- Dzisiaj upolujemy niedźwiedzia. - Rzekł tata.
Zawsze stawiał sobie trudne cele, ale mimo to, że często nie udawały mu się za pierwszym posunięciem, dążył do nich spełnienia dalej, aż do skutku. Podziwiałem go za tę upartość i wytrwałość. Nic nie było w stanie go zatrzymać.
- Jesteś pewien, że ci się chce? - Zapytałem, niezbyt zadowolony z tego ambitnego planu.
- Naturalnie. - Uśmiechnął się. Wyprowadziliśmy watahę na polowanie. Tropiący zapuścili się w las, a po pewnym czasie zaczęli wyć na znak, że mają trop. Wyruszyliśmy za nimi. Goniący i tropiący poszli śladem niedźwiedzia, a atakujący zaczaili się w miejscu, gdzie goniący mieli go przygnać.
***
Zauważyłem sylwetkę miśka. Nadbiegał, zaganiany przez naszych goniących.
- Atak! - Wrzasnął ktoś.
Wszyscy razem rzuciliśmy się na niedźwiedzia. Mieliśmy przewagę liczebną i zabiliśmy go natychmiast. Rozczłonowaliśmy mięso i każdy dostał spory kawał.
- Z jakiej okazji postanowiłeś upolować niedźwiedzia? - Zapytałem ojca.
- Bo chciałem urządzić poświąteczną ucztę. - Odparł.
- Ty lepiej zaprzestań urządzania tych poświątecznych uczt, bo przytyjesz.
Zaczęliśmy się wszyscy śmiać. To było super polowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!