wtorek, 5 lipca 2016

Od Corsair'a - Nowy program

OPOWIADANIE ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

*01.09.2013*

Mały wilczek w ciemnoniebieskiej sierści siedział przed waderą, która jakiś czas temu wydała go na świat. Jego czarne oczy były wlepione w piękne, błękitne ślepia, przypominające szafiry. Po jego policzku ściekała czerwona kropla, która kilka sekund wcześniej wydostała się z rozcięcia na łuku brwiowym.
- Za co dzisiaj? - Zapytała samica spokojnie opatrując kolejną ranę. 
- Byłem złym synem... - Maluszek wydusił przez łamiący się głos. 
- Tak ci powiedział? Więc musiałeś go poirytować...
- Ja... ja tylko...
- Ty tylko co?
- Stwierdziłem, że jego twierdzenie o eliminacji jednostek starych i słabych jest błędem. 
- Nie powinieneś wnikać w jego sposób rozumowania. Wiem, że cię to interesuje... ale... zrozum. Zawsze będziesz tak kończyć. 
- It's fucking madness, każdy zwolennik takiej ideologii zmieni swoje zdanie, w chwili, gdy jego życie będzie zbliżało się do upadku. 
- Posłuchaj, dziś twój pierwszy dzień w szkole. Rana będzie widoczna, ale postaraj się nie mazać. 
- A co jeśli mnie nie polubią?
- Na pewno się polubicie. Przecież każdy w grupie jest w twoim wieku. Szybko znajdziecie wspólny język... 

*Osiem godzin później*
Samiec o szarej sierści mierzył wzrokiem pierwszoklasistów ględząc coś pod nosem. Ten sam ranny szczeniak siedział z nosem wbitym w kieszonkową wersję książki o tytule "Świat Techniczny" z zaciekawieniem przerabiając kolejny rozdział noszący podtytuł "Robotyka" 
- [...] I w ten właśnie sposób nasza wataha osiągnęła górowanie pod względem militarnym, a nasi wojownicy osiągnęli miana elitarnych jednostek. Ej, kolego... Ciekawa lektura? 
Wilczek nie dał rady zareagować. Rzecz, na którą odkładał bardzo długo właśnie spoczywała w silnej i wyraźnie wyrzeźbionej łapie basiora. 
- No, młody, co jest? Nie chcesz odzyskać swoich skrawków papieru? 
- Proszę tak nie nazywać rzeczy, na którą sam nazbierałem... - Wydusił z siebie łamiącym się głosem wciąż dukając. - To nie są skrawki...
- Dziwne. - Warknął samiec, a w jego łapie pojawiła się dziwna, błękitna, dymiąca się kula. Która w ułamku sekundy rozsadziła starannie oprawioną książkę w milimetrowe cząstki. - Bo dla mnie to przypomina tylko skrawki. 
Całą klasa ryknęła śmiechem... każdy wlepił w niego swój wzrok, przerażający śmiech wgryzał się do środka czaszki młodego samca szybciej, niż kły w delikatne jelenie ciało.
- Patrzcie, on jest ślepy! Proszę Pana, nie wiem czy to dobre karać ułomnych. 
- Nie... nie jestem ślepy... -Wydusił zaczynając szlochać.
- To gdzie masz oczy?
- Patrzysz na nie!
- Patrzę w zakłamane oczodoły wypełnione zaschniętą juchą! - Kwas w postaci słów wylewał się z pyska kolejnego szczeniaka. 
- Dzieci... mam pewną propozycję, jak rozwiązać wasz problem. Oboje poznaliście już swoje moce, prawda? 
Oba szczeniaki kiwnęły głową. 
- Więc walczcie... Ty - Mówiąc to wskazał wyśmiewanego. - przeciwko im. - Tym razem pokazał na całą klasę. - Walcz o pozycję wyższą, niż omega!

*3 godziny później*

Biała wadera powoli zbliżała się do jaskini lekcyjnej, jej syn nie wrócił z zajęć, więc pomyślała, że go odbierze. W chwili, gdy przekroczyła próg, do jej uszu dobiegł cichy skowyt. Skowyt dziecka, którego ranę opatrywała dziś o piątej rano. Wybiegła na dwór i pokierowała się w stronę placyku treningowego. Obserwowała otoczenie, porytą glebę, złamane krzaki, dziurę w trującym bluszczu. Właśnie w owych roślinach leżało szczenię. W zaawansowanym stanie zatrucia, z wysoką gorączką oraz ranami ciętymi i siniakami na całym ciele. Ciemnogranatowa sierść była w wielu miejscach zlepiona skrzepami z krwi, rana na łapie była dość głęboka, a wyszarpane z niej mięso bezwładnie wisiało na kawałku rozdartej skóry. Spoczywał w średniej wielkości kałuży krwi, która już po chwili pokrywała śnieżno-biały grzbiet wadery o szafirowych oczach. 

*01.09.2015*

Właśnie miał zacząć się egzamin końcowy. Wiele basiorów oraz wader stało przed salą, czekając na swoją kolej. Każdy obecny w tamtym miejscu wyglądał jakby zaraz miał zawierać małżeństwo... ale w burdelu. Samice nosiły wyzywające kreacje, a basiorom wyraźnie nie zależało na tym, aby zakrywać swoje klatki piersiowe. Wręcz przeciwnie, dumnie prężyli swoje muskuły w nadziei, że zaimponują nie tylko egzaminatorom. Wilk o granatowej sierści z żółtymi wstawkami przyszedł jako pierwszy, ustawiając się z dala od całego towarzystwa. Czytał ostatni rozdział, mówiący o tym, jak stworzyć przenośny dysk mogący pomieścić mnogość danych. Kątem oka jednak zauważył, że ktoś się do niego zbliża. Wilczyca o karmelowej sierści i białym podbrzuszu z gracją stawiała każdy krok. Na jej pysku widać było uśmiech... coś, czego dawniej tępiony samiec nie uświadczył przez całe życie. 
- Hej Corsair... Mogę się ciebie o coś zapytać? 
- Mhm... - Wilk wyraźnie nie okazywał zainteresowania. 
- Więc co chcesz zaprezentować?
- Magię połączoną z manipulacją czasu... mającą na celu przedstawić... - Przerywał, próbując zrozumieć czytany tekst. 
Wadera delikatnie zamknęła książkę, wymuszając nawiązanie kontaktu wzrokowego. Dopiero teraz dotarło do niego, z kim właśnie rozmawiał. Charlotte... jedyna wadera, którą szanował z całej swojej grupy rówieśników. W zasadzie... jedyna osoba, którą akceptował... i jego pierwsza miłość... miłość, o której nikt nic nie wiedział. 
- Char... Charlotte, ja... em... a... ten...
- Corsi, spokojnie... 
- C-Corsi?! 
- Mhm, zdrobnienie twojego imienia. Wiesz, chciałam z tobą porozmawiać na temat tego, czy...
- Charlotte, twoja kolej! - Głos egzaminatora rozległ się donośnym echem. 
- Jak wyjdę, to dokończymy rozmowę, jesteś po mnie, wiec poczekam, aż skończysz. 
Egzamin Char nie trwał długo, niecałe 15 minut. Zresztą, czego więcej chcieć? Piękna wadera z gracją władająca światłem i ogniem... Niestety kolejny był samiec... samiec, który przez ostatnie dwa lata zdążył znienawidzić każdego nauczyciela i pracownika placówki edukacyjnej. Sam egzamin ma 5 cech, w których przyznawane są punkty. Cechy te to oryginalność, skuteczność, uniwersalność, poziom zaawansowania, wykorzystanie energii. W każdej z cech można zdobyć maksymalnie 20 punktów, co daje łączny wynik 100. Aby zdać, należało mieć 75 punktów. Char zdobyła 94. Natomiast "Ślepiec" ledwo 82. Wyszedł z egzaminu zadowolony... przecież go zdał. 
- Więc, możemy wrócić do poprzedniej konwersacji? 
- T-Tak... myślę, że tak. 
- Powiedz mi.... masz może partnerkę? 
To pytanie zadziałało niczym paraliż. Basior zamilkł i wbił wzrok w glebę. 
- Corsair, wszystko dobrze? 
- Mhm...
- Więc...?
- Nie, nie miałem. - Wydusił z siebie. 
- A... mógłbyś dać mi szansę? 
- Z kim się założyłaś i dlaczego przegrałaś? 
- Co proszę? 
- Wybacz Char, ale nie wierzę, że taka wadera jak ty w ogóle zniża się do mojego poziomu.
- Nie zmuszę cię do wiary w moje słowa, ale może czyn przemówi do twojego pustego łba. - Nie dała mu... mi... szansy na odpowiedź. Z całej siły zacisnęła palce na sierści i przyciągnęła się o mnie. Jej usta były niczym jedwab, delikatne, unikatowe, niedostępne dla większości... więc czemu akurat ja...? Chcąc nie chcąc, odwzajemniłem pocałunek. Po chwili się do siebie oderwaliśmy. 
- Z tego, co wiem masz problem z przekierowaniem obrazu na ekran, prawda?
- Chwila, skąd ty wiesz o moim projekcie? 
- Nie należy gubić notatników. Z chęcią pomogę, znalazłam błąd w obliczeniach, więc...
Nie musiała mówić nic więcej. Zaprowadziłem ją do miejsca, w którym żyłem wraz z całą rodziną. Przez prawie dwie godziny poprawialiśmy moje błędy... i nie chodzi tu tylko o maszynkę, której używam. Pokazywała mi błędy, które popełniłem w życiu, oraz oferowała pomoc w każdej sytuacji. W pewnej chwili cały nastrój został zburzony przez głośne otwarcie drzwi. 
- Corsair, kto to kurwa jest?! - Jak zwykle wściekły ojciec wparował do mieszkania tylko po to, aby wyładować na kimś swoją złość. 
- To jest Charlotte... jest moją... - W tej samej chwili poczułem, jak ściska moją łapę. - ...partnerką. 
- Partnerką? Teraz ci się na panienki zebrało? Jaki wynik z egzaminu ma ta twoja dziunia? 
- Jego dziunia zdobyła z testu 94 punkty. - Char wtrąciła się w dyskusję wyraźnie poirytowana zaistniałą sytuacją. 
- Ciebie się pytałem?!
- Rozmawia Pan na mój temat, mam prawo odpowiedzieć.
- Tu nie masz żadnego prawa! - Basior wrzeszczał coraz bardziej, zbliżając się do samicy.
- Jeszcze jeden krok, a będzie to ostatnie, co zrobisz w życiu. - Po raz pierwszy usłyszałem tak zimne słowa z ust płci przeciwnej. Ojciec wyraźnie to zignorował, a furia Char właśnie dobiegła końca. Długi kolec utkwił w klatce piersiowej agresora, wystając zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Na oba czubki świetlnego sopla ściekała czerwona ciecz. Truchło powoli wyzbywało się ostatnich drgawek, a wadera opadła na klęczki przerażona. 
- Boże... Corsair... ja nie chciałam... nie chciałam, ja...
W milczeniu podszedłem do trupa, generując potężną kulę materii i przystawiając mu ja do klatki piersiowej.
- Ustalmy fakty, Char... zobaczyłaś jak wybiegam zakrwawiony z rodzinnego domu, wpadłem na ciebie i stąd ślady na twojej sierści. 
Po zakończeniu monologu wysadziłem kulę, rozrywając zarówno oręż wadery, jak i skórę, kości i mięśnie mojego ojca. Bebechy pokryły zarówno podłogę, jak i ściany po prawej i lewej stronie. Nie zdawałem sobie sprawy, że wejście jest otwarte, co więcej... że ktoś w nim stoi
- Coś ty zrobił...?! - Do moich uszu dobiegł cichy szloch od strony wejścia... wejścia, w którym stała moja rodzicielka. Odruchowo złapałem ją za gardło, lekko zgniatając tchawicę i wciągnąłem do środka, przygniotłem do ściany, tworząc taką samą kulę jak poprzednio. - Jeśli musisz mnie zabić, to spójrz mi w oczy! - Warknęła.
- Nie mam oczu, tylko puste oczodoły. - Wyszeptałem, detonując drugi ładunek. 
Cała sytuacja nie trwała długo, ale atmosfera zdawała się wydłużać całość o lata.
- Ty musisz żyć, Char... masz co robić w tym stadzie. Spróbuj je zmienić. Poza granicami watahy najpewniej zginę.... więc niech moja ofiara nie pójdzie na marne. 
Zanim zdążyłem odejść po raz ostatni poczułem dotyk jej ust. Tym razem było inaczej.... metaliczny posmak dodawał dziwnego klimatu całej scenie... a co jest jeszcze gorsze.... spodobało mi się to. 
W tym momencie zapisany film się urwał. A ja ciężko zwlekałem się z posłania szerzej znanego jako mech. Dziwne wykresy wyskakujące na pierwszy plan i przysłaniające pożądane okna nie dawały mi spokoju już od jakiejś godziny, teraz jednak zaczęły mnie dosłownie napastować. Zacząłem szukać tej dziwnej anomalii... i z góry powiem, że nie zajęło mi to dużo czasu. Poświata rozchodząca się dookoła portalu była zbyt nadnaturalna. Ustawiłem tryb nagrywania i zacząłem obserwować, kompletnie ignorując coś zwanego zamaskowaniem. Siedziałem odsłonięty, obserwując każdy ruch, co już po chwili miało się na mnie zemścić. Prawie że niewidzialna smuga uderzyła mnie z całej, siły wywołując niesamowity ból. Czarny basior stał nade mną szczerząc kły w akcie agresji. 
- Niesamowite... - Wyszeptałem, przeglądając powierzchowne zdjęcia z prześwietlenia jego ciała. - Nie wiem czym jesteś, ale wiem, że nie chcę z tobą walczyć...
- Podaj mi chociaż jeden powód, dla którego mam nie wypruć ci wnętrzności. 
- Widzisz to, co mam na oku... jeśli mnie zabijesz, to urządzenie dobierze się do najbliższego wilka i eksploduje... - Oczywiście blefowałem... ale po chwili dotarło do mnie, że nie powinienem tego robić. Samiec zerwał mój komputer... nie... dysk... nie... moje życie, moje wspomnienia i umiejętności! I wyrzucił je w miejsce niedostępne dla mojego wzroku. Moje łapy zaczęły się trząść, z nosa poczęła lecieć krew, pysk wypełniał się białą pianą, a ciało łapały drgawki. 
- P... Pro... Proszę... Odd... Od... Oddaj m-mi tamtą rzecz... - Wyduszałem z siebie kolejne słowa dosłownie dławiąc się własną śliną. 
- Patton, co tam się dzieje? - Dobiegł nas głos z oddali.
- Nic takiego. - Odkrzyknął basior i zaczął odchodzić. 
- W...Wb-brew poz-z-zorom jestem przy... da...tny. Mogę to udowodn-nić.. Tylko p-proszę...


<Patton?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!