Wybiegliśmy z labiryntu i naszym oczom ukazało się Krwawe Wzgórze. Odwróciliśmy się za siebie, by zobaczyć labirynt po raz ostatni, jednak zamiast tego zobaczyliśmy pole siłowe. A więc dzięki labiryntowi nie musieliśmy się przez nie przedzierać, gdyż zostaliśmy teleportowani już za nie, do naszego celu - na tereny niegdyś do nas należące. Widziałem jak Star powstrzymuje potok łez radości, który dosłownie chwilę później eksplodował i fioletowa wadera puściła go wolno. Policzki już po chwili miała niemal doszczętnie mokre.
- Jesteśmy... - Wyszeptała Star.
- Tak. - Dodała Blackbriar. - Oszczędziliśmy sobie zabawy z polem siłowym. Jesteśmy za nim, a powinniśmy być przed nim. Niestety, tu moja rola się kończy, gdyż nie wiem nic o tych terenach.
- Faith? - Zagadnął Diesel, który również wydawał się jakiś bardziej rozpromieniony, niż zazwyczaj.
- Tak. - Odparła. - Znajdujemy się po właściwej stronie. Teraz powinniśmy się upewnić, że nie ma tu żadnych... nieprzyjaciół, którzy zajęli sobie teren pod waszą nieobecność.
- Wydaje mi się, ze coś wiesz. - Mruknął Patton, momentalnie pojawiając się przy nas. A jeszcze przed chwilą był na końcu grupy, dyskutując z Silence'em o tym, jak dobrze jest wrócić do swojego domu. Nawet Sil wydawał się być dzisiaj bardziej uśmiechnięty, niż zazwyczaj, pomimo bólu, który doskwierał mu od dawna z powodu straty łapy i zamiany jej na mechaniczną.
- Nie. - Odpowiedziała. - Po prostu wydaje mi się, że nie jesteśmy tu sami.
- Mam pomysł. - Rzekłem. - Rozłożymy się gdzieś pod granicami. Połowa wilków będzie na miejscu budować obóz, zaś pozostali będą przeczesywali nasze tereny. Wolałbym, aby w tej drugiej grupie znalazły się wilki, które miały kontakt z tym terenem i cokolwiek o nim wiedzą. Na grupy podzielimy się już na miejscu. - Zarządziłem, po czym zwróciłem się do czerwonowłosej wadery ze szczeniakiem na karku, która uważnie mi się przyglądała. - Zaprowadź nas proszę na jakąś polanę przy granicy terenów.
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się przyjaźnie i poszła przodem. Wilki widząc, że powoli ruszamy, również zaczęły nieco żwawiej przebierać łapami: cel był osiągnięty, a członkowie wiedzieli, że za chwilę będzie im dane odpocząć, więc nie marudzili, szli równym, szybkim krokiem w zwartym szyku. Widziałem, jak ktoś próbuje wznieść się na skrzydłach do góry, więc w momencie powstrzymałem pochód.
- Jeszcze jedno. - Powiedziałem, zwracając się do wszystkich i patrząc wnikliwie na wilki posiadające skrzydła. - Żadnego latania. Możemy się przez to zdradzić. - Zarządziłem. Nikt nie odpowiedział. - *Chyba zrozumieli.* - Pomyślałem, po czym poprowadziłem watahę za Faith, która dreptała spokojnie z nosem przy ziemi, próbując sobie przypomnieć gdzie była jakaś polana, na której bylibyśmy w stanie odpocząć niezauważeni przez nikogo i powoli opracować bezpieczny dla wszystkich plan działania.
< Ktoś? >
Zaklepane 123!
OdpowiedzUsuń~ Szymon z Anonima again