Nie ogarniam tej wadery... . Najpierw czuje się źle w towarzystwie mojego żywiołu, a po dotknięciu mnie, wyraźnie widać, że czuje się lepiej... .
- To teraz na ten szczyt? - wycedziłem wreszcie.
Wadera nie odpowiedziała, tylko twierdząco pokiwała głową.
- Prowadź.
Szliśmy w ciszy. Nie miałem zamiaru zaczynać rozmowy. Oczy wadery przybrały już pierwotny kolor. Swoją drogą ciekawa moc. W pewnym momencie spojrzeliśmy sobie w oczy. Tym razem wadera była niewzruszona. Dobrze, że się już przyzwyczaiła do tej "anomalii". Po pewnym czasie zaczęło się robić coraz chłodniej.
- Już prawie jesteśmy - rzekła chłodno.
Postanowiłem być dla niej milszy, w końcu jako jedyna zaoferowała mi pomoc.
- Jak się czujesz? - spytałem, starając się, by mój głos nie był tak oschły.
<Destiny? Nie mam pomysłu.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!