Patrzyłam jak wadera raz po raz płacze i śmieje się. Nie odpowiadałam, siedziałam cicho, zdolna tylko do wpatrywania się w nią. Przymknęłam oczy, przywołując jeszcze raz obrazy, które mi ona pokazała. Były... pełne emocji. W końcu wokół nas, zapanowała cisza, nikt nie płakał, nikt się nie śmiał, nikt nie rozmawiał. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą pysk samicy, wpatrującej się we mnie uważnie. Kiwnęłam głową, na znak, że rozumiem. Rozumiem, wszystko, aż za dobrze... Mocny powiew wiatru, rozczochrał naszą sierść, a ja gnana nagłym impulsem usiadłam i uniosłam pysk ku ciemnym niebie. Z mojego gardła wydostał się dziwny, nieopisany odgłos, który później zmienił się w długie, smętne wycie. Smile po chwili przyłączyła się do mnie. Nasze głosy złączyły się jakbyśmy nagle stały się jedną częścią. Gdy nagle skończyłyśmy naszą ponurą piosenkę, odwróciłam się w kierunku wadery. Na moim pysku tańczył cień uśmiechu, zauważyłam, że jej kąciki ust również lekko unosiły się do góry. Podeszłam bliżej Smile i pociągnęłam łapą po ziemi. Przez chwilę byłam zajęta rysowaniem, jednak gdy skończyłam ukazał nam się nieskomplikowany znak. Przypominał krzyż, jednak górna część zataczała koło.
- Znak nieśmiertelności - wyszeptałam. Ów znak zawsze był dla mnie pewną podporą, pomagał uwierzyć ponownie w siebie. Odsłoniłam zewnętrzną część prawej łapy, na której widniał również ten znak. Uśmiechnęłam się do wadery - Czasami pomaga w odzyskaniu pewności siebie, gdy wszystko zdaje sie już stracone...
(Smile? nie miałam pomysłu więc takie dziadostwo wymyśliłam xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!