Gdy basior się oddalał, wyszczerzyłam kły w rozbawieniu. Śmieszny samiec, doprawdy... Podniosłam łapę i lekko pacnęłam nią o ziemię. Pazurem wyryłam w ziemi nierówny trójkąt, a w samym jego środku strzałę. Odsunęłam się nieco od owego znaku. Po kilku chwilach ziemia się lekko zatrzęsła, a następnie w miejscu, gdzie wyrysowałam trójkąt zaczęły pojawiać się czarne zjawy. Wydawały one przeraźliwy skrzek, wyjątkowo wysoki. Po chwili cała gromada duchów, którymi owe zjawy były, zgromadziła się wokół mnie. Basior przystanął i spojrzał na mnie, zaskoczony i przestraszony.
- Oj, oj, oj - cmoknęłam, udając współczucie - Wiesz coś na temat duchów? Nie? - widząc jego minę, miałam ochotę się zaśmiać - To dzisiaj uzupełnisz swoją wiedzę...
Myślami kazałam duchom zaatakować samca. Gdy tylko pierwszy go dotknął, odskoczył przerażony. Dobrze wiedziałam dlaczego. Dotyk ducha sprawia chwilowy, ale straszliwy ból, a następnie, gdy on zniknie, przez ciało dotkniętego przechodzą duże dreszcze, które często paraliżują go. Gdy uznałam, że basior dostał swoją nauczkę, przywołałam duchy do siebie. Stanęłam nad nieruchomym wilkiem, patrzył się na mnie przerażony
- Lepiej ze mną nie zadzieraj, bo jeszcze przypłacisz to życiem. A tego chyba nie chcesz? - spytałam słodko.
Jeszcze na ostrzeżenie położyłam łapę na jego piersi i nieco zacisnęłam ją. Po chwili na jego ciele pojawiły się szkarłatne strugi krwi, wypływające z ran. Moje pazury natychmiast zabarwiły się na tą samą barwę. W końcu puściłam go i odeszłam, śmiejąc się.
(Silence? jeśli chcesz możesz dokończyć)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!