- Nie. - przekrzywiłem lekko głowę. SandStorm posłała mi zdziwione spojrzenie. Uciszyłem jej uwagę i skoczyłem na nią. Przeturlaliśmy się kawałek. Lądowanie mojej partnerki było miękkie, gdyż upadła na mnie, ja zaś wylądowałem na drzewie, tak, aż pokazały mi się ptaszki. Wadera wstała.
- Peace, wszystko dobrze? - zapytała. Widziałem dwie Sand, więc nie wiedziałem do której mam się zwrócić. Kołowało mi się w głowie.
- Wszystko ok, mamusiu. - wymruczałem. Sand złapała się za pyszczek, próbując ukryć śmiech. Uśmiechnąłem się pod nosem. Potrząsłem łbem, aby pozbyć się efektu zderzenia z drzewem.
- Dla ciebie to takie śmieszne. - mruknąłem. Pokiwała głową. Zaczęła uciekać, ja zaś naturalnie pobiegłem za nią. Dopiero teraz do mnie docierało, jaki wielki błąd mogłem popełnić, opuszczając ją. Nigdy bym sobie tego nie wybaczył... Zostawić waderę, którą kocham nad życie.
Dorwałem ją w końcu. Przygwoździłem ją do ziemi. Ucałowałem jej wargi. W następnej chwili przytuliłem się do niej. Chciałem czuć jej bicie serca, które tak mnie uspokajało. Zawsze tak robiłem, aby poczuć się bezpiecznie. Przypuszczałem, że to przez to, że kiedy byłem płodem w łonie matki, słyszałem bicie jej serca, co mnie uspokoiło. Zapewne tak mi zostało. W każdym razie cieszyłem się, że mam przy sobie Sand.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!