Po odejściu poprzedniego generała, Feaghal'a, to ja miałem być generałem. Zgodziłem się bardzo chętnie, gdyż zawsze lubiłem walczyć i sprawiało mi to ogromną radość i satysfakcję. Wiedziałem jednak, że spośród całego wojska, jestem jednym z młodszych wilków. Zastanawiałem się, czy będą mnie słuchać, czy mnie nie wyśmieją. Było kilka innych wilków, które nadawały się na generała - np. Angeal czy Zack, którzy byli synami poprzedniego generała Feaghal'a, oraz Shaft - byłej wojowniczki i obrończyni alf. Bałem się, że któryś z wilków może mnie zabić, chcąc posiąść moją posadę. Na pierwszych treningach wszystko przebiegało pomyślnie, wilki dobrze walczyły, a ja, szczerze mówiąc, jeszcze je uczyłem... Wyczuwałem, że darzą mnie szacunkiem, ale nie miałem pewności, czy ten szacunek nie jest udawany. Może knuli jakiś spisek przeciw mnie? No bo przecież taki smarkacz za generała? Kto by pomyślał...
***
Postanowiłem, że wyżalę się komuś. Bardzo lubiłem Patton'a, więc postanowiłem, że pójdę do niego. On zawsze wiedział, co powiedzieć, jak pocieszyć. Spotkałem się więc z nim i wyjaśniłem mu swoje poglądy.
- Ach, Mars, głuptasie. - Zaśmiał się. - Jesteś wspaniałym generałem. Na pewno dasz radę i doprowadzisz nasze wojska do zasłużonego zwycięstwa.
- Tak myślisz? - Zapytałem, czując się pocieszony.
- Ja to wiem. - Uśmiechnął się.
- Dziękuję ci... - Rzekłem i wyszedłem z jaskini. Byłem pewien, że ta wojna będzie nasza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!