- Ja... ja jestem tu od paru godzin... - wyjąkałam.
- Ach tak... - stwierdził basior.
Moje serce, przez chwilę struchlałe, wróciło do pracy z większym niż kiedykolwiek entuzjazmem.
Bum. Bum. Bum.
Silence z pewnością bez problemu rejestruje te bicia... . Głośno przełknęłam ślinę. Wtedy pomyślałam: "To jedyny wilk z watahy, który porwał się na rozmowę z tobą. Ogarnij się idio...".
- Hej... żyjesz? - powiedział przerywając moją zadumę.
- Co? - zapytałam, budząc się z odrętwienia.
- Pytałem, czy coś cię niepokoi? - odparł spokojnie.
- N...nie.
Boże. Nierzadko naprawdę zachowuję się jak skończona kretynka. Nagle zawładnął mną obraz przedstawiający jak przez Silence'a przebiega widmo i zderza się ze mną. Z trudem stłumiłam jęk przerażenia i odskoczyłam w bok, unikając kontaktu ze zjawą. Silence patrzył na mnie zdumiony moim nagłym "przypływem energii". Zgarbiłam się i zaczęłam cofać, zawstydzona. Wtem przez moje ciało przebiegło inne widmo. Z jękiem upadłam na ziemię.
- Co ci jest? - spytał basior podbiegając do mnie.
Nie odpowiedziałam. Wiłam się, przestraszona i skostniała z zimna, niezdolna do zapanowania nad drżeniem całego ciała... . Poczułam się bliżej świata umarłych niż świata żywych. Potrzebuję ciepła.
- Diletta?
Zobaczyłam Silence'a jak przez gęstą mgłę, a i to dopiero wtedy, gdy się nachylił. Spróbowałam się podnieść, lecz źle oparłam łapy i znowu runęłam na ziemię. Nagle powietrze przeszył ostry dźwięk rogu.
- Co to jest? - wyszeptałam.
- Ludzie... - odpowiedział basior z powagą i nienawiścią w głosie.
<Silence? Brak weny ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!