabym mówić o nim godzinami, ale nie chcę zabierać twojego cennego czasu.
 - Mam czas. - Powiedział wilk. Nie pocieszyło mnie to zbytnio.
- Najlepsze w tym wszystkim jest to, że od zawsze nazywaliśmy siebie nawzajem bratem i siostrą. - Zaśmiałam się. - Niektórzy się na to nabierali, bo jako szczeniaki byliśmy do siebie bardzo podobni. Oboje tak samo czarni jak smoła, z takimi samymi, ciemnobrązowymi, magnetycznymi oczami. Szkoda, że te czasy nie wrócą...
 - Patton! - Usłyszeliśmy.
 - Leć. - Rzekłam. - Jeszcze raz dziękuję za wszystko.
Kiedy Patton odszedł, padłam na śnieg, wypuszczając powietrze z głośnym życiem. Zastanawiałam się, dlaczego całe to życie leci tak szybko, a ja umieram tak powoli...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!