-Młodsza Kapłanko!-Usłyszałam głos Yoru.
-Tak?-Spytałam.
-Czy coś się stało, od rana jesteś jakaś smutna...-Powiedział cicho kot, a berecik na jego głowie przekręcił się na bok.
-Niestety ta...Mirro został pojmany i skazany na...śmierć przez powierzenie.-Z mojego oka spłynęła pojedyncza łza.
-Wiesz...trzeba cieszyć się dniem.Wielki Kapłan Mirro na pewno nie da się zbić tak łatwo.-Rzekł Yoru na odchodnym.
-Racja...-Powiedziałam sama do siebie.
Dzień był piękny, a ja smutna...tego smutku nie dało się zapomnieć.Był zbyt silny.
Gdy kładłam się wieczorem usłyszałam dziwny głos.
-Nie byłaś dziś szczęśliwa...-Głos był zimy i bezwzględny.Ale jednak poznałam go...nigdy taki nie był.Zawsze przyprawiała mnie o mdłości jego słody...słody...
Splunąłem krwią.Długi nóż przebił moją klatkę piersiową.Nóż był do połowy zardzewiały.Wiedziałam kto go trzyma choć nie widziałam pyska...
Moją jaskinię wypełnił dziki, szaleńczy śmiech.
-Hahaha!Wszyscy mają być...szczęśliwi!Hahaha!-Powiedział mój oprawca.Głos znów był słodki i pogodny...ale sztucznie.Chciał mnie omamić, bym uwierzyła, że to on...lecz ja wiedziałam swoje...on był żelazną klatką, jego dusza była umęczona i nie władała teraz nad jego ciałem...czysta furia...czysty gniew...szaleństwo...
Cała skąpana w krwi odpłynęłam w sen który miał być wieczny...
***
-Nie martw się, Królewno...
-Zan?Mirro?
-To ja, Mirro, moja kochana.
-Ty jednak nie żyjesz...-Załkałam patrząc na pysk wilka...czarny...lecz..nie, on był czarno biały!
-Połączyłeś się z Zanem?-Spytałam.
-Tak...ostatecznie złączyliśmy się popełniając samobójstwo.Wzięliśmy magiczne lustro i z drobnym oporem przeszliśmy przez nie...
Po chwili w piłam się w usta Mirro Zana...
Nasze języki splotły się w tańcu dusz...miłości.
-Wreszcie razem...-Powiedziałam cicho i wtuliłam się w mojego lubego...
***
Gdy odnaleziono moje ciało cała wataha była wzburzona gdyż umarłam...z uśmiechem na pysku.To był cudowny, ostatni dzień...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!