czwartek, 25 grudnia 2014

Od Zoryi - Piekielne spojrzenie

Znów ten sam sen... . 
Biegnę przez las. Powoli zaczyna brakować mi tchu. Nie słyszę już kompletnie nic. W myślach tylko jej obraz... . Wpadam na polanę. Nerwowo się rozglądam. Niebo przesłaniają szare chmury. Nagle dostrzegam ją... stoi. Piękna jak zawsze... . Wtem zza jej pleców rozpościerają się czarne skrzydła. 
Alois!
Nie myliłem się... . Patrzy na niego, jak zahipnotyzowana. Nagle Alois wyciąga floret i przebija ją. 
Nie. Nie. Nie. NIE. NIE...
Po wyciągnięciu ostrza z ciała wadery, zwraca się ku mnie... . Po chwili stoi przede mną z uśmiechem godnym szaleńca i mordercy.
- A mogła być... twoja - zasyczał.
Zamachnął się i ostrze floretu znalazło się w mojej piersi... . Kontury zaczynają się rozmywać. Robi się coraz ciemniej i zimniej, a na pierwszym planie, tylko ten uśmiech... .
***
Obudziłem się zlany potem i głośno dysząc. Nerwowo rozejrzałem się wokół. W oddali dostrzegłem jakąś sylwetkę... . Chyba wilk. Gwałtownie wstałem i ruszyłem w tamtą stronę. Kiedy podszedłem bliżej okazało się, że to wadera. W pewnej chwili spostrzegła mnie. Momentalnie spuściłem wzrok, nie chcąc wystraszyć jej moim wzrokiem. 
- Kim jesteś? - warknęła.
- Włóczęgą chcącym dołączyć do watahy - odparłem.
- Skąd... - zawahała się - Nie wspominałam, że jest tu wataha.
- Tak wiem, lecz samotna wadera w środku lasu... rzadki widok nieprawdaż? Ponadto w powietrzu u nosi się zapach kilkunastu wilków.
Nie odpowiedziała. Wnioskuję, że była zaskoczona.
- No dobrze - powiedziała wreszcie - Jest tu wataha. Jeżeli...
- Zaprowadź mnie do Alf... - przerwałem jej gwałtownie.
Znów zapadła cisza. Wtem zamiast odpowiedź na moje żądanie usłyszałem:
- Dlaczego mam to zrobić? Nie znam cię, a poza tym nawet na mnie nie patrzysz, gdy coś mówisz - wycedziła z wyrzutem.
Zaśmiałem się w duchu... .
- Po co mam patrzeć ci w oczy? Nie możesz po prostu mnie zaprowadzić tam, gdzie chcę, a potem w spokoju zająć się sobą? - spytałem oschle nadal wpatrując się we własne łapy z takim zaciekawieniem, jakbym znalazł w nich coś fascynującego i nadzwyczajnego.
Wadera głośno westchnęła... .
- Ponieważ zachowując się w ten sposób wzbudzasz jeszcze większą nieufność - stwierdziła szybko - Więc? Spojrzysz na mnie, czy tchórzysz? - spytała.
Od razu wychwyciłem w jej głosie drwinę.
Powoli uniosłem głowę i spojrzałem jej prosto w oczy. Pobladła.
- Chciałaś, to masz... zadowolona? - powiedziałem nie odrywając od niej wzroku - Zaprowadzisz mnie wreszcie?
<Wadero?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!