Do Watahy Krwawego Wzgórza należę ledwie od paru godzin. Nie znam ani terenów, ani tutejszych wilków.
Po znalezieniu i zakwaterowaniu w wyznaczonej mi jaskini, postanowiłam chociaż trochę poznać tereny watahy. Podążałam truchtem przez las, rozglądając się na boki. Wtem drogę zastąpiła mi jakaś postać. Chciałam uskoczyć, lecz zareagowałam zbyt późno. Usłyszałam stłumiony krzyk i z impetem zderzyłam się z owym przechodniem. Rozległo się donośne przekleństwo. Kontakt z ziemią okazał się bezbolesny. Runęłam na coś miękkiego. Otworzywszy oczy, ujrzałam błękitne niebo. Leżałam twarzą do góry, z głową na delikatnym futrze. Nagle ktoś zakaszlał mi do ucha. Zaczerwieniłam się ze wstydu. Ofiara mojej nieuwagi, a zarazem współwinowajca wywrotki, najwyraźniej znajdowała się częściowo pode mną. Zerwałam się i z przerażeniem odnotowałam, że to basior.
- Przepraszam. Tak mi wstyd... - wyjąkałam zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
Nie czekając na odpowiedź uciekłam, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego miejsca i tego basiora. Dotarłam - chyba - nad wodopój. Wokół panowała cisza oraz pustka. Usiadłam na brzegu i wpatrywałam się we własne odbicie. W głowie miałam tylko pytania, na które nie umiałam znaleźć radykalnej odpowiedzi. Dlaczego nie przewidziałam tego zdarzenia? Czemu moja moc zawiodła? Pogrążyłam się w myślach tak mocno, że nie zauważyłam nawet, że niedaleko ode mnie usiadł inny wilk. W pewnym momencie oprzytomniałam i spojrzałam na ów wilka... . Zmartwiałam. To był ten sam wilk, na którego wpadałam przeszło godzinę temu. Nie mogłam oderwać od niego wzroku... może to przez paraliż spowodowany strachem lub też to, że w pewnym stopniu mnie... fascynował. Nagle zwrócił wzrok w moją stronę. Wstał. Pobladłam. W skupieniu obserwowałam jego łapy, usiłując zgadnąć, którą da pierwszy krok... . Nie mam pewności. Prawą?
Pudło. Zaczął lewą. Zmartwiałam. Co do diabła...? Przecież potrafię przewidzieć, jak zachowa się druga osoba... . Udowadniałam to wiele razy w starciach z innymi wilkami. Co więcej moi przeciwnicy bez wątpienia poruszali się dużo szybciej niż ten basior. Nie rozumiem.
Basior szedł w moją stronę żwawym krokiem. Kuliłam się coraz mocniej, wmawiając sobie, że tak naprawdę nie idzie do mnie, tylko do czegoś, co znajduje się za moimi plecami...
<Silence?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!