Nie wiedziałam, co mam zrobić... To wszystko było takie trudne i skomplikowane. Na początku wiedziałam, że podobam się Mojżeszowi. Ale ostatnio zauważyłam, że już nie zwraca na mnie uwagi. Że Woli Alone. Czułam się przegrana, opuszczona, oszukana. Mojżesz był jedynym wilkiem poza Texsą, który nie wydawał mi się obcy. Podobał mi się, ale starałam się nie okazywać mu tego. A to, co zrobił bardzo mnie zabolało. Tak bardzo, że aż mnie uświadomiło. To zdarzenie, uświadomiło mi, że... ja po prostu tutaj nie pasuję. Nie mogę tutaj zostać na zawsze...
***
- Chciałabym się ostatecznie pożegnać. - Rzekłam do Texsy.
- Dlaczego? Coś się stało? - Zapytała smutno wadera.
- Coś uświadomiło mi, że czas odejść. - Odparłam.
- Jesteś tego pewna?
- Jak nigdy. Do zobaczenia... już nigdy. - Powiedziałam i wyszłam z jej jaskini. Udałam się za północno-zachodnią granicę. Szłam ścieżką, a po moich policzkach skapywały malutkie, błyszczące łezki. Nie odeszłam całkiem. Rozbiłam obóz niedaleko terenów. Czekałam, aż ktoś zauważy moją nieobecność. Jeśli ktokolwiek zainteresuje się faktem, że mnie nie ma, może wrócę. Ale chyba raczej nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!