sobota, 27 grudnia 2014

Od Firefly - Inna ja

Nowa ja. Stawałam się ją co nocy, gdy pierwsza gwiazda na niebie zada cios mojemu sercu. Blaskiem pochłonie każdy stary szczegół, aby piękno mogło wstąpić na je miejsce. Bym mogła z każdej strony obejrzeć nowy dla mnie żywioł muzyki. Chociaż… żywioł roślinności był niczego sobie, ale muzyka stawała się częścią mnie. Pochłaniała mnie w całości, nie pozostawiając ani kropli niezdarnej Firefly. Futro od stóp do głowy stawało się granatowo czarne, pozostawiając na sobie fioletowe świecące się przebarwienia. Z grzbietu przy głowie wyrastały kwiaty nieznanej mi dotąd rośliny. Miały one to samo ubarwienie co na klatce piersiowej, oraz brzuchu, lecz były one o wiele mocniejsze. Niektóre z nich były rozkwitnięte, a reszta z nich pozostawały zwinięte w sobie, oraz opadały na ziemię. Ta osoba bardziej przypadła mi do gustu, niż poprzednia. Wszystko to poprzez conocne ciche śpiewanie do gwiazd. Miałam nadzieję, iż te słowa trafią do mego zaginionego brata. Chociaż… może to ja byłam ta zagubioną?
***
Stałam na skraju lasu. Wiał wiatr, zimny wiatr. Moje ciało było przelane zimnem, całe od niego ociekało. Lecz ja czekałam na cos cudownego, na coś na co czekam od samego ranka. Skrywam do tego tęsknotę, ale w końcu się tego doczekuje. Radość rozgrzewa się w sercu do właśnie tej chwili, aby wypuścić z siebie żar. Nagle na niebie ujrzałam księżyc.
- Jesteś! W końcu jesteś… - uniosłam pysk w jego stronę.
Z oczu spływały łzy, które z kolei znikały w przelanych z radości ustach. Nie mogłam spokojnie ustać. Łapy same podskakiwały, jakby tańczyły do muzyki grającej przez same żywioły. Uszy skierowane w stronę nieba. Udawały, że nadsłuchują pierwszego podmuchu z nieba, który miał oznaczać nadejście jej. Jej, czyli kogo? Gwiazdy, która miała to wszystko naprawić. Nagle… zdałam sobie sprawę, że właśnie tam jest, dryfuje, a ja czekam. Zaczęłam wywijać się z ucisku wiatru. Pierwsze łapy unosiły się już w powietrzu, aż w końcu reszta podążyła za nimi. Właśnie się działo, wargi drżały z żalu, a z oczu spływały gorzkie łzy. Pysk zalewał piękny uśmiech. Pierwsza iskra przeleciała przez ciało. Kolejne zaczęły otaczał całą mnie, nie dając dostępu wzrokowego. Zamknęła oczy i pozwoliłam magii działać cuda. W końcu wszystko ustało, lecz czekałam na ostatnie, wygląd. Biała kula z nieba strawiły mnie, podpalając dziwnymi białymi płomieniami wszystko co było wokoło. Byłam wryta w zimie. Opisałam to w skrócie, ponieważ nic by tego nie uznało, tak jak piosenka, którą niedługo miałam z siebie wydać. Pośród iskrzących się z płomień drzew zaczęłam śpiewać, razem z dzwonkami na plecach, która wytwarzały „muzykę”. Niech wszyscy słyszą… krytykują, lub chwalą, lecz ma to być jedynie dla mnie.
Zalałam się łzami, za dnia znowu pozostanę okropnym stworzeniem. Nie dawało mi to spokoju, dręczyło mi umysł. Miałam tego dość, to co trzymam w sobie musi znikać. Z oczu ponownie polały się łzy, kisiłam je w sobie od samego początku. Wszystko to przerwało cichy powiew liści, lecz nie był to spowodowane podmuchem wiatru, lecz czyjejś obecności. Słuch mam dobry i byłam pewna, że ktoś tu buszuje. Bez żadnych zastanowień walnęłam łapą wywołując w jego stronę falę ponaddźwiękową. Zrobiła ona po drodze wiele szkód, lecz wilk ten powstrzymał ją górą, która wyrosła z pod ziemi.
- Zwariowałaś?! – krzykną z oddali
Otworzyłam szeroko oczy wpatrując się w nieznajomego. Następnie uderzyłam łapą o głowę.
- Gratulację Firefly…. – zaczęłam biec w stronę wilka
Gdy byłam nieco bliżej wykrztusiłam z siebie nędzne słowa.
- E-khem… nic ci się nie stało? – skrzywiłam łeb
- Nie, wcale – zaczynał strzepywać z sierści resztki kurzu
- Wybacz, to nie tak jak myślisz, po prostu – uniosłam głowę – najzwyczajniej na świecie poniosło mnie
- Niby z jakiego powodu – do tond basior nawet na mnie nie popatrzył
Przysiadłam, robiąc wyraźny znak zmęczenia. Nagle, na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Jeszcze niedawno, byłam niczego warta szczeniakiem. Który nie zwracał uwagi na otaczający mnie świat, lecz jedynie na to, co we mnie siedzi. Za tych czas siedział we mnie strach, który wymijał wszystko i trafiaj na pierwsze miejsce. Może i wyda to ci się dziwne, ale tak jest. Teraz czuję moc, której się oddaję. Znaczy się, to ja nad nią panuję, ale jednak cos w tym jest. 
Przerwałam, ze względu na to, gdyż wilk praktycznie nie zwracał uwagi na mnie, lecz na moje słowa.
- Mówię to do wilka, którego praktycznie nie znam, ale jednak mam nadzieję, że zostaniemy chodźmy znajomymi – podniosłam łapę ku basiorowi – Mów mi Firefly.

< Urlich? Jak na to zareagujesz? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!